Likwidacja Telewizji Polskiej, na jaką się zanosi pod rządami Donalda Tuska, godzi w polską rację stanu oraz interesy obywateli kraju. Oddajemy część suwerenności państwowej w traktacie lizbońskim. Dlatego trzeba bronić suwerenności kulturalnej, żeby ludzie, którzy mówią i myślą po polsku, nie znaleźli się na wiele gorszej pozycji wśród narodów Unii Europejskiej w staraniach o dobrą pracę, władzę i pieniądze.
Polska znajduje się na szarym końcu w Europie pod względem kreatywności technicznej, gospodarczej i organizacyjnej. Wynalazkom, pomysłom organizacyjnym i nowym ideom sprzyja podziw i szacunek dla kultury. Dzieła wysokiego lotu pobudzają wyższe funkcje umysłowe, które można wykorzystać praktycznie. Taki klimat wzmacnia widzów do walki o dobrą pracę, władzę i pieniądze wśród narodów bardziej wyrobionych. Pozwala na duchowy rozwój, co dla wielu ludzi jest ciągle najważniejsze.
Udział w kulturze wyższej wymaga wysiłku. Do tego nie pasują telewizje komercyjne. Pomysł, żeby „programy misyjne” realizowały telewizje prywatne w oparciu o fundusz państwowy na ten cel, też jest niedobry. Właściciele i redaktorzy medium powinni mieć stałe poczucie misji. Także widz ma stałe przyzwyczajenia. Prędzej wyłączy program misyjny w telewizji komercyjnej niż w publicznej. Niech wybryki i nieudolność nie przesłonią nam strategicznej roli TVP.
Niech wobec śmiertelnego zagrożenia rada nadzorcza i zarząd Telewizji Polskiej zdobędą się na reformę programową. Jedną antenę, może TVP 1, trzeba całkowicie uwolnić od reklam i pogoni za oglądalnością. Wprawdzie spadnie wtedy liczba widzów, ale wzrośnie poziom. Za to ci lepsi widzowie będą dźwigać umysłowo własne środowiska zasileni energią z dobrej telewizji publicznej.
Pozostałe anteny mogą być komercyjne, jak wiele spółek Skarbu Państwa. Ważne, żeby rada nadzorcza i zarząd TVP wykazały zdolność pracy misyjnej wobec narodu i społeczeństwa, aby ocalić wielką instytucję kulturalno-wychowawczą.