Tarcza dobra dla Polski

Negocjując z szukającymi sukcesu republikanami, mamy szansę uzyskać więcej dziś niż po wygranych przez nich lub demokratów wyborach jutro – przekonuje polityk i publicysta

Publikacja: 23.06.2008 04:57

Red

Zagadnienia bezpieczeństwa w Polsce nie powinny być zakładnikiem wewnętrznych sporów politycznych. Ale debata na temat tarczy antyrakietowej przypomina utarczkę między partiami, w której bardziej niż o racje merytoryczne chodzi o pogrążenie oponenta. Szermuje się argumentami „twardej” polityki wobec Amerykanów przeciw „polityce kompleksów”. Z drugiej strony płyną oskarżenia o narażanie sojuszu z USA. Mówi to więcej o temperaturze konfliktu niż o szansach i zagrożeniach związanych z udziałem w projekcie. Tymczasem decyzja o polskim w nim udziale powinna zostać podjęta po analizie strategicznych konsekwencji przyjęcia systemu. Rzeczowa dyskusja jest dziś łatwiejsza, ponieważ NATO oceniło system pozytywnie. Rosja zaś, mimo werbalnych sprzeciwów, pogodziła się z nieuchronnością projektu.

Realizowany przez USA system obrony przeciw rakietom dalekiego zasięgu świadczy o zmianie w myśleniu o bezpieczeństwie. Nowe zagrożenia tworzą fundamentalistyczne grupy terrorystyczne, a nie państwa prowadzące obliczalną politykę. Na Bliskim Wschodzie wzrosło znaczenie partii religijnych prezentujących nową logikę w polityce zagranicznej. Nie jest ona nastawiona na interes państwa, lecz na realizację mesjanistycznego celu. Ich wpływ na politykę takich krajów jak Iran czy Pakistan może wywołać trudne do przewidzenia skutki.

Ponadto rozprzestrzenienie technologii jądrowej i podjęcie prac nad przenoszeniem ładunków na średnie i dalekie odległości przez niektóre kraje (Iran, Pakistan, Korea Północna) tworzą zagrożenia, którym nie można się przeciwstawić tradycyjnymi metodami. Dlatego stworzenie systemu obrony przed atakiem rakietowym jest rozwiązaniem wartym wsparcia.

Dzięki objęciu amerykańską tarczą terytorium Europy powstanie grupa państw o podwyższonych standardach bezpieczeństwa. W jej ramach USA, jako państwo kontrolujące system, będzie miało przewagę strategiczną. Doprowadzi to do wzmocnienia roli USA jako gwaranta bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. Będzie to uwzględnione w strategii obronnej krajów europejskich. Związek Europy z USA zostanie pogłębiony, co z polskiego punktu widzenia jest pozytywne.

Interesy Waszyngtonu i Warszawy w dużej mierze pokrywają się w Europie. Stanom Zjednoczonym, podobnie jak Polsce, zależy, aby Unia nie ograniczała pola manewru wobec Rosji poprzez silniejsze uzależnienie się od niej w dostawach surowców energetycznych. Amerykanie, budując ropociąg Baku – Tbilisi – Ceyhan, dowiedli, że robią więcej dla dywersyfikacji źródeł energii w Europie niż Bruksela. Waszyngton wiele razy dawał też do zrozumienia, iż negatywnie patrzy na pogłębianie niemiecko-rosyjskiego partnerstwa energetycznego kosztem interesów Europy Środkowej.

Według amerykańskich ekspertów warunkiem objęcia ochroną tarczy jak największej części naszego kontynentu jest umieszczenie antyrakiet w Polsce. Udział Polski w projekcie wzmocni zatem jej międzynarodową pozycję. Będzie to zarazem nasz istotny wkład w bezpieczeństwo kontynentu.

Dla Ameryki Polska jest dziś atrakcyjna głównie jako sojusznik w operacjach pozaeuropejskich. Nasze bezpieczeństwo wobec mocnego osadzenia w NATO i Unii Europejskiej uznaje się za zagwarantowane. Amerykanie nie przejmują się zbytnio zbrojeniami i polityką neoimperialną Moskwy. Włączenie Polski do amerykańskiego systemu obrony zwiększy zainteresowanie Waszyngtonu naszym bezpieczeństwem także wobec Rosji. Przesuniemy się wyżej na liście priorytetów USA.

Współpraca w ramach tarczy stworzy szansę obudowania jej kooperacją w zakresie naukowo-badawczym, inwestycji i modernizacji naszych zdolności obronnych. Zakres wykorzystania tych możliwości zależy jednak od nas samych.

Udział Polski w instalacjach tarczy antyrakietowej wzmocni naszą międzynarodową pozycję

Jednocześnie nie wydaje się, aby zainstalowanie tarczy szczególnie zwiększało zagrożenie kraju. Z punktu widzenia terrorystów będzie to jeszcze jedna baza amerykańska w Europie, obok istniejących już w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Rumunii czy Bułgarii. Jednak kraje te nie czują się szczególnie narażone na atak z tytułu stacjonowania wojsk amerykańskich. Powody bywają inne – napaści na duńskie placówki dyplomatyczne w krajach muzułmańskich nie nastąpiły w wyniku udostępnienia terytorium Grenlandii na lokalizację radaru w ramach systemu antyrakietowego. Były odpowiedzią na zamieszczenie przez jedną z duńskich gazet karykatur Mahometa.

Polska może się stać obiektem penetracji terrorystów z racji utożsamienia z politycznym Zachodem. A przecież z coraz głębszej integracji w NATO i UE nie zamierzamy rezygnować. Terroryści mają świadomość, że Polska już dziś walczy z nimi w Iraku i Afganistanie. Lokalizacja defensywnego systemu antyrakietowego nie zmieni naszej sytuacji.

Dobrze, że rząd powiązał negocjacje w sprawie tarczy z problemem modernizacji polskiej armii. Równie ważnym warunkiem wobec Amerykanów powinno być rozpoczęcie szerszej dyskusji nad zdolnościami NATO do przeciwstawienia się ewentualnym zagrożeniom w Europie. Niezbędna jest rozmowa o konsekwencjach polityki prowadzonej przez Rosję od 2000 r., której jednym z elementów było wycofanie się z układu o siłach konwencjonalnych w Europie. W 1999 r., gdy przystępowaliśmy do NATO, Rosja widziała w Zachodzie sojusznika. Dziś uważa go za rywala. Realizuje program zbrojeń oraz wykorzystuje politykę energetyczną jako instrument zwiększenia wpływu na europejskich sąsiadów.

Polityka rosyjska niepokoi także inne kraje, o czym świadczy przeciek raportu na temat bezpieczeństwa Norwegii z września 2007 r. Pada w nim teza, że w razie potencjalnego zagrożenia konfliktem z Rosją NATO nie będzie w stanie pospieszyć temu krajowi z pomocą, gdyż całe swe siły zaangażowało w operacje przeciw terrorystom poza tradycyjnym obszarem działania paktu. Potrzebna jest zatem nowa koncepcja strategiczna sojuszu.

W Polsce często pada wezwanie, aby odłożyć negocjacje do momentu ukształtowania się nowej administracji amerykańskiej po wyborach prezydenckich w listopadzie tego roku. Nie sądzę, aby było ono słuszne. Obrona antyrakietowa stanowi ważny element polityki obecnej administracji republikańskiej. Ale następna może już nie znajdować się pod presją czasu, co stworzy jej dodatkowe pole manewru.

Powstaje też pytanie o stosunek demokratów do projektu. Ewentualna administracja demokratyczna będzie honorować wyniki negocjacji z Czechami i Polską. Twierdzi tak m.in. Ellen Tauscher, szefowa odpowiedzialnej za budżet tarczy podkomisji do spraw broni strategicznej Izby Reprezentantów z ramienia Partii Demokratycznej. Przyznała, iż jej partia będzie za przekazaniem środków na realizację projektu w Polsce, uzależniając tę decyzję od zawarcia umowy polsko-amerykańskiej.

Dla demokratów tarcza w Europie nie będzie jednak priorytetem. Pragną oni ograniczać zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w świecie. Chcą zwiększenia odpowiedzialności Europy i nie są zainteresowani dodatkowymi amerykańskimi gwarancjami dla Starego Kontynentu. Ich niepokój budzą Chiny, dążą zatem do nawiązania bliższych relacji z Rosją. Wsparcia Moskwy poszukują także w polityce wobec Iranu i Bliskiego Wschodu.

W razie niezawarcia porozumienia z Polską w tym roku po ewentualnym zwycięstwie wyborczym będą pewnie kontynuowali rozmowy, ale bez takiego zaangażowania jak republikanie. Może się to odbić na jakości ich oferty, dotyczącej również pakietu modernizacji polskich sił zbrojnych.Negocjując z szukającymi sukcesu republikanami, mamy szansę uzyskać więcej dziś niż po wygranych przez nich lub demokratów wyborach jutro.

Autor jest publicystą i politykiem, był członkiem m.in. Unii Demokratycznej i PiS, obecnie poseł bezpartyjny. W poprzedniej kadencji był szefem Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych

Zagadnienia bezpieczeństwa w Polsce nie powinny być zakładnikiem wewnętrznych sporów politycznych. Ale debata na temat tarczy antyrakietowej przypomina utarczkę między partiami, w której bardziej niż o racje merytoryczne chodzi o pogrążenie oponenta. Szermuje się argumentami „twardej” polityki wobec Amerykanów przeciw „polityce kompleksów”. Z drugiej strony płyną oskarżenia o narażanie sojuszu z USA. Mówi to więcej o temperaturze konfliktu niż o szansach i zagrożeniach związanych z udziałem w projekcie. Tymczasem decyzja o polskim w nim udziale powinna zostać podjęta po analizie strategicznych konsekwencji przyjęcia systemu. Rzeczowa dyskusja jest dziś łatwiejsza, ponieważ NATO oceniło system pozytywnie. Rosja zaś, mimo werbalnych sprzeciwów, pogodziła się z nieuchronnością projektu.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?