[link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/12/21/gejsze-ale-tutejsze/" "target=_blank]Skomentuj[/link]
Ktoś ładnie opisał pedagogikę rodzinną jako proces polegający na uczeniu dziecka przez pierwsze 12 miesięcy jego życia mówienia i chodzenia oraz poświęcanie następnych wielu lat na napominanie go, żeby się nie wierciło i stuliło gębę. Podobnie jest z pedagogiką społeczną. Osoby uważające się za rodziców III Rzeczypospolitej, której społeczeństwo – jak uważają – osobiście postawili na nogi i zachęcili do gadania, dokładają teraz wysiłków, aby skłonić wychowanków do siedzenia potulnie we wskazanym kącie, nieodzywania się bez pytania, a jeśli już, to odpowiadania w sposób właściwy zarówno co do formy, jak i treści. Trzeba przyznać, że większość wychowanków jest dość chętna i pojętna. Zdarzają się jednak jednostki krnąbrne.
[srodtytul]Zwyrodnienie medialne[/srodtytul]
To jest chyba najlepsze, najbardziej racjonalne i równocześnie wpisujące się bardzo zgrabnie we współczesność wyjaśnienie dziwacznego i trudnego do zrozumienia konfliktu pomiędzy „Gazetą Wyborczą" i telewizją TVN przy okazji nagrodzenia Bogdana Rymanowskiego przez środowisko dziennikarskie tytułem Dziennikarza Roku 2008.
Za co? – zapytał gromko Piotr Pacewicz z „Gazety". I oczywiście, jak zawsze bywa z takimi pytaniami, sam sobie odpowiedział. Za nic. Za karuzelę głupoty, za promowanie obelg, za magiel, za wszechobecność polityków na antenie i napuszczanie ich wzajemnie na siebie. To w ogóle nie jest dziennikarstwo – taką diagnozę postawił Pacewicz.