Czy poleci głowa minister Katarzyny Hall? – to pytanie zaskakująco szybko zaczęło pojawiać się w mediach. Koalicjanci Platformy z PSL mówią, że jeżeli szefowa MEN nadal będzie lansować dziwne pomysły, sama napisze sobie scenariusz odwołania. Liga Polskich Rodzin smakuje zemstę, żądając dymisji pani minister, tak jak kiedyś postulowano odejście Romana Giertycha.
Roman Giertych może teraz mściwie rozkoszować się gromami, które spadają na głowę minister Katarzyny Hall
Nawet Janusz Palikot z PO gromi szefową resortu edukacji za majstrowanie przy liście lektur i „za pocięcie na kawałki Sienkiewicza i Gombrowicza”. Do chóru krytyków przyłącza się też Sojusz Lewicy Demokratycznej, który wypomina, że minister Hall zignorowała zaproszenie do Sejmu, gdzie miała odpowiadać na pytania posłów i telewizji. W jaki sposób nowa szefowa resortu edukacji w tak krótkim czasie zraziła do siebie tak różne siły polityczne?
W pewnym sensie Katarzyna Hall płaci cenę za czasy, gdy ministerstwem kierował Roman Giertych. To wtedy sprawy zmian w edukacji stały się przedmiotem zainteresowania przeciętnego Polaka, na ich temat wypowiadał się każdy i każdy sądził, że się na nich zna.
Gdy minister próbował dokonywać korekt w spisie lektur, media rozpętały histerię sugerującą, że jest on osobistym wrogiem postępowych pisarzy. Księgarnie ostentacyjnie kładły na wystawach „zakazane książki” ze śmiertelnie poważnymi aluzjami, aby kupować je, póki nie zostaną zakazane w ramach dyktatury „kaczyzmu”.