Już dawno spory polityczne w Polsce nie były tak jałowe jak obecnie. Mimo że batalia między największymi partiami toczy się w najlepsze, a skala wzajemnej agresji nie słabnie nawet na chwilę, w gruncie rzeczy niewiele z tego wynika.
Zmiany sondażowego poparcia PO i PiS są nieduże, konkurencja na razie nie potrafi wykorzystać ich potknięć, a przesłanek, że wkrótce można się spodziewać zasadniczego przełomu w tym względzie, nie widać.
[srodtytul]Twórcze konflikty[/srodtytul]
Wielu komentatorów, a także znaczna część opinii publicznej uważa, że międzypartyjne wojny szkodzą rozwiązywaniu największych polskich problemów. W harmidrze oskarżeń, ataków i inwektyw ginie troska o dobro wspólne, a pozytywne, merytorycznie uzasadniane projekty z miejsca są wikłane w polityczny kontekst i droga do ich realizacji znacznie się wydłuża. Niewątpliwie tak czasem bywa.
Z drugiej strony łatwo wskazać przykłady, że ostry konflikt polityczny miał pozytywne skutki dla zwalczania patologii utrudniających rozwój Polski. Najbardziej klasyczna pozostaje zawierucha, która obaliła rządy SLD po ujawnieniu afery Rywina. Dzięki ostrej kampanii propagandowej PiS i PO, wspartej przez czołowe media, klimat dla korupcji w Polsce znacznie się pogorszył, choć samo zjawisko nie ominęło później obu partii. Także przedwyborczy spór PO i PiS z 2005 r. w pierwszej fazie wniósł wiele ożywczego fermentu do dyskusji politycznej.