Minister Drzewiecki w rękach kominiarzy

Na całym cywilizowanym świecie uważa się, że polityk, który raz pod przysięgą skłamał, może to robić częściej, nie powinien więc piastować ważnych publicznych urzędów – piszą publicyści TVN Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski

Publikacja: 24.11.2008 21:13

Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski

Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Red

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/24/andrzej-mrozowski-tomasz-sekielski-minister-drzewiecki-w-rekach-kominiarzy/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Prawie 200 lat minęło od napisania tych słów przez Aleksandra Fredrę i nadal są one aktualne. Dziennikarz zajmujący się polityką i politykami natyka się czasem na sprawy, które można zaklasyfikować jako ich życie prywatne. Od wrażliwości dziennikarza zależy wówczas, czy uznaje, że należy je podać do wiadomości publicznej, bo informacja o nich poszerza wiedzę o tym, jak dany polityk może sprawować funkcję publiczną, czy przemilczeć, bo owe sprawy nic do tej wiedzy nie wnoszą. Nataki dylemat natknęliśmy się w redakcji programu "Teraz my", szukając informacji o amerykańskich posiadłościach ministra.

[srodtytul]Zaczęło się od Palikota[/srodtytul]

Wszystko zaczęło się od konferencji prasowej partyjnego kolegi Mirosława Drzewieckiego. Poseł Janusz Palikot zachęcał na niej Polaków, by kupowali tanie z powodu kryzysu domy w Ameryce. Postanowiliśmy naszym widzom jednego z takich przezornych Polaków pokazać.

Gazety już wcześniej donosiły, że apartament na Florydzie ma minister Drzewiecki. Potrzebny nam był adres, by apartament sfilmować i pokazać widzom. Szukając go w amerykańskim Internecie, natknęliśmy się na bazę danych intelius.com w której było nazwisko Mirosław Drzewiecki – ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu opatrzone adnotacją, że był zatrzymany przez policję, i z odesłaniem do numeru sprawy sadowej, jaką się to zatrzymanie skończyło. Nie znam dziennikarza, który by nie poszedł dalej inie zajrzał do akt sądowych. Wynikało z nich jasno, że w sylwestra 1999 roku minister szarpał się z żoną, o czym powiadomiła policjanta ona sama i co potwierdziło dwóch świadków. Informacje o bójce między małżonkami zaklasyfikowaliśmy jako dotyczącą życia prywatnego, niemającą wpływu na sposób, w jaki minister pełni swój urząd.

[srodtytul]Krzywoprzysięstwo[/srodtytul]

Przyglądając się jednak aktom sprawy, zauważyliśmy, że minister najprawdopodobniej popełnił w amerykańskim sądzie krzywoprzysięstwo. Zeznał, że nie ma środków na wynajęcie adwokata, musi więc skorzystać z usług obrońcy z urzędu. Dysponował wtedy majątkiem wartym miliony. Minister, wówczas poseł, powiedział w naszym programie, że będąc na Florydzie, posługiwał się paszportem dyplomatycznym, a więc przebywał w USA nie jako osoba prywatna, lecz jako urzędnik państwowy. Właśnie wtedy własnym podpisem potwierdził nie tylko swe ubóstwo, ale także to, że występując przed sądem, korzystał z usług tłumacza przysięgłego, a więc wszystko, co do niego mówiono lub dawano mu do podpisu, rozumiał. Informacja o tym, że minister poświadczył nieprawdę, choć działo się to osiem lat temu, wydała nam się ważna.

Na całym cywilizowanym świecie polityk przyłapany na poświadczeniu nieprawdy staje się politykiem drugiej kategorii. Uważa się, że ktoś, kto raz pod przysięgą skłamał, może to robić częściej, nie może więc piastować ważnych publicznych urzędów. Wbrew temu, co pisał w "Gazecie Wyborczej" Paweł Wroński, nasza ekipa ustaliła, jakie są standardy wypełniania ankiet zatrzymania i że pytanie o dochody jest pytaniem ostan posiadania w ogóle, a nie tylko w Ameryce. Gdyby pytano o dochody tylko amerykańskie, mówił nam prawnik praktykujący w USA, nawet nasi milionerzy mogliby uchodzić za biedaków, bo często swe majątki lokują zagranicą. Inny amerykański prawnik zaklasyfikował tego rodzaju postępowanie jako krzywoprzysięstwo.

Oczywiście pojawił się dylemat, czy podawać sprawę do wiadomości publicznej, u jej podstaw leży bowiem czysto rodzinny i tabloidalny incydent szarpaniny małżeńskiej. Uznaliśmy jednak, że podejrzenie, iż minister polskiego rządu z łatwością okłamuje wymiar sprawiedliwości, jest informacją ważną w kontekście funkcji publicznej, jaką sprawuje.

[srodtytul]Minister wciągnął żonę [/srodtytul]

Wbrew temu, co sugeruje nam redaktor Wroński, nie chcieliśmy ustalić, czy minister bije żonę czy nie. Chcieliśmy zapytać ministra, czemu, co wynika z dokumentów, poświadczył nieprawdę przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. Zwłaszcza że sam minister mówił, "że poseł powinien wymagać od siebie więcej niż każdy inny obywatel". Dlatego inaczej niż redaktor Wroński nie uznaliśmy sprawy za"kruchą", bo to, jakie kwalifikacje do rządzenia ma polityk, według nas sprawą "kruchą" nie jest.

Prawdę mówiąc, myśleliśmy, przygotowując program, że minister Drzewiecki tak jak my będzie się chciał nad sprawą "bicia żony" przemknąć jako nad kwestią wstydliwą i rodzinną. Myśleliśmy, że tak jak my będzie wolał się zająć wyjaśnianiem, dlaczego w amerykańskim sądzie złożył niezgodne z prawdą oświadczenie, i wyjaśnieniem tego, czy taki czyn popełniony w przeszłości może mieć jakiś wpływ na wykonywaną obecnie przez niego funkcję ministra.

Ku naszemu zaskoczeniu to minister się domagał, by w programie wzięła udział jego żona. My nie chcieliśmy jej do tej sprawy mieszać, uważając, że zaproszenie jej do programu, czy też nagranie, byłoby tabloidyzacją. Nie to przecież miało być głównym tematem audycji. Jednak minister takich oporów nie miał. Wciągnął żonę do programu, podając numer jej komórki i żądając połączenia się z nią.

Uznał, że lepiej jest na antenie roztrząsać rodzinne sprawy, bo będzie mógł się przedstawić jako kochający mąż, co żona potwierdzi bez względu na to, jak wydarzenia sprzed ośmiu lat opisano w policyjnym raporcie, niż rozmawiać o tym, czy fakt poświadczania nieprawdy kompromituje go jako osobę publiczną. To polityk uciekł w tabloidyzację, bo wydawała mu się ona bezpieczniejsza niż rozmowa o twardych niepodważalnych faktach zapisanych w dokumentach amerykańskiego sądu.

[srodtytul]Insynuacje poważnego dziennika[/srodtytul]

Oczywiście także my nie jesteśmy bez winy. Prawdą jest bowiem, że dziennikarz telewizyjny chce, by jego program był atrakcyjny dla publiczności i by oglądało go wielu widzów. Autorzy programu publicystycznego, zwłaszcza nadawanego w stacji komercyjnej, zawsze muszą ten aspekt brać pod uwagę. Wiadomo zaś, że pewien stopień tabloidyzacji programu oglądalność podnosi.

Przykładem takiego tabloidalnego zachowania wszystkich polskich mediów może być ostatnia sprawa poseł Elżbiety Kruk. Obserwując dziwne grymasy jej twarzy i słuchając niewyraźnej mowy, dziennikarze słusznie stawiali pytania oto, czy nie pełni ona poselskich obowiązków pod wpływem alkoholu. Twardych dowodów na to nie było, bo pani poseł odmówiła zbadania się alkomatem, ale podejrzenia, insynuacje o chorobie alkoholowej formułowały nie tabloidy, lecz poważny dziennik.

Przyznaję, że i naszemu programowi zdarza się skręcać w stronę tabloidu, ale staramy się to robić ostrożnie, by nie przekroczyć granicy dobrego smaku. Może tym razem nam się to nie udało? Jeśli tak, to nie pozostaje nam nic innego, jak odwołać się do słów Aleksandra Fredry zacytowanych na początku. Gdy przygotowujemy program, przyświeca nam idea "czyszczenia" życia publicznego z kłamstwa, hipokryzji, nieuczciwości. Czasem jak kominiarze sami się przy tym czyszczeniu ubrudzimy.

[i]Autorzy są dziennikarzami TVN iTVN24, autorami cotygodniowego programu "Teraz my"[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/24/andrzej-mrozowski-tomasz-sekielski-minister-drzewiecki-w-rekach-kominiarzy/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Prawie 200 lat minęło od napisania tych słów przez Aleksandra Fredrę i nadal są one aktualne. Dziennikarz zajmujący się polityką i politykami natyka się czasem na sprawy, które można zaklasyfikować jako ich życie prywatne. Od wrażliwości dziennikarza zależy wówczas, czy uznaje, że należy je podać do wiadomości publicznej, bo informacja o nich poszerza wiedzę o tym, jak dany polityk może sprawować funkcję publiczną, czy przemilczeć, bo owe sprawy nic do tej wiedzy nie wnoszą. Nataki dylemat natknęliśmy się w redakcji programu "Teraz my", szukając informacji o amerykańskich posiadłościach ministra.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?