[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/01/15/czas-skonczyc-z-kastowymi-przywilejami/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Zasada liberum veto, uznawana potocznie za symbol ustrojowej zgnilizny dawnej Rzeczypospolitej oraz główną przyczynę niemożności jej zreformowania, nie została wprowadzona przez żadną sejmową konstytucję ani przywilej monarchy. Nie miała w ogóle, mówiąc dzisiejszym językiem, żadnej podstawy prawnej. Był to tylko pewien utarty obyczaj; zgubny w skutkach, ale wynikający ze szlachetnych intencji, uzasadniany szacunkiem dla wolności i przede wszystkim niezwykle wygodny dla wszystkich "graczy politycznych" owej doby.
Liberum veto nie trzeba było więc w żaden sposób "likwidować", odejście od niego nie wymagało żadnych aktów prawnych, niczego w ogóle, poza drobnostką – wolą zmiany. Gdy się ona pojawiła, sprawa przestała być najmniejszym problemem, załatwiono ją w pięć minut, po prostu zwołując Sejm Wielki pod węzłem konfederacji. Jednak, jak pamiętamy, nasi przodkowie zdobyli się na to dopiero w ostatniej chwili, jak się rychło miało okazać – za późno.
[srodtytul]Państwo niemożności [/srodtytul]
Istnieje wyraźna analogia pomiędzy patologiami dawnej Rzeczypospolitej a tymi, które krępują rozwój współczesnej Polski i przez demoralizację niszczą jej społeczną tkankę. Dawna Rzeczpospolita, im dalej od jej "złotego wieku", tym bardziej była rzecząpospolitą tylko w teorii, w praktyce bowiem nic w niej nie mogło się stać wbrew potężnym magnackim koteriom.