Magiczne słowo „cyfryzacja”

W dobie kryzysu cyfryzacja może mieć paradoksalnie swoje pięć minut. To przecież tania forma rozrywki i spędzania czasu – pisze wiceprezes TVP

Aktualizacja: 20.02.2009 07:44 Publikacja: 20.02.2009 01:06

Magiczne słowo „cyfryzacja”

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Od kilku lat media i politycy z chęcią zajmują się problemem cyfryzacji mediów elektronicznych. Media przede wszystkim słusznie zwracają uwagę na różne zaniedbania i brak decyzji, politycy natomiast chętnie mówią o „potrzebie” i „konieczności”. Problem polega na tym, że politycy głównie mówią, a problemy pozostają.

Dopiero teraz dzięki współpracy regulatorów rynku, Urzędu Komunikacji Elektronicznej i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ma szanse rozpocząć się proces zagospodarowywania pierwszego multipleksu (miejsca dla pierwszych siedmiu kanałów cyfrowych nadawanych naziemnie).

Cyfryzacja to przejście z nadawania sygnału w wersji analogowej na wersję cyfrową. Widz (skupię się na problemie telewizji) otrzyma dzięki temu obraz lepszej jakości z lepszym dźwiękiem, zwiększy się także liczba dostępnych kanałów telewizyjnych dla przeciętnego Polaka. W całej tej toczącej się z większą lub mniejszą swadą dyskusji medialno-politycznej prawie nikt nie próbuje wyjaśnić całości problemu.

W istocie rozmawiamy przecież o jednym ze sposobów cyfryzacji mediów elektronicznych – cyfryzacji naziemnej. Cyfryzacja bowiem to nie tylko cyfryzacja naziemna będąca w centrum uwagi, ale także kablowa i satelitarna, że wymienię te najbardziej popularne.

[srodtytul]Problem cywilizacyjny[/srodtytul]

Cyfryzacja, patrząc na problem od strony czysto technicznej, nie jest procesem nadmiernie skomplikowanym. Standardy są znane, a wiele państw w całości już przeszło ten proces. Cyfryzacja to zjawisko o charakterze cywilizacyjnym, stąd obok niewidzialnej (a ostatnio w kryzysie coraz bardziej widzialnej) ręki rynku potrzebna jest koncepcja i działanie państwa w tej sprawie.

Nie na darmo w Unii Europejskiej funkcjonuje pojęcie „wykluczenie cyfrowe”, czyli pozbawienie części obywateli, głównie ze względów ekonomicznych, dostępu do mediów elektronicznych w nowoczesnej wersji. Czy Polska radzi sobie z tym wyzwaniem cywilizacyjnym? Cyfryzacja w Polsce trwa już od kilku lat.

Tak, problemem dziś nie jest rozpoczęcie procesu, ale takie dalsze jego ukształtowanie, aby gdy skończy się ochrona sygnału analogowego (2015 rok), nie trzeba było załamywać rąk, że mogło być lepiej.

[wyimek]W Unii Europejskiej funkcjonuje pojęcie „wykluczenie cyfrowe”, czyli pozbawienie części obywateli dostępu do mediów elektronicznych w nowoczesnej wersji[/wyimek]

Podsumujmy stan rzeczy. Mamy w kraju około 13 mln gospodarstw domowych. Platformy satelitarne zagospodarowały (scyfryzowały, rzec by można) ponad 4,5 mln gospodarstw domowych, a więc około 1/3. Mająca około 40 proc. rynku telewizja kablowa coraz szybciej cyfryzuje swoją sieć. To były i są działania rynku i tu rola państwa była i jest znikoma. Tak więc w niejako naturalnym zasięgu naziemnej telewizji cyfrowej zostaje 30 – 40 proc. gospodarstw domowych. To widzowie, którzy za pomocą zwykłych anten odbierają dwa – trzy, czasem nieco więcej kanałów telewizyjnych nadawanych naziemnie. Dyskusja, która przetacza się przez media, w istocie dotyczy więc głównie tej grupy widzów.

Tak czy owak to na państwie i jego organach spoczywa obowiązek, aby ten skok cywilizacyjny był dostępny dla każdego obywatela niezależnie od jego statusu materialnego i miejsca zamieszkania. Pojawiały się nieśmiałe głosy, by może w ogóle zrezygnować z cyfryzacji naziemnej jako nieefektywnej. Nie zmieniłoby to jednak faktu, że za cyfryzację albo raczej za zapewnienie obywatelom do niej dostępu odpowiedzialne jest państwo.

[srodtytul]Multipleksy i satelity[/srodtytul]

Zatrzymajmy się więc przy problemie cyfryzacji naziemnej.

W relacjonowanych zdezorientowanym czytelnikom dyskusjach padają rozmaite nazwy, w tym tajemnicze multipleksy, o które walczyć mają nadawcy. Uprośćmy sprawę – zgodnie z przyjętym w Genewie planem podziału tzw. widma (spectrum) w Polsce miało być do wykorzystania osiem tzw. multipleksów, czyli, mówiąc inaczej, częstotliwości pozwalających przy dzisiejszej technice na nadawanie w sumie mniej więcej 56 kanałów telewizyjnych.

Stopniowo liczba tych multipleksów, choć żaden jeszcze nie został uruchomiony, zaczęła topnieć. Z ośmiu zrobiło się sześć, mówiono o czterech i o trzech. Prosta arytmetyka wskazywałaby, że sześć to 42 programy, a trzy to tylko 21. Gdy mowa o zmniejszaniu liczby multipleksów, chodzi o deklaracje czy stwierdzenia padające z ust przedstawicieli regulatorów (UKE, KRRiT), a więc reprezentantów państwa. Deklaracji ze strony rządu, czyli ministerstw, do tej pory brak. Aby sobie uzmysłowić, że jest to jednak problem, warto przypomnieć, iż dziś w analogowych sieciach kablowych jest kilka razy więcej kanałów (w cyfrowych oczywiście jeszcze więcej, o satelitarnym odbiorze nie wspomnę). Krótko mówiąc, nie ma żadnej formalnej decyzji, nie ma jasno zarysowanej perspektywy. Tak więc podmioty mające uczestniczyć w tym procesie nie znają potencjalnej skali przedsięwzięcia, a jest to przecież niezwykle istotne ze względów strategicznych, finansowych i marketingowych.

Z kolei potencjalny odbiorca też nie będzie do końca wiedział, co kupuje. Nie mówiąc już o takich subtelnościach, jak ewentualne zastosowanie standardu DVB – T2 (to standard przyszłości pozwalający zmieścić w jednym multipleksie około 30 proc. więcej kanałów telewizyjnych).

W tej sprawie to państwo jest tym podmiotem, który wyznacza i zakreśla reguły, no ale musi to zrobić w sposób jasny i perspektywiczny – to propozycja numer jeden skierowana właśnie do szeroko rozumianego państwa.

Może warto pomyśleć także o synergii telewizji naziemnej i satelitarnej. Satelitarny przekaz sygnału daje możliwość zaoferowania widzowi niepomiernie większej liczby kanałów telewizyjnych, w tym kanałów nadawanych w technologii wysokiej rozdzielczości HD. Miliony Polaków kupują nowoczesne telewizory, a nadawanie naziemne cyfrowe daje na razie ograniczone możliwości dystrybucji sygnału HD. Do odbioru wystarczy jedno urządzenie – dekoder z możliwością korzystania z dwóch sygnałów.

[srodtytul]Aktywne państwo[/srodtytul]

Aktywna rola państwa w tym procesie to szansa na rzeczywisty sukces cywilizacyjny. Państwo winno wspierać tych, których projekty mają szansę na rzeczywisty sukces – czy to będzie publiczna telewizja, czy też inny podmiot. Rynek, a co za tym idzie i widzowie skorzystają przede wszystkim z dużych projektów.

Dzięki cyfryzacji nie tylko program telewizyjny, ale szereg innych usług może znaleźć drogę właściwie do każdego. W dobie kryzysu cyfryzacja może mieć paradoksalnie swoje pięć minut. To przecież tania forma rozrywki i spędzania czasu.

Nie zapominam o kwestiach finansowych. W celu zapewnienia dekoderów tym, których na to nie stać, można wykorzystać na przykład specjalnie na ten cel stworzoną ulgę podatkową, w grę wchodzi zapewne także sięgnięcie po środki europejskie. Kryzys to czas, w którym powinno się inwestować w infrastrukturę. Tak więc rozumne wspieranie cyfryzacji to także szansa na stymulowanie rozwoju gospodarki, tworzenie nowych miejsc pracy.

Jest to też szansa na budowę społeczeństwa będącego w zasięgu przynajmniej części nowoczesnych osiągnięć cywilizacyjnych. Jeśli w tych przedsięwzięciach istotnym graczem miałaby być telewizja publiczna, to warto powiedzieć, że w latach 2006 – 2008 zrealizowała dobrze zaplanowany program inwestycyjny i jest przygotowana do podjęcia takich wyzwań (od strony technicznej).

Mogę jedynie wyrazić żal, iż nie udało się zrealizować powstałych w Telewizji Polskiej planów dotyczących budowy platformy cyfrowej, inicjowanych jeszcze w 2006 roku. Dziś trzeba wykorzystać obecną sytuację i znaleźć dobrych partnerów do cyfrowej gry. W procesie cyfryzacji potrzebne jest działanie i konsekwencja. Dobrze, jeżeli plan przemówi do wyobraźni konsumentów. Niepotrzebna jest ideologia, potrzebne są wyobraźnia i dostrzeżenie zwykłego widza, bo robimy to dla niego, prawda?

[i]Autor jest historykiem i dziennikarzem. W zawieszonym zarządzie TVP jest wiceprezesem[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę