Stanisław Koziej: Przedwyborczy wymarsz z Iraku

Polska zyskała na zaangażowaniu się w Iraku. Po tej operacji nasz głos w NATO i UE zaczął być wysłuchiwany uważniej i poważniej, niż to było wcześniej – pisze ekspert wojskowy

Aktualizacja: 08.10.2008 02:26 Publikacja: 08.10.2008 02:23

Red

Polska w tym miesiącu kończy misję w Iraku po pięciu latach obecności wojskowej w tym kraju. Jaki jest jej bilans? Myślę, że warto ująć go w trzech wymiarach: politycznym, wojskowym i ekonomicznym. Każdy z nich jest inny.

[srodtytul]Mamy swoje zdanie[/srodtytul]

Oceniam, że politycznie Polska zyskała na zaangażowaniu się w Iraku. Dobrze zrobiliśmy, że zdecydowaliśmy się włączyć do grupy kilkudziesięciu państw, które postanowiły aktywnie przeciwstawiać się ówczesnym zagrożeniom międzynarodowym, a nie biernie asystować w rozwoju wypadków. Poprzez tę decyzję Polska zyskała na swej podmiotowości strategicznej wśród sojuszników europejskich. Mam na myśli zarówno NATO, jak i UE. Do 2003 roku Polska traktowana była jako państwo drugiego lub trzeciego rzędu w Europie, jako państwo, które w ważnych sprawach powinno „siedzieć cicho”, jak obrazowo ujął to ówczesny prezydent Francji.

Podejmując decyzję o udziale w koalicji irackiej, inną niż niektórzy nasi ważni i silni europejscy partnerzy, pokazaliśmy, że mamy swoje zdanie, że nie musimy tylko podążać za innymi (kiedyś za ZSRR, teraz za liderami UE). Od tego czasu nasz głos na forach NATO i UE zaczął być wysłuchiwany uważniej i poważniej, niż to było dotąd. Jednym słowem, Polska wykazała się samodzielnością strategiczną i uzyskała większą podmiotowość polityczną w Europie.

[srodtytul]Pod ciśnieniem doświadczeń[/srodtytul]

W sensie wojskowym najbardziej spektakularnym następstwem naszego zaangażowania irackiego jest ostatnia decyzja o przejściu armii na zawodowstwo. Żołnierze, którzy byli w Iraku i zdobyli tam praktyczne doświadczenia operacyjne, stali się siłą napędową jakościowych przekształceń w wojsku, wytworzyli swego rodzaju masę krytyczną, która ostatecznie przeważyła szalę decyzyjną na rzecz armii zawodowej. Sztab Generalny, który jeszcze do niedawna był zwolennikiem utrzymania poboru, i decydenci polityczni, którzy byli sceptyczni wobec idei armii zawodowej, wreszcie musieli ulec ciśnieniu irackich doświadczeń.

Drugi ważny dorobek wojskowy z Iraku to zdobycie dużego praktycznego doświadczenia w dowodzeniu wielkimi wielonarodowymi zgrupowaniami operacyjnymi i to w bardzo wymagających warunkach kryzysu i wojny. Takie doświadczenie – poza wielkimi mocarstwami światowymi – ma dziś niewiele innych krajów. Znaleźliśmy się w pierwszej lidze światowej państw o takim właśnie doświadczeniu praktycznym, a nie tylko ćwiczebnym. Z tego względu „atrakcyjność strategiczna” Polski na arenie międzynarodowej w dziedzinie bezpieczeństwa wyraźnie wzrosła.

Nasi partnerzy i sojusznicy chętniej chcą uczestniczyć razem z nami w ewentualnych operacjach międzynarodowych, w tym także pod naszym dowództwem, niż to było wcześniej, przed Irakiem, gdy takiego doświadczenia nie mieliśmy. Mamy nawet wręcz unikatowe w skali Europy doświadczenia w tym względzie, jako że w dowodzonej przez nas Dywizji Wielonarodowej uczestniczyli żołnierze nie tylko europejscy, ale także z innych kontynentów – Ameryki Południowej i Azji.

[srodtytul]Amerykańska lekcja[/srodtytul]

Irak także wzmocnił nasze relacje z niezmiernie ważnym dla bezpieczeństwa Polski sojusznikiem, jakim są Stany Zjednoczone Ameryki. Wykazaliśmy praktycznie, że możemy być realnym sojusznikiem, na którym można polegać nawet w najbardziej wymagających sytuacjach.

Jednocześnie doświadczenie polsko-amerykańskiej współpracy w Iraku nauczyło nas, że nie można jej opierać tylko na tradycyjnych sentymentach, na emocjach. Poszliśmy z Amerykanami do Iraku bez większej refleksji pragmatycznej, bez uzgodnienia wielu elementów wspólnego działania. Zaprzepaściliśmy przez to szansę na wsparcie przez USA naszej pozamilitarnej aktywności w Iraku.

Ale ta lekcja nie poszła na marne. Nauczyliśmy się, że z Amerykanami należy zawsze rozmawiać konkretnie, umieć uzasadniać własne potrzeby, oczekiwania i stanowisko, być inicjatywnym, a nie czekać biernie na bieg wypadków. Wykorzystaliśmy tę lekcję w znacznym stopniu, choć jeszcze nie w pełni, w negocjacjach w sprawie tarczy antyrakietowej. Jestem przekonany, że doświadczenie irackie będzie owocowało w przyszłości w urealnianiu naszych dwustronnych relacji z USA w innych przedsięwzięciach, jakie zapewne w przyszłości będziemy wspólnie podejmować i realizować.

[srodtytul]Przez okulary ministra[/srodtytul]

Natomiast największym minusem naszego udziału w operacji irackiej jest niewykorzystanie zaangażowania wojskowego na rzecz zawiązania współpracy gospodarczej z odbudowywanym państwem irackim. Nie zrzucałbym całej winy za to na Amerykanów, jak niektórzy komentatorzy skłonni są czynić. To w większym stopniu nasza wina. Nie tylko dlatego, że nie zadbaliśmy o to w momencie decydowania się na tę operację. Przez pięć lat, polski rząd patrzył na Irak wyłącznie przez okulary ministra obrony narodowej, nie starając się włączyć do tego innych struktur państwa.

W tych warunkach nasze niedoświadczone firmy, bez wsparcia, zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa, nie miały szans w konkurencji biznesowej w pokonfliktowym, niebezpiecznym środowisku. Gdybyśmy taką ochronę zapewnili, to być może mogłyby się one skuteczniej zakotwiczyć w Iraku.

Nie wykorzystaliśmy do tej pory tych szans, a teraz w ogóle się ich pozbawiamy, wychodząc z Iraku akurat w momencie, gdy pojawia się tam nadzieja na stabilizację sytuacji. Podjęliśmy decyzję o wycofaniu wojsk z pobudek politycznych, na podstawie przesłanek wyborczych, a nie kalkulacji i ocen strategicznych.

[srodtytul]Błąd strategiczny[/srodtytul]

Kalendarz nie jest nigdy dobrym instrumentem analiz strategicznych. Nie ulega wątpliwości, że jeżeli nas już tam, na miejscu, nie będzie, to będzie nam o wiele trudniej robić jakiekolwiek interesy z odnawiającym się Irakiem. Znów ubiegną nas inni, i to głównie ci, którzy w Iraku wojskowo w ogóle nie byli obecni. Szkoda tym bardziej traconej szansy, że mieliśmy do niedawna w Iraku ambasadora gen. Edwarda Pietrzyka, który miał determinację, aby nasze zaangażowanie wojskowe przekuwać w związki pozawojskowe. Podejrzewam, że zlekceważenie takiej możliwości było jednym z najważniejszych powodów jego niedawnej rezygnacji.

Wycofywanie się z Iraku oceniam krytycznie także z innego punktu widzenia. Otóż jest to element większego manewru polegającego na przeniesieniu priorytetu naszego zaangażowania międzynarodowego z Iraku do Afganistanu. Uznaję to za błąd strategiczny. Lepsza dla Polski byłaby strategia odwrotna: kontynuowanie obecności w Iraku i minimalizowanie zaangażowania w Afganistanie. W Iraku mielibyśmy jakieś szanse na robienie szerszych interesów pozamilitarnych, w Afganistanie nie mamy i nie będziemy mieli żadnych tego typu szans.

[i]Autor jest generałem brygady w stanie spoczynku, profesorem specjalizującym się w wojskowej sztuce operacyjnej. Był wiceministrem obrony narodowej w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?