Karygodny grzech obiektywizmu

Czy chodzi o to, że autorzy "Odwetu", przedstawiając wojenną Nowogródczyznę, nie zastosowali narracji, która za jedynie obowiązujący uznaje żydowski punkt widzenia? – zastanawia się publicysta

Aktualizacja: 19.02.2009 07:46 Publikacja: 18.02.2009 19:07

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/18/piotr-skwiecinski-karygodny-grzech-obiektywizmu/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Wycofanie przez Agorę wydanej przez siebie książki ("Odwet. Prawdziwa historia braci Bielskich" dziennikarzy "Gazety Wyborczej" Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego) to sytuacja bezprecedensowa. Oto wielki dziennik publikuje książkę na ważny temat (relacje polsko-żydowskie), reklamuje ją, a po negatywnej recenzji dwojga naukowców (Dariusza Libionki i Moniki Adamczyk-Garbowskiej) nie tylko nie broni swych autorów, ale podejmuje upokarzającą decyzję. Czemu?

[srodtytul]Zatruta mołojecka sława[/srodtytul]

Na łamach "GW" Libionka i Adamczyk wytykają Głuchowskiemu i Kowalskiemu błędy. Częściowo słusznie. Dziennikarze "Wyborczej" zbytnio dali się ponieść pragnieniu mołojeckiej sławy. Większość podanych przez nich faktów pochodzi z dzieła prof. Nechamy Tec, co twórcy "Odwetu" zaznaczyli w niewystarczającym stopniu. To błąd, ale moim zdaniem – w książce dziennikarskiej, nieaspirującej do miana naukowej – niedyskwalifikujący.

Podobnie błędna jest nadmierna kreacyjność autorów, którzy wiele sytuacji, znanych jedynie z suchych opisów, przedstawiają niesprzecznie z tymi opisami, ale puszczając wodze fantazji. Wygląda to tak: z relacji historycznej wiemy tyle: X spotkał się z Y, ustalili to i to. A Głuchowski z Kowalskim dodają, że spotkanie odbyło się o zmierzchu, w stodole, bohaterowie pili bimber, a w odległości 200 metrów przejechał patrol.

To maniera, z którą nie mogę się zgodzić – zarówno jako absolwent historii, jak i dziennikarz. Ale znów – nie sądzę, aby dyskwalifikowała autorów w stopniu takim, jak wydaje się sugerować decyzja Agory. Choć ta nonszalancja doprowadziła dziennikarzy do błędu rzeczowego – opierając się na niewystarczających przesłankach opisali jednego z drugoplanowych bohaterów książki jako Polaka, podczas gdy w rzeczywistości był on Żydem.

Ale książka ma wiele zalet. Bo Głuchowski z Kowalskim nie ograniczyli się do sfabularyzowania odkryć historyków. Sami odkryli nowe fakty, których recenzenci nie kwestionują. Rozmawiali z osobami, do których historycy nie dotarli. A co najważniejsze – mimo błędów ich książka radykalnie zwiększa wiedzę przeciętnego czytelnika o wojennych losach Kresów. Przekonująco też – w każdym razie dla mnie – uzasadnia tezę, że oddział Bielskich nie uczestniczył w masakrze polskich chłopów w Nalibokach.

Dlaczego więc Agora odbiera "Odwet" czytelnikom?

[srodtytul]Mniej obecni w Nalibokach[/srodtytul]

Trop znajdujemy w odpowiedzi Głuchowskiego. Stwierdził on, że recenzenci "nigdzie tego nie piszą, bo naraziliby się na konieczność dowiedzenia swych słów, ale niedwuznacznie sugerują, że oto mamy z jednej strony plagiat, a z drugiej – książkę celowo ignorującą ważkie wątki rzucające złe światło na nieżydowskie otoczenie, w jakim przyszło działać leśnej Jerozolimie Bielskich". Libionka i Adamczyk ripostowali: "Kompletnym nieporozumieniem, a raczej objawem złej woli, jest sugestia, że w rzeczywistości chodziło nam o napiętnowanie autorów jako kryptoantysemitów".

Odnoszę wrażenie, że Głuchowski ma wiele racji. Świadczy o tym konstrukcja tekstu Libionki i Adamczyk. Zwracają oni uwagę (choć w sposób przesadny) na rzeczywiste błędy dziennikarzy, zarazem jednak te segmenty, które można byłoby uznać za naukowo -krytyczne, przemieszane są z atakami i sugestiami o zgoła nienaukowej temperaturze emocjonalnej.

Libionka i Adamczyk mają wyraźnie za złe Głuchowskiemu i Kowalskiemu nie tylko błędy, lecz także to, iż nie przedstawili Tewjego Bielskiego jako świętego. Zarzucają im wręcz, że dążą do jego demonizacji. A w każdym razie wykazują tendencję, by udowodnić, że Bielski "niedobrym facetem był (lubił władzę, alkohol, kobiety i złoto, nie lubił za to polskich wieśniaków)".

Tymczasem dziennikarze przedstawiają Bielskiego jako pełnokrwistego człowieka. Marian Turski określił go jako skrzyżowanie Kmicica, "Hubala" i "Ognia". To postacie fascynujące, również dlatego, że oprócz pozytywnych miały cechy negatywne. Głuchowski i Kowalski pokazują swego bohatera jako postać wielowymiarową. Ani na chwilę nie zapominają jednak o najważniejszym – że to właśnie on uratował około tysiąca skazanych na zagładę ludzi. I że niezależnie od kontrowersyjnych porządków panujących w obozie Bielskich przyjmowano tam każdego Żyda.

Libionka i Adamczyk przyznają autorom "Odwetu", że bronią Bielskich przed nieprawdziwym zarzutem udziału w nalibockiej pacyfikacji. Czynią to jednak w kilku zaledwie zdaniach, poświęcając jednocześnie ogromne segmenty artykułu na… uzasadnianie tezy o nieobecności Bielskich w Nalibokach. W efekcie u mniej uważnych czytelników może powstać wrażenie, że i w tej sprawie dziennikarze nagrzeszyli. Że może i napisali, iż Bielskich w Nalibokach nie było, ale powinni napisać, że nie było ich tam jeszcze bardziej…

W recenzji pojawiają się też ataki na IPN, celowo jakoby przedłużający śledztwo w sprawie Naliboków, by uniknąć oczyszczenia Bielskich z zarzutów. A Głuchowski z Kowalskim – według recenzentów – powinni przede wszystkim zdemaskować tę złowrogą działalność Instytutu, karygodnie natomiast zaniechali tego obowiązku… Mówiąc krótko – wiele wskazuje na to, że potępienie "Odwetu" spowodowane jest mniej błędami autorów, a bardziej – no właśnie, czym?

[srodtytul]Za dobrze o Polakach?[/srodtytul]

Libionka i Adamczyk pytają: "czy może (Głuchowski i Kowalski) tak bardzo zaczęli się utożsamiać z niektórymi bohaterami opisywanych przez siebie wydarzeń, że uznali, iż wszystkie chwyty są dozwolone, aby tylko zdążyć przed premierą filmu?". To ważne zdanie. Kim bowiem są ci nienazwani "bohaterowie wydarzeń", którymi fascynacja sprowadziła dziennikarzy "GW" na złą drogę? Na pewno nie są to Bielscy, którymi Głuchowski z Kowalskim według recenzentów nie tylko się nie fascynują, ale wręcz chcą ich zohydzić. Nie są to też Rosjanie.

Adamczyk i Libionka posługują się językiem aluzji, mamy więc prawo stawiać hipotezy, o co im chodzi. Uprawniona – moim zdaniem – interpretacja tego kluczowego zdania recenzji odczytywanego w kontekście wydźwięku całego artykułu jest następująca: myślowa zbrodnia Głuchowskiego i Kowalskiego to fascynacja polskimi partyzantami z Kresów. Partyzantami, o których – zdaniem recenzentów – Głuchowski i Kowalski piszą o wiele za dużo.

Za dużo i za dobrze. Bo "pominęli w zasadzie problem stosunku polskiej konspiracji do uzbrojonych i nieuzbrojonych uciekinierów z gett". "Ich interpretacje nie wychodzą poza popularny w Polsce antykomunistyczny paradygmat opisu konfliktu polsko -sowieckiego", bo "relacje między partyzantką sowiecką a partyzantką polską były bardziej skomplikowane, niż wynika z wywodu autorów".

Czy chodzi o to, że autorzy "Odwetu", przedstawiając wojenną Nowogródczyznę, nie zastosowali tej narracji, która za jedyny obowiązujący przy opisywaniu spraw związanych z Holokaustem uznaje żydowski punkt widzenia? A za jedyną rację godną zrozumienia uznaje tę żydowskich ofiar, za nieistotne uważając racje wszystkich innych aktorów tragedii, włącznie z polskimi ofiarami okupacji?

Libionka i Adamczyk, posługując się językiem aluzji, narażają się na takie pytania. Także na pytanie, o co im chodzi w cytowanym wyżej zdaniu o "bardziej skomplikowanych" relacjach między partyzantkami polską i radziecką. Bo akurat komplikację tych relacji, włącznie z wallenrodycznymi decyzjami akowców, Głuchowski z Kowalskim oddają bardzo dobrze. Czy chodzi o to, że inaczej – niż zdają się sądzić autorzy "Odwetu" – rozłożone były w konflikcie polsko -rosyjskim racje moralne? Jeśli tak, to należałoby to napisać otwarcie. Wtedy byłoby miejsce na dyskusję, teraz można tylko pytać.

Ponieważ Libionka i Adamczyk wolą aluzje od stawiania tez, spróbujmy zrekonstruować, co mogli mieć na myśli, pisząc, że Głuchowski z Kowalskim "pominęli w zasadzie problem stosunku polskiej konspiracji do uzbrojonych i nieuzbrojonych uciekinierów z gett" i "opisując brutalne nieraz działania partyzantów Bielskiego wobec ludności wiejskiej, skupili się na ich przebiegu i skutkach, a nie przyczynach tej sytuacji. Nie pada pytanie, dlaczego Żydzi – obywatele RP – trafiają masowo do sowieckiej partyzantki".

[srodtytul]Za mało o antysemityzmie?[/srodtytul]

Rozumiem, że ich zdaniem autorzy "Odwetu" niedostatecznie uwypuklili rolę polskiego antysemityzmu.

Głuchowski z Kowalskim podają liczne przykłady antysemickich działań Polaków (posuwających się niekiedy do udziału w dokonywanej przez Niemców zagładzie). Piszą o dokonywanych przez Polaków pogromach. Cytują też mało znany rozkaz Jana Piwnika "Ponurego", w którym posługuje się on jawnie antysemickim językiem ("bandy żydowsko-bolszewickie"). Syntezy unikają. Może za bardzo.

Wydaje się, że głównym a niedopowiedzianym zarzutem Libionki i Adamczyk wobec nich jest to, iż nie stawiają oni tezy, że to antysemityzm legł u podstaw konfliktu między polskimi chłopami a żydowską partyzantką. Jeśli tak, to recenzenci nie mają racji. Bo byłaby to teza fałszywa.

Antysemityzm był w tamtym czasie w Polsce powszechny, podobnie jak obojętność, a niekiedy satysfakcja z mordowania Żydów. Ale nawet gdyby tego nie było, relacje miedzy Bielskimi a wieśniakami byłyby podobne. Antysemityzm co najwyżej podsycał ognisko, które rozpalił obiektywny konflikt interesów między żyjącymi w nędzy, czasem na granicy śmierci głodowej chłopami a odbierającymi im dobytek Niemcami, Rosjanami i ukrywającymi się Żydami. Konflikt, w którym Żydzi byli najsłabsi.

A taka jest natura człowieka, że jeśli nie jest świętym, broni tej resztki dobytku, która oddziela go od niebezpieczeństwa śmierci. Czyni tak niezależnie od przynależności narodowej, uprzedzeń czy nienawiści.

Niestety, wiele wskazuje na to, że "Gazeta" wystąpiła przeciw własnym dziennikarzom nie tylko – i nie tyle – dlatego, że popełnili błędy. Ale dlatego, że niewystarczająco precyzyjnie wyczuwając obowiązującą linię historyczno -ideową, zgrzeszyli czymś, co kiedyś nazywano obiektywizmem.

[i]Autor jest dziennikarzem i publicystą, absolwentem historii Uniwersytetu Warszawskiego, współpracownikiem "Rzeczpospolitej"[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/18/piotr-skwiecinski-karygodny-grzech-obiektywizmu/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Wycofanie przez Agorę wydanej przez siebie książki ("Odwet. Prawdziwa historia braci Bielskich" dziennikarzy "Gazety Wyborczej" Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego) to sytuacja bezprecedensowa. Oto wielki dziennik publikuje książkę na ważny temat (relacje polsko-żydowskie), reklamuje ją, a po negatywnej recenzji dwojga naukowców (Dariusza Libionki i Moniki Adamczyk-Garbowskiej) nie tylko nie broni swych autorów, ale podejmuje upokarzającą decyzję. Czemu?

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?