Pociąg hotelowy "Jan Kiepura" relacji Amsterdam – Warszawa. Po obejrzeniu najnowszej premiery Grzegorza Jarzyny w amsterdamskim Toneelgroep dałem się namówić na koncert "Night of the Proms" w Dortmundzie, bo podobny ma otworzyć sezon muzyczny Stadionu Narodowego w Warszawie.
[srodtytul]Chwila satysfakcji[/srodtytul]
Myślę o tym wszystkim w Poznaniu. Leżę w wagonie sypialnym i patrzę przez okno na tablicę informacyjną: 220 minut opóźnienia! Robię pamiątkowe zdjęcie komórką i przeglądam w Internecie – ten jeszcze nie uległ atakowi zimy! – filmowe pliki z najnowszymi informacjami o komunikacyjnej zapaści Europy. Dziennikarze dociskają premiera Donalda Tuska i spekulują, czy poleci głowa ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.
Dwunasta godzina podróży, czas stanął jak na zimowisku, leżymy na piętrowych łóżkach i opowiadamy sobie z innymi pasażerami anegdotki z podróży przez Niemcy i Holandię.
Najzabawniej było w Duisburgu, gdzie miałem przesiadkę do Dortmundu. Deutsche Bahn zaproponował rozgrzewkę: bieg z peronu nr 1 do peronu nr 13. Ale pech: do pokonania podziemny korytarz długości piłkarskiego boiska, a mam tylko kilkadziesiąt sekund. Nie daję się i spekuluję, co zrobiliby w podobnej sytuacji Robert Lewandowski i Kuba Błaszczykowski, spieszący się do domu zawodnicy Borussi Dortmund, lidera Bundesligi. Bez ich umiejętności dryblerskich nie dało się biec przez tłum, który napierał w przeciwną stronę, jakby pomylił dyscypliny sportowe i grał ze mną w rugby. Dochodzi do zderzeń. Kto się poślizgnął – odpadał z gry.