[ul][li][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/10/05/balony-nisko-lataja/]Skomentuj[/link][/li][/ul]
Lis podnosi głos i podnosi skargę. Skarga to straszna, od takiej skargi bledną wargi i włos siwieje. Słychać szlochy, chlipania i siąkanie nosa. Starcy poruszeni do głębi składają samokrytykę, tarzając się w prochu i pyle i posypując głowy popiołem. Dzieci odrywają się od piersi matczynej, krzycząc: ja chcę do Irlandii! Żony biją mężów po głowie torebkami, wypominając: dlaczego nie jesteś protestantem? Gdzie twoja etyka? Strwożony duch narodowy unosi się ku górze i czmycha kominem. W kącie koło pieca wstaje jutrzenka i widać światło w tunelu. Polacy przechodzą przełom i rodzą się na nowo, salon warszawski rozbrzmiewa kwileniem niemowląt. Dzieci, brzuchate, brodate i sędziwe, ubrane w marynarskie ubranka idą, trzymając się za ręce na ukwieconą łąkę, by zerwać owoc z drzewa wiadomości, wyhodowanego przez Lisa. Hosanna.
[srodtytul] Banały, komunały, frazesy[/srodtytul]
Pewnie trochę przesadziłem. Poniosła mnie poetyka Lisa. Jego książka "My, naród" (nazwa chyba nietrafiona, powinno być "Wy, naród" albo nawet "Polacy jako tacy") choć bardzo salonowa – a nawet kabotyńska – nie ma w sobie siły zdolnej porwać tłumy ani nawet doprowadzić je do płaczu. Jest to dość tradycyjny zbiór dyżurnych tez naszej postępowej publicystyki, zbiór banałów, komunałów i frazesów na temat charakteru narodowego Polaków, coś, co Anglicy nazywają "compendium of platitudes" (zbiór truizmów).
To samo dotyczy opisu świata zewnętrznego wobec Polski. Antologia. Ale wszystko ładnie obudowane cytatami i autorytetami. Od Dmowskiego do Piłsudskiego i od Dostojewskiego do Gombrowicza. Największym autorytetem jest oczywiście sam Lis, zaliczany – jak podkreśla kilkakrotnie – do Młodych Globalnych Liderów. Lider (po polsku Przywódca, po niemiecku Der Führer), to brzmi dumnie, trzeba jeszcze tylko znaleźć tych, którzy zechcą za nim podążać.