Mit walczy z kontrmitem, biała legenda z czarną. Z jednej strony mieliśmy konferencję gromadzącą solidarnościowy salon odrzuconych, na której Anna Walentynowicz wezwała do napisania historii na nowo. Z drugiej – urządzono wielką fetę w rocznicę przyznania Lechowi Wałęsie Nagrody Nobla. Oczywiście Wałęsa ma co świętować, ale trudno nie zauważyć, że chodzi w tym jubileuszu o zagłuszenie demaskatorskiej książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.
Jest bardzo charakterystyczne, że w toku histerycznej i pełnej obelg kampanii przeciwko historykom IPN nawet najbardziej zagorzali ich wrogowie nie próbowali zaprzeczyć faktowi współpracy młodego Wałęsy z SB, argumentując raczej, że wobec ogromu późniejszych zasług i symbolicznej roli nie należy go dziś o to pytać. Również analiza kolejnych sprzecznych ze sobą wyjaśnień samego Wałęsy, rozciągających się od pompatycznych przysiąg, że nic nie miało miejsca, po stwierdzenie, iż prowadził z bezpieką grę, przekonuje, że archiwa nie kłamią.
Dla świata sprawa agenturalnych uwikłań późniejszego przewodniczącego "Solidarności" i prezydenta RP nie jest, wbrew histerii jego obrońców, żadną sensacją. Wystarczy zerknąć do wydanych przed laty dokumentów KGB, znanych jako "Archiwum Mitrochina", i znaleźć w indeksie hasło "Bolek" opatrzone adnotacją "see Lech Walesa" oraz numerem strony (oczywiście w wydaniach zachodnich, polskie zostało w tym punkcie ocenzurowane). Nikt, przynajmniej na razie, nie zaryzykował tezy, że peerelowska SB ośmieliła się sowieckim mocodawcom podłożyć fałszywkę.
Nie ma więc sensu kłócić się, czy Wałęsa był "Bolkiem", można najwyżej wypierać ten fakt ze świadomości za pomocą krzyku, obelg i hucznych obchodów. Jest sens zastanawiać się, co z tego wynika. W moim przekonaniu wiedza ujawniona w książce IPN pozwala nam lepiej zrozumieć meandry fatalnej dla Polski prezydentury Wałęsy i przyczyny jego politycznych wolt po roku 1989.
Ale także daje możliwość zweryfikowania koturnowej legendy o spiżowym herosie i wspierających go zawsze, jednomyślnych bohaterach opozycji (w liczbie ograniczonej tylko do tych, którzy byli przy nim w chwili zawierania kontraktu przy Okrągłym Stole, względnie dziś ten kontrakt afirmują).