[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/24/andrzej-mrozowski-tomasz-sekielski-minister-drzewiecki-w-rekach-kominiarzy/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Prawie 200 lat minęło od napisania tych słów przez Aleksandra Fredrę i nadal są one aktualne. Dziennikarz zajmujący się polityką i politykami natyka się czasem na sprawy, które można zaklasyfikować jako ich życie prywatne. Od wrażliwości dziennikarza zależy wówczas, czy uznaje, że należy je podać do wiadomości publicznej, bo informacja o nich poszerza wiedzę o tym, jak dany polityk może sprawować funkcję publiczną, czy przemilczeć, bo owe sprawy nic do tej wiedzy nie wnoszą. Nataki dylemat natknęliśmy się w redakcji programu "Teraz my", szukając informacji o amerykańskich posiadłościach ministra.
[srodtytul]Zaczęło się od Palikota[/srodtytul]
Wszystko zaczęło się od konferencji prasowej partyjnego kolegi Mirosława Drzewieckiego. Poseł Janusz Palikot zachęcał na niej Polaków, by kupowali tanie z powodu kryzysu domy w Ameryce. Postanowiliśmy naszym widzom jednego z takich przezornych Polaków pokazać.
Gazety już wcześniej donosiły, że apartament na Florydzie ma minister Drzewiecki. Potrzebny nam był adres, by apartament sfilmować i pokazać widzom. Szukając go w amerykańskim Internecie, natknęliśmy się na bazę danych intelius.com w której było nazwisko Mirosław Drzewiecki – ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu opatrzone adnotacją, że był zatrzymany przez policję, i z odesłaniem do numeru sprawy sadowej, jaką się to zatrzymanie skończyło. Nie znam dziennikarza, który by nie poszedł dalej inie zajrzał do akt sądowych. Wynikało z nich jasno, że w sylwestra 1999 roku minister szarpał się z żoną, o czym powiadomiła policjanta ona sama i co potwierdziło dwóch świadków. Informacje o bójce między małżonkami zaklasyfikowaliśmy jako dotyczącą życia prywatnego, niemającą wpływu na sposób, w jaki minister pełni swój urząd.