Często odwiedzam Izrael. Nierzadko pytają mnie tam o PiS. I wcale nie z niepokojem, że partia braci Kaczyńskich, wracając do władzy, mogłaby restaurować reżym IV RP i uwolnić mroczne żywioły drzemiące w polskim narodzie. Przeciwnie, pytają z sympatią i zaciekawieniem. Jak PiS radzi sobie w sondażach? Czy jest szansa, żeby wygrał następne wybory? Co tam słychać u "naszych przyjaciół, braci Kaczyńskich"?
Pytania te mogą się wydać zdumiewające, zwłaszcza w Polsce, gdzie PiS przedstawiany jest jako ostoja prawicy o odcieniu narodowokatolickim (swoją drogą absurd), a co za tym idzie partia z gruntu antysemicka.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/zychowicz/2009/11/18/prawica-najlepszym-przyjacielem-zydow/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Z tego samego powodu konsternację wywołał przebieg sporu o przeszłość Michała Kamińskiego, polityka PiS, który rzeczywiście wywodzi się z tradycji endeckiej i za młodu działał w radykalnym NOP. Oskarżonego o antysemityzm Kamińskiego wziął w obronę naczelny rabin Polski, a ostatnio 27 ważnych brytyjskich Żydów, m.in. członkowie ugrupowania Konserwatywni Przyjaciele Izraela, z którym europoseł PiS współpracuje. Niejeden czytelnik "Gazety Wyborczej" czy "Polityki", czytając o tych wydarzeniach, musiał się skrobać w głowę i zastanawiać: "O co tu chodzi?". Odpowiedź jest prosta: Polska upodabnia się do Zachodu, gdzie prawica i Żydzi od dawna stoją po tej samej stronie barykady.
Niegdyś w zachodniej Europie – podobnie jak w Polsce – ugrupowania prawicowe na ogół nie darzyły Żydów sympatią. Stanowili oni raczej elektorat lewicy i to właśnie ugrupowania z tej strony sceny politycznej reprezentowały ich interesy. Żydowscy przedsiębiorcy uważani byli przez prawicę za zagrożenie ekonomiczne, a liczni żydowscy rewolucjoniści za zagrożenie polityczne. Do tego dochodziły animozje religijne między judaizmem a katolicyzmem.