Na nowo rozgorzała dyskusja wokół początku i schyłku ludzkiego życia. Dotyczy ona zapłodnienia in vitro i testamentu życia. W zakresie in vitro do tej pory obowiązuje wolna amerykanka w działaniu, gdyż nie ma w tej dziedzinie żadnych rozwiązań prawnych. Jeżeli nie ma prawa, to wszystko jest dopuszczalne. Można więc powiedzieć, że wszystko w tym zakresie jest niekontrolowane. Z tej racji podpisanie konwencji bioetycznej Rady Europy z Oviedo z 1997 roku jest konieczne, gdyż daje możliwość prawnego uregulowania spraw związanych z zapłodnieniem in vitro.
Niejednokrotnie można usłyszeć, że in vitro to kwestia światopoglądu katolickiego. A skoro tak, to osoby, które nie są katolikami, mogą swobodnie i dowolnie z zapłodnienia pozaustrojowego korzystać. Tymczasem nie jest to problem konfesyjny, lecz rzeczywisty problem prawny i moralny dotyczący każdego człowieka bez względu na przekonania religijne. Dotyczy on bowiem godności osoby ludzkiej, a wspomniana godność potwierdzona jest we wszystkich prawnych dokumentach międzynarodowych.
Warto chociażby przypomnieć stanowisko Parlamentu Europejskiego i Europejskiej Komisji Praw Człowieka opublikowane w „Journal Officiel” – „embrion i płód ludzki muszą korzystać we wszystkich okolicznościach z takiego poszanowania, które przysługuje godności ludzkiej”. Oznacza to, że głównym kryterium nie jest światopogląd religijny, lecz szacunek dla godności osoby ludzkiej i jej podstawowych praw, w tym prawa do życia i do jego godnego przekazywania. To w tym duchu Jan Paweł II w 1993 roku – mówiąc o etycznych problemach genetyki – podkreślił, że godność osoby ludzkiej nie wynika „z jej obecnych lub przyszłych działań ani też z tego, czym może się stać, a co można przewidzieć na podstawie genomu: wynika natomiast z jej cech istotowych, ze zdolności związanych z jej naturą”.