[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/12/02/pawel-spiewak-dowalic-kaczynskiemu/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Polityka zagraniczna prezydenta Lecha Kaczyńskiego ukierunkowana na wspieranie naszych wschodnich sąsiadów i opierająca się na założeniu, że postawa Polski wobec Rosji musi być twarda, jest według mnie mało elastyczna. Bliższa mi jest polityka rządu Donalda Tuska, która zakłada wyważenie racji i nieblokowanie rozmówi między Unią a Rosją. Czasem wydaje mi się, że prezydent jeżdżący tylko za nasze wschodnie granice jest zakładnikiem pisowskiej polityki zagranicznej i jej antyrosyjskiej retoryki.
[srodtytul]Zagrożenie medialne [/srodtytul]
Jeśli jednak chodzi o osławiony incydent w Gruzji z udziałem polskiego prezydenta, to nie był to wynik przypływu ułańskiej fantazji – jak sugerują niektórzy – lecz konsekwentne działanie prezydentów Micheila Saakaszwilego i Lecha Kaczyńskiego. Obaj chcieli pokazać, że Rosja nie dotrzymuje umowy z Zachodem odnośnie do jej obecności militarnej na terytorium Gruzji. W dużej mierze im się to udało. Dowiedli też, że postawa Unii Europejskiej powinna być twardsza, jeśli ma przynieść korzystne dla Gruzji skutki.
W mojej ocenie wyprawa do obozu uchodźców nie stanowiła dla prezydenta żadnego zagrożenia. To raczej media tak to wydarzenie wykreowały. Napotkani żołnierze rosyjscy czy też raczej – jak się okazało – osetyjscy milicjanci strzelali, bo po prostu wystraszyli się nadjeżdżającej kolumny samochodów.