Śnieg blokuje kolej w Europie

Najzabawniej było w Duisburgu, gdzie miałem kilkadziesiąt sekund na przesiadkę do Dortmundu. Deutsche Bahn zaproponował rozgrzewkę: bieg z peronu nr 1 do peronu nr 13. Kto się poślizgnął, odpadał z gry – kolejową podróż opisuje publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 19.12.2010 19:14

Jacek Cieślak

Jacek Cieślak

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Pociąg hotelowy "Jan Kiepura" relacji Amsterdam – Warszawa. Po obejrzeniu najnowszej premiery Grzegorza Jarzyny w amsterdamskim Toneelgroep dałem się namówić na koncert "Night of the Proms" w Dortmundzie, bo podobny ma otworzyć sezon muzyczny Stadionu Narodowego w Warszawie.

[srodtytul]Chwila satysfakcji[/srodtytul]

Myślę o tym wszystkim w Poznaniu. Leżę w wagonie sypialnym i patrzę przez okno na tablicę informacyjną: 220 minut opóźnienia! Robię pamiątkowe zdjęcie komórką i przeglądam w Internecie – ten jeszcze nie uległ atakowi zimy! – filmowe pliki z najnowszymi informacjami o komunikacyjnej zapaści Europy. Dziennikarze dociskają premiera Donalda Tuska i spekulują, czy poleci głowa ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.

Dwunasta godzina podróży, czas stanął jak na zimowisku, leżymy na piętrowych łóżkach i opowiadamy sobie z innymi pasażerami anegdotki z podróży przez Niemcy i Holandię.

Najzabawniej było w Duisburgu, gdzie miałem przesiadkę do Dortmundu. Deutsche Bahn zaproponował rozgrzewkę: bieg z peronu nr 1 do peronu nr 13. Ale pech: do pokonania podziemny korytarz długości piłkarskiego boiska, a mam tylko kilkadziesiąt sekund. Nie daję się i spekuluję, co zrobiliby w podobnej sytuacji Robert Lewandowski i Kuba Błaszczykowski, spieszący się do domu zawodnicy Borussi Dortmund, lidera Bundesligi. Bez ich umiejętności dryblerskich nie dało się biec przez tłum, który napierał w przeciwną stronę, jakby pomylił dyscypliny sportowe i grał ze mną w rugby. Dochodzi do zderzeń. Kto się poślizgnął – odpadał z gry.

Zdążyłem. Szukam kierownika szybkiego pociągu Deutsche Bahn ICE relacji Frankfurt nad Menem – Hamburg i proszę, żeby poświadczył mi na bilecie ponadtrzygodzinne spóźnienie. Przybija pieczątkę, sycząc "I to są właśnie Niemcy!", najwyraźniej upokorzony, że niemiecka kolej nie daje rady zimie.

Podróżując często PKP – myślę sobie – doczekałem chwili rzadkiej satysfakcji. Nie muszę narzekać! Mogę pocieszyć zrozpaczonego kierownika pociągu Deutsche Bahn! Korzystam z okazji:"Niech się pan nie przejmuje, tak jest wszędzie. Europa nie jest przygotowana na śnieg i kilka stopni mrozu".

[srodtytul]Tylko rowery[/srodtytul]

Moja droga przez mękę rozpoczęła się w pięknym Amsterdamie. Najpierw przestały jeździć tramwaje. Naładowane elektroniką statki kosmiczne padały jak dinozaury po ataku meteorów. A to przecież tylko płatki śniegu leciały z nieba. Niezawodne okazały się tylko holenderskie rowery.

Na stacji Amsterdam Central powiedzieć, że coś jest niezawodne – już się nie dało. Gdyby PKP miało mobilny dział PR, szybko nakręciłoby film oparty na dantejskich scenach, jakie rozgrywały się w podziemiach i poczekalniach. Z rozrzewnieniem myślałem, że na polskich dworcach komunikaty są wygłaszane w kilku językach. W Amsterdamie turystów z całego świata karmiono twardą jak chodaki holenderską mową.

Tysiące ludzi ustawiały się do punktów informacyjnych z nadzieją, żeby dowiedzieć się czegokolwiek. Bezradni pracownicy kolei powtarzali mantrę bezsilności: że nic nie wiadomo. Wyświetlały ją też elektroniczne tablice, rzecz jasna, po holendersku. Kiedy po godzinie usłyszałem komunikat po angielsku, brzmiał jak z "Misia": jest zima, to jest zimno, no i zdarzają się awarie.

Międzynarodowe ekspresy i kolejka na lotnisko Schiphol nie jeździły przez ponad trzy godziny. Już na pokładzie ICE Amsterdam – Frankfurt nad Menem słucham historii niemieckich pasażerów: tancerka nie zdążyła na casting, biznesmen stracił walizkę na lotnisku w Duesseldorfie i na ważne spotkanie pojechał w T-shircie. Wracają wspomnienia z kwietnia, kiedy Europę zaatakował gorący islandzki wulkan. A teraz zła Królowa Śniegu? To może krzyczmy wszyscy: Gerda, na pomoc!

Na samą myśl zatykam uszy i zastanawiam się, co by się działo, gdybym był w podobnej sytuacji na jednym z polskich dworców. Wszyscy klęliby PKP w żywy kamień!

– To prawda, patrząc na chaos Deutsche Bahn, nabiera się dystansu – mówi pasażer z łóżka nade mną. – Przecież żeby "Jan Kiepura" mógł dotrzeć do Dortmundu na czas, pojechał na skróty, omijając Kolonię i inne stacje. O tym, by pasażerowie jadący do Warszawy wsiadali do innych pociągów skomunikowanych z Dortmundem, informowano w ostatniej chwili.

Towarzysz niedoli też musiał biegać po peronach – tym razem w tempie Łukasza Podolskiego grającego w FC Koeln, żartujemy.

Wiedząc już, że moja radość zobaczenia "Jana Kiepury" zgodnie z rozkładem została okupiona poświęceniem rodaków na innych dworcach, dziękuje im serdecznie, bo ten w Dortmundzie przypomina Warszawę Wschodnią: jest w przebudowie, kasy biletowe umieszczono w kontenerach na zewnątrz, a w holu są gigantyczne kałuże i przeraźliwy chłód.

Niestety: z Dortmundu wyjechaliśmy z godzinnym opóźnieniem. W Hanowerze złapaliśmy kolejną godzinkę, a w Berlinie następną.

– Niemcy sobie nie radzą, a potem zwalają wszystko na nas – broni honoru PKP pracownik Warsu. – Trzysta minut spóźnienia to nic: kiedyś przyjechaliśmy z Amsterdamu 11 godzin po czasie!

[srodtytul]Kolej na kolej[/srodtytul]

Kiwam głową i myślę, że to nie atak zimy 2010 położył polską kolej. Wykończył ją brak strategii wszystkich rządów po 1989 r. Mam na to swój argument: przed wojną Lukstorpeda między Krakowem i Zakopanem – o czym kiedyś zresztą pisałem – jeździła szybciej niż teraz ekspres Tatry. Ale II Rzeczpospolita nie unikała odpowiedzialności za kolej.

Koncertu w Dortmundzie, oczywiście, nie obejrzałem. Pocieszam się, że zobaczę go na Stadionie Narodowym, bo podjęto polityczną decyzję, żeby inwestować w sport w związku z Euro 2012. Może czas zrobić to samo z PKP, bo, wydawać by się mogło, zbawienna wizja przejęcia naszych niektórych połączeń przez Deutsche Bahn – przypomina perspektywę spotkania z Królową Śniegu.

Pociąg hotelowy "Jan Kiepura" relacji Amsterdam – Warszawa. Po obejrzeniu najnowszej premiery Grzegorza Jarzyny w amsterdamskim Toneelgroep dałem się namówić na koncert "Night of the Proms" w Dortmundzie, bo podobny ma otworzyć sezon muzyczny Stadionu Narodowego w Warszawie.

[srodtytul]Chwila satysfakcji[/srodtytul]

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?