Quo vadis, ministrze edukacji

Majstrowanie przy lekturach kojarzy się z arogancją władzy. Bo zawsze można zadać pytanie, czy szef MEN nie ma innych zmartwień – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 15.04.2008 02:05

Czy poleci głowa minister Katarzyny Hall? – to pytanie zaskakująco szybko zaczęło pojawiać się w mediach. Koalicjanci Platformy z PSL mówią, że jeżeli szefowa MEN nadal będzie lansować dziwne pomysły, sama napisze sobie scenariusz odwołania. Liga Polskich Rodzin smakuje zemstę, żądając dymisji pani minister, tak jak kiedyś postulowano odejście Romana Giertycha.

Roman Giertych może teraz mściwie rozkoszować się gromami, które spadają na głowę minister Katarzyny Hall

Nawet Janusz Palikot z PO gromi szefową resortu edukacji za majstrowanie przy liście lektur i „za pocięcie na kawałki Sienkiewicza i Gombrowicza”. Do chóru krytyków przyłącza się też Sojusz Lewicy Demokratycznej, który wypomina, że minister Hall zignorowała zaproszenie do Sejmu, gdzie miała odpowiadać na pytania posłów i telewizji. W jaki sposób nowa szefowa resortu edukacji w tak krótkim czasie zraziła do siebie tak różne siły polityczne?

W pewnym sensie Katarzyna Hall płaci cenę za czasy, gdy ministerstwem kierował Roman Giertych. To wtedy sprawy zmian w edukacji stały się przedmiotem zainteresowania przeciętnego Polaka, na ich temat wypowiadał się każdy i każdy sądził, że się na nich zna.

Gdy minister próbował dokonywać korekt w spisie lektur, media rozpętały histerię sugerującą, że jest on osobistym wrogiem postępowych pisarzy. Księgarnie ostentacyjnie kładły na wystawach „zakazane książki” ze śmiertelnie poważnymi aluzjami, aby kupować je, póki nie zostaną zakazane w ramach dyktatury „kaczyzmu”.

Nie ulega wątpliwości, że Giertych, wpisując dzieła Jana Dobraczyńskiego na listę lektur, uległ swoim ideowym sympatiom. Jednak jako minister starał się być pragmatykiem, a praktycy edukacji wmawiali mu, że kanon lektur jest fikcją, której nie zrealizuje nawet co setny uczeń. Komentatorzy odrzucili jednak nawet podejrzenie, że Giertych postanowił odchudzić listę lektur, bo chce być „cool” i zaskarbić sobie sympatię młodzieży. Zamiast tego uznano, że prowadzi ideologiczną krucjatę.

Podobnie jest dziś z Katarzyną Hall. Mało kto widzi w jej działaniach realizm, większość uważa, że po prostu pani minister poszła na łatwiznę. Ale będą też tacy, którzy zaczną podejrzewać, że szefowa resortu edukacji uznała „Potop” czy „Quo vadis” za niepoprawne politycznie, i będą mieli do tego pełne prawo po czasach poprzedniego rządu, gdy każde działanie ministra edukacji interpretowano politycznie.

Tym bardziej że majstrowanie przy liście lektur zawsze kojarzy się z arogancją władzy i budzi gorące emocje. Bo za każdym razem można zadać sobie pytanie, czy szef MEN nie ma naprawdę innych zmartwień.

Eksminister Roman Giertych może teraz mściwie rozkoszować się gromami, które spadają na głowę pani minister Hall za jej pomysły.

Gdy pięć miesięcy temu Katarzyna Hall obejmowała swój resort, przedstawiano ją jako praktyka edukacji szkolnej, który miał być sprawniejszy od poprzedniego ministra – profesora wyższej uczelni Ryszarda Legutki. Katarzyna Hall od upadku PRL rzeczywiście była zaangażowana w tworzenie oświaty niepublicznej w Gdańsku. Pracowała nad programem pierwszego prywatnego liceum w regionie – Gdańskiego Liceum Autonomicznego. I miała doświadczenia w administracji – bezpośrednio przed objęciem stanowiska ministra była wiceprezydentem Gdańska odpowiedzialnym za politykę społeczną.

Od osoby z takim doświadczeniem oczekiwano mniej efektownych fajerwerków, a więcej systematycznych zmian w oświacie. Jednak pani minister poszła w innym kierunku i w ciągu paru miesięcy – jeśli wierzyć medialnym doniesieniom – zdążyła parokrotnie ściągnąć na siebie krytykę premiera Donalda Tuska.

Nawet bardzo przyjazny pani minister publicysta Piotr Zaremba zaniepokojony zadaje dziś pytanie, jaka jest recepta resortu edukacji na brutalizację w polskich szkołach. Skoro Katarzyna Hall była tak krytyczna wobec pomysłów Giertycha w tej dziedzinie, co zamierza zastosować zamiast „trójek” dokonujących inspekcji szkół, tak wyśmiewanych w mediach?

Zaremba pisze: „Jak zapewnić polskim szkołom minimalną dyscyplinę? Pani minister reaguje na to pytanie powoływaniem się na procedury. Na konsultowanie, doradzanie, udzielanie tak zwanej pedagogicznej pomocy. Broń Boże żadnego administracyjnego przymusu wobec dzieci i młodzieży, nawet gdy mamy do czynienia z jednostkami przeszkadzającymi rówieśnikom w nauce”.

Piotr Zaremba, publicysta z kilkuletnim doświadczeniem nauczycielskim w życiorysie, na starcie nowego rządu gotów był udzielić nowej minister sporego kredytu zaufania. Jeśli dziś także on krytykuje dziś Katarzynę Hall za zmniejszanie wymagań wobec uczniów i zakładanie, że wielu rzeczy nauczyciel od swoich wychowanków i tak nie wyegzekwuje, powinno to szefowej MEN dać do myślenia.

Zaremba doskonale wie, jakie były doświadczenia z krajów zachodnich, takich jak Anglia, Niemcy czy Francja, gdzie zredukowano program, zmniejszono ilość materiału, który trzeba było opanować pamięciowo, szczególnie historii rzekomo mało zajmującej młodzież. Te zmiany nie polepszyły szkolnictwa. W dodatku wraz z nimi wkradła się do szkół pajdokracja i zmuszanie nauczycieli do akceptowania całych klas żujących gumę na lekcjach.

Po Katarzynie Hall jako osobie wywodzącej się ze środowiska gdańskich konserwatystów jednak można było się spodziewać większego wyczulenia na kwestie patriotyczne. U szefowej MEN szokuje tymczasem brak wrażliwości na rolę historii i wiedzy obywatelskiej w wychowaniu młodych ludzi. Wielu inteligentów (w tym sama pani Hall) podchodziło nieufnie do programów wpajania patriotyzmu przygotowywanych w czasach Romana Giertycha, zastrzegali jednak, że nie odrzucają jakiejś formy edukacji patriotycznej.

Ale skoro tak, to dlaczego nic nie słyszymy dziś o autorskim pomyśle obecnej szefowej resortu na wychowanie patriotyczne? Dlaczego na czoło jej aktywności wybijają się pomysły na zmniejszanie obciążeń uczniów i przycinanie programów szkolnych?

Ktoś może powiedzieć, że media łatwo kreują efektowne newsy, które z ministrów tworzą cenzorów lub szalonych reformatorów. To prawda, ale Katarzyna Hall miała szansę uczyć się na błędach Romana Giertycha. Nie przyjęła jednak do wiadomości, że po zamieszaniu z czasów ministrowania lidera LPR w kwestii zmian w liście lektur powinna być znacznie bardziej ostrożna.

Dziś media swoimi sensacjami nadal podkopują kapitał zaufania, jakie rodzice mogą mieć wobec władz oświatowych. Czasami słusznie, czasem nie. Ale ta sytuacja powinna skłaniać ministrów edukacji, aby nie wprowadzali w nonszalancki sposób reform, które mogą być odebrane jako oświatowa rewolucja. Polacy najwyraźniej na to nie mają ochoty. A jeśli zauważy to bardzo dbający o popularność swojego rządu Donald Tusk, w gmachu przy alei Szucha może szybko dojść do zmian kadrowych.

Czy poleci głowa minister Katarzyny Hall? – to pytanie zaskakująco szybko zaczęło pojawiać się w mediach. Koalicjanci Platformy z PSL mówią, że jeżeli szefowa MEN nadal będzie lansować dziwne pomysły, sama napisze sobie scenariusz odwołania. Liga Polskich Rodzin smakuje zemstę, żądając dymisji pani minister, tak jak kiedyś postulowano odejście Romana Giertycha.

Roman Giertych może teraz mściwie rozkoszować się gromami, które spadają na głowę minister Katarzyny Hall

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?