Najpierw ustalmy fakty

Rozumiem, że publikacja książki „SB a Lech Wałęsa” rozżaliła Bogdana Borusewicza. To jego zasługą było zainstalowanie Wałęsy jako przywódcy strajku w 1980 roku. A autorzy książki tę zasługę odarli z blasku – pisze jeden z historycznych liderów „Solidarności”.

Aktualizacja: 02.10.2008 19:33 Publikacja: 02.10.2008 19:25

Red

[link=http://www.rp.pl/artykul/192970.html]„Rzeczpospolita” 19 września zamieściła wywiad z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem[/link], w którym apeluje on „do kolegów z opozycji o zakończenie opętańczych swarów”. Borusewicz twierdzi również, że „dawna opozycja powinna się spotykać, żeby coś uczcić i wspólnie coś powiedzieć młodzieży”.

Zgadzam się, że opozycja powinna ze sobą rozmawiać. Przede wszystkim powinna wyjaśnić sobie i opinii publicznej pewne zaszłości. Chodzi o te działania w stosunku do osób lub ugrupowań opozycyjnych, które bez wyjaśnienia ich przyczyn uniemożliwiają szczere rozmowy. Najpierw trzeba ustalić fakty, aby wspólnie coś powiedzieć młodzieży.

[srodtytul] Wyjaśniona nieobecność [/srodtytul]

W roku 2004 IPN, organizując konferencję naukową na temat Wolnych Związków Zawodowych, stworzył doskonałą okazję do takich wyjaśnień. Na neutralnym gruncie IPN, za wspólnym stołem spotkali się Bogdan Borusewicz, Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda, Anna Walentynowicz, Lech Wałęsa, Krzysztof Wyszkowski i inni.

Poprosiłem wtedy Borusewicza o wyjaśnienie pewnych jego postępków, które najdelikatniej można nazwać kontrowersyjnymi. Oczekiwałem rzeczowych odpowiedzi, które wyjaśnią i jakoś wytłumaczą jego zachowanie. Borusewicz nie odpowiedział. Ułatwił mu to prowadzący obrady prof. Andrzej Friszke.

Materiały z tej konferencji do dzisiaj nie zostały przez IPN opublikowane, ponieważ sprzeciwił się Bogdan Borusewicz. Zaznaczam, że „kontrowersyjne postępki” Borusewicza nie dotyczyły jego podejrzeń, że jestem agentem. Takie podejrzenia były normalne. Ja też Borusewicza podejrzewałem.

W swym wywiadzie Borusewicz stwierdza: „Cztery lata temu uczestniczyłem w takim szerokim spotkaniu zorganizowanym przez IPN i przysiągłem sobie, że więcej nie będę brał udziału w takich imprezach”. To wyjaśnia jego nieobecność na spotkaniu WZZ zorganizowanym przez Annę Walentynowicz w Warszawie 7 września.

[srodtytul] To nie IPN ujawnił [/srodtytul]

Na pytanie: „Czy konieczna jest zmiana ustawy lustracyjnej?”, Borusewicz odpowiada: „Jestem zwolennikiem udostępniania materiałów SB, ale bez tzw. danych wrażliwych, czyli informacji o życiu prywatnym (...) Esbecy napisali o mojej żonie Alinie Pieńkowskiej, że się źle prowadziła, bo w czasach naszego narzeczeństwa agent widział, jak ode mnie wychodziła i miała piżamę w koszyku. Pamięć Aliny się obroni, ale czy wybronią się inne kobiety? (...) A co zrobić z archiwum z akcji Hiacynt, czyli zbierania informacji o środowisku homoseksualnym (...) Może mamy je ujawnić?”

Borusewicz, uchylając się od odpowiedzi na pytanie, dezinformuje opinię publiczną. Od dawna we wszystkich, również publicznie prowadzonych dyskusjach panuje zgoda dotycząca ochrony informacji ściśle osobistych, a intymnych w szczególności. To stanowisko zostało zapisane w obowiązującej ustawie. Marszałek Senatu musi o tym wiedzieć. W projektach zmian ustawy o IPN ani PO, ani SLD nigdy nie postulowały ujawniania takich danych i nie postulują obecnie. Postulaty tych partii dotyczą raczej takich zmian ustawy, które pozwoliłyby usunąć kierownictwo IPN ustanowione przez Sejm i Senat w czasie, gdy PiS miał większość głosów, i obsadzić stanowiska w IPN ludźmi PO.

Odpowiedź Borusewicza zawiera element zastraszenia: „czy wybronią się inne kobiety?” Przypomnę fakty. To nie IPN ujawnił publicznie, że według źródeł SB „Alina Pieńkowska się źle prowadziła”. Do publicznej wiadomości podał to sam Borusewicz na spotkaniu z autorem donosu - Mieczysławem Cholewą - w obecności dziennikarzy i pod okiem kamer.

W tej historii ciekawy jest inny aspekt. Donos pochodzi z okresu stanu wojennego, kiedy Borusewicz ukrywał się, pełniąc funkcję szefa podziemnej Regionalnej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność”. Borusewicz mówi: „agent widział, jak ode mnie wychodziła i miała piżamę w koszyku”. Myślę, że nawet dziecko w przedszkolu nie uwierzy, że agent doniósł o piżamce, a pozwolono mu zataić adres ukrywającego się szefa RKK.

[srodtytul] Odarty z blasku [/srodtytul]

Na pytanie o książkę „SB a Lech Wałęsa” Bogdan Borusewicz odpowiada, że jej nie czytał, co mu wcale nie przeszkadza, podobnie jak Bogdanowi Lisowi, wypowiadać negatywne opinie. Tyle tylko, że Lis był członkiem Lewicy i Demokratów i jest ślusarzem. Borusewicz ukończył historię, więc nie można mu wybaczyć, że nie potrafi odróżnić historycznego dokumentu od wymyślonych teorii. Nie może być też tłumaczeniem, że nigdy nie pracował jako historyk, zawsze był politykiem, gdyż sam Borusewicz przyznaje, że „polityk powinien mówić prawdę”.

Rozumiem rozżalenie Borusewicza publikacją książki „SB a Lech Wałęsa”. Jakkolwiek twierdzenie o jednoosobowym wywołaniu strajku w 1980 roku jest naiwną bajką, to zainstalowanie Wałęsy jako przywódcy strajku jest zasługą wyłącznie Borusewicza. Sławomir Cenckiewicz tę wielką zasługę odarł z blasku, co usprawiedliwia, że osobiste emocje pana marszałka wzięły górę nad rozwagą.

Pisząc o wywiadzie w „Rzeczpospolitej”, nie sposób pominąć otwarcia wystawy o WZZ Wybrzeża 8 września. Borusewicz pyta: „Dlaczego (dyr. gdańskiego IPN) nie powiedział mi, że po mnie jest następne spotkanie z małżeństwem Gwiazdów?”. To raczej my moglibyśmy protestować przeciwko „wmontowaniu” (tak nazywa to Borusewicz) Gwiazdów w występowanie po Borusewiczu!

Ale mówmy poważnie. Marszałek Senatu publicznie oburza się, że na otwarcie wystawy o WZZ zostali zaproszeni jedyni żyjący założyciele WZZ: Krzysztof Wyszkowski i Andrzej Gwiazda oraz redaktor naczelny „Robotnika Wybrzeża” Joanna Duda-Gwiazda. Przypomina mi to wściekłość jakiegoś idioty z pisma „Szczerbiec” z powodu udziału Michnika, Wujca i Macierewicza w uroczystościach rocznicowych KOR.

Mam nadzieję, że zmieniona ustawa o IPN będzie zawierała listę osób, które mogą być zapraszane na historyczne uroczystości.

[srodtytul] „Korniki” na koszulkach [/srodtytul]

Dalej w wywiadzie z Bogdanem Borusewiczem czytamy: „A spotkanie z Gwiazdami nie dotyczyło wcale WZZ (...) Ono dotyczyło przede wszystkim mojej osoby. Mówiono o mnie że śpiewałem Międzynarodówkę (...), że KOR wykorzystywał robotników (...), że WZZ powstał przeciwko KOR”. Nie wiem, skąd i jaką drogą takie rewelacje dotarły do wiadomości marszałka Senatu. Boże, miej w opiece III Rzeczpospolitą! A teraz – jak było naprawdę. Wiedzieliśmy, że w Galerii w Orłowie będzie IPN-owska wystawa o WZZ. Nawet daliśmy na tę wystawę kolaż autorstwa mojej siostry Anny Gwiazdy. Kolaż powstał z ostatniej już koszulki z meczu piłki nożnej rozegranego między WZZ Wybrzeża a RMP (mecz wygrało RMP). Na koszulkach naszej drużyny był napis: WZZW, a poniżej mniejszymi literami: „korniki”, dla zaakcentowania naszych związków z KOR.

Na otwarciu wystawy mieli być koledzy z WZZ mniej znani opinii publicznej. 8 września przy nieco spóźnionym śniadaniu odebraliśmy telefon: o godzinie 12.20 jest otwarcie wystawy, a nikt z umówionych WZZ-owców nie dojechał z Warszawy. Ratujcie, bo na otwarciu wystawy nie będzie nikogo z WZZ!

Odstawiliśmy niedopitą herbatę i zdążyliśmy na czas. Nieco później dojechał Krzysztof Wyszkowski. Mówiliśmy o WZZ jako o rozwinięciu zamkniętej struktury KOR w organizację masową. O trudnych warunkach pracy, gdy jawny komitet założycielski WZZ musiał całą swą robotę, czyli spotkania z uczestnikami oraz druk, robić w konspiracji. Czy przy omawianiu współpracy z KOR wymieniliśmy nazwisko Borusewicza, nie pamiętam.

Trudno sobie wyobrazić, co pomyślało kilkudziesięciu młodych ludzi, gdy przeczytali opinie marszałka Senatu tak różniące się od przebiegu spotkania, w którym uczestniczyli.

[srodtytul] Dalsze odkrycia są możliwe [/srodtytul]

I ostatnia kwestia. Na pytanie: „Pana zdaniem był to przemyślany plan uderzenia w pana?” pan marszałek odpowiada: „Owszem”.

Zastanówmy się więc nad „przemyślanym planem”. 9 września IPN planował w Gdańsku panel dyskusyjny z udziałem mniej znanych działaczy WZZ, z drugiego szeregu. Andrzej Kołodziej, który daje do zrozumienia, że jest człowiekiem Borusewicza, 1 września przekonywał nas, że Sławomir Cenckiewicz 9 września już nie będzie pracował w IPN. „Już jest załatwiony” – usłyszeliśmy.

To poważna poszlaka, że był przemyślany plan – ale plan uderzenia w IPN, a raczej uderzenia w odkrywanie naszej historii. Bowiem książka Cenckiewicza i Gontarczyka wymusza szukanie odpowiedzi na kolejne pytania: O prawdziwą historię transformacji i opozycji. O prawdziwy udział służb w tym procesie, a także o prawdziwy udział polityków wolnego świata.

Jeżeli mimo tak dokładnej czystki na temat Wałęsy zachowało się tak dużo dokumentów, to dalsze odkrycia są możliwe. Po to właśnie konieczna jest zmiana ustawy o IPN, by obalanie kolejnych mitów powstrzymać.

W wywiadzie dziennikarze pytali: „Dlaczego właśnie teraz, prawie 20 lat po transformacji ustrojowej, dochodzi do takiej emocjonalnej wojny między działaczami opozycji?”. Tytuł wywiadu: „IPN nie powinien podsycać złych emocji” jest odpowiedzią Borusewicza. Wszystkiemu winni są historycy z IPN.

„Opętańczych swarów” nie było dopóki najnowszej historii Polski nauczali Borusewicz, Michnik, Wałęsa i inni słuszni opozycjoniści. Zmiana ustawy o IPN dobrych czasów rządu Mazowieckiego już nie przywróci.

[i] Autor pod koniec lat 70. był współtwórcą Wolnych Związków Zawodowych, współpracował z Komitetem Obrony Robotników, był jednym z liderów strajku w stoczni w 1980 roku, a następnie wiceprzewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Po 1989 roku znalazł się na marginesie życia publicznego. W 2007 roku z rekomendacji PiS został członkiem Kolegium IPN.[/i]

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/02/andrzej-gwiazda-najpierw-ustalmy-fakty/]Skomentuj[/link][/ramka]

[link=http://www.rp.pl/artykul/192970.html]„Rzeczpospolita” 19 września zamieściła wywiad z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem[/link], w którym apeluje on „do kolegów z opozycji o zakończenie opętańczych swarów”. Borusewicz twierdzi również, że „dawna opozycja powinna się spotykać, żeby coś uczcić i wspólnie coś powiedzieć młodzieży”.

Zgadzam się, że opozycja powinna ze sobą rozmawiać. Przede wszystkim powinna wyjaśnić sobie i opinii publicznej pewne zaszłości. Chodzi o te działania w stosunku do osób lub ugrupowań opozycyjnych, które bez wyjaśnienia ich przyczyn uniemożliwiają szczere rozmowy. Najpierw trzeba ustalić fakty, aby wspólnie coś powiedzieć młodzieży.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?