Warzecha: Problem z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem

Poeta z Milanówka proponuje „wolnym Polakom" wyniosłą alienację. Pochwala koncepcję stworzenia niejako osobnego państwa wewnątrz dzisiejszej Polski – zauważa publicysta

Publikacja: 10.01.2011 19:03

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Jarosław Marek Rymkiewicz to poeta czy publicysta? Jeśli przyjąć, że wyłącznie poeta – jak twierdzą niektórzy – należałoby założyć, że ma prawo do swoich poetyckich wizji i że te wizje należy widzieć i rozumieć w innym porządku niż bieżące spory polityczne.

[srodtytul]Ubóstwiony Kaczyński [/srodtytul]

Tak się jednak składa, że Rymkiewicz z tego czysto poetyckiego, mistycznego porządku gładko przechodzi w swoich ostatnich książkach oraz publicznych wypowiedziach do porządku całkiem bieżącego związanego z jak najbardziej bieżącą polityką. To zaś uprawnia do oceniania go nie tylko jako wybitnego poety i niezwykle sprawnego, oryginalnego pisarza, ale także jako osoby politycznie zaangażowanej i proponującej pewien polityczny program. Dodatkowo ciekawe jest, że Rymkiewicz ów bieżący porządek polityczny stara się przeciągnąć częściowo na stronę ponadhistorycznego ezoteryzmu.

"To [że Jarosław Kaczyński nie wygrywa kolejnych wyborów] jest mi nawet kompletnie obojętne. Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosław Kaczyński istnieją po to, żeby przechowywać te wszystkie wartości, które posłużą do zrekonstruowania Królestwa wolnych Polaków" – to zdanie Jarosława Marka Rymkiewicza z wywiadu, jaki przeprowadziła z nim dla "Newsweeka" Joanna Lichocka, najlepiej syntetyzuje stosunek poety z Milanówka do dzisiejszej polskiej polityki.

Gdyby próbować prześledzić polityczną myśl Rymkiewicza, można by zrekonstruować ją w następujący sposób (być może jest to rekonstrukcja niepozbawiona wad): od bieżącej polityki i jej praktycznych aspektów ważniejsze – w planie jak najbardziej teraźniejszym – są jej aspekty mistyczne. Czekamy na Królestwo wolnych Polaków, nie jest więc ważne, czy dziś PiS – jedyna partia, która może je nam przybliżyć – wygrywa czy przegrywa, ponieważ jest ona, a także personalnie jej prezes, depozytariuszem ponadhistorycznych wartości. Przy czym sam Jarosław Kaczyński ulega swoistemu ubóstwieniu, będąc postawionym już dziś obok największych postaci polskiej historii.

Chwilowo musimy znosić obecność w naszym kraju ludzi o postkolonialnej mentalności – "kolaborantów, tajnych współpracowników, agentów obcych mocarstw, byłych esbeków, byłych komunistów i lokajów Rosji". Nim będzie można się ich jakoś pozbyć, na razie należy ich ignorować. Kiedyś – nie wiadomo kiedy – przyjdzie czas, gdy zatriumfuje polska wolność: "Będziemy mieli wspaniałe państwo wolnych Polaków, w którym Jarosław Kaczyński będzie miał pomniki".

[srodtytul]Opozycja antysystemowa [/srodtytul]

Wizja Rymkiewicza jest w jakimś stopniu trafna w sferze diagnozy, zwłaszcza tej traktującej o postkolonialnej naturze i sposobie myślenia znacznej grupy Polaków. Natomiast w sferze normatywnej jest trudna do zaakceptowania dla każdego, kto politykę traktuje nie jako dziedzinę mistyczną, ale po arystotelesowsku – jako sztukę dobrego praktycznego rządzenia, także tu i teraz – oraz kto myśli o polityce w kategoriach realnych.

Rymkiewicz akceptuje, a nawet żywo pochwala koncepcję stworzenia niejako osobnego państwa "wolnych Polaków" wewnątrz dzisiejszej Polski. Tym samym zachęca do wyłączania się z mechanizmów, które państwo z całą jego skomplikowaną maszynerią napędzają. Zachęca do tworzenia opozycji antysystemowej. Do wyalienowania się.

Takie stawianie sprawy miałoby być może sens w sytuacji absolutnie ekstremalnej: gdy nie istnieje państwo i gdy naród jest zagrożony rozpuszczeniem się w obcej narodowej substancji. Wiele wskazuje, że Rymkiewicz widzi obecną sytuację w taki właśnie, mocno przejaskrawiony sposób, skoro w jednym z wywiadów stwierdza, że w "Boże, coś Polskę…" śpiewałby "ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie".

Choć nawet w takiej sytuacji możliwa jest inna postawa. Można zadać sobie pytanie, jak Rymkiewicz oceniałby zaangażowanie Polaków w życie publiczne Cesarstwa Austro-Węgierskiego podczas zaborów. Czy rozumiałby i akceptował zajmowanie wówczas stanowisk państwowych?

Rymkiewicz proponuje "wolnym Polakom" wyniosłą alienację. Pięknie, tyle że Polska istnieje nie tylko w ponadhistorycznej wizji Mickiewicza i Rymkiewicza, ale także tu i teraz, w konkretnym splocie konkretnych okoliczności politycznych i międzynarodowych. Wyniosła alienacja może jedynie zaszkodzić, bo aby kształtować i naprawiać polskie państwo, trzeba mieć na nie instytucjonalny wpływ.

Rymkiewicz w swoich wizjonerskich uniesieniach zdaje się zapominać o jednym: Polska nie ma czasu. Być może poetę z Milanówka interesują głównie obrazy obejmujące tysiąclecia. Mnie interesuje, w jakim kraju będzie żyła moja córka. A żeby był to kraj przyzwoity, trzeba niestety zejść z cokołu, walczyć o władzę, zrozumieć media, wprowadzać mądrze mądre zmiany, babrząc się w całej tej materii konkretów, kompromisów i realnych problemów, którą tak zdaje się gardzić Rymkiewicz.

Czasem dokonanie reform, które mogą uratować państwo, to kwestia paru lat. Do dziś trwają spory historyków, czy Polska mogłaby ocalić swoje istnienie, gdyby z różnych przyczyn II rozbiór odwlókł się o kilka zaledwie lat.

[srodtytul]Im więcej trupów, tym lepiej [/srodtytul]

Rymkiewicz, głoszący romantyczne schematy i stawiający na piedestale Mickiewicza (najchętniej z okresu mistycznego), proponuje pogardę dla polityki prakseologicznej, racjonalnej, szukającej konkretnych rozwiązań. W istocie spojrzenie Rymkiewicza stawia wyzwanie całemu nurtowi pracy organicznej, nowoczesnego myślenia i krytycznego podejścia do własnej historii. Nurtowi, który w historii polskiej myśli politycznej reprezentuje szkoła krakowska czy, w dużej mierze, narodowa demokracja.

Poglądy Rymkiewicza przywodzą na myśl, na zasadzie przeciwieństwa, postać mocno symboliczną i budzącą wrzące emocje: margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Wielopolski – dla jednych cyniczny sprzedawczyk i zdrajca, dla innych obrońca substancji narodowej przed bezmyślnymi podpalaczami – uosabia jednak coś, co dla Rymkiewicza wydaje się nienawistne: realizm aż do bólu, żądanie zdrowego rozsądku od rozemocjonowanych rodaków, umiar i trzeźwość osądu, konieczność zawieszenia własnych maksymalistycznych aspiracji po to, aby móc zrealizować postulat "małej suwerenności".

Lecz, jak śpiewał Przemysław Gintrowski, "Pan narodu, margrabio, nie zmienisz, tu rozsądku rzadko się używa, a jedno, co naprawdę umiemy, to najpiękniej na świecie przegrywać". Te przegrane Rymkiewiczowi nie przeszkadzają. On ma wzrok utkwiony w dalekim, wciąż odsuwającym się horyzoncie. Być może nigdy do niego nie dojdziemy, ale im więcej po drodze padnie trupów, tym lepiej.

Rymkiewicz o Wielopolskim nie wspomina, ale można chyba spokojnie założyć, że uznałby go za "rosyjskiego lokaja", człowieka postkolonialnego, "żywego trupa", z którym nie da się usiąść do wigilijnego stołu. Jednak Rymkiewicz i Wielopolski mają ze sobą pewną wspólną cechę: niezdolność do pociągnięcia za swoimi ideami większości Polaków.

Wielopolski uznawał znaczną część swoich rodaków za zapalczywych idiotów i dawał temu wyraz. Powszechnie znane jest jego gorzkie i pogardliwe stwierdzenie, iż "dla Polaków można zrobić coś dobrego, z Polakami – nigdy". Takie podejście nie mogło mu zjednać sympatii, która była potrzebna, aby realizować realistyczny kurs w ramach Królestwa Polskiego.

[srodtytul]Kto szkodzi PiS... [/srodtytul]

Rymkiewicz krytycznych wypowiedzi pod adresem własnego narodu nie dopuszcza. Utożsamia je z niepojętych powodów z pogardą. Dlatego zresztą w jednej z rozmów z Joanną Lichocką gromi Gombrowicza, a w "Samuelu Zborowskim" potępia niecierpianego przez siebie kanclerza Zamoyskiego za słowa: "Polacy są piwo, które kisa z przodku, a potem za wodę stoi". Jednak i on nie potrafi zjednać sobie posłuchu i sympatii większości, co jest potrzebne, aby realizować realną politykę. Rymkiewicz to wie, więc z wyżyn swojej poetyckiej niekonkretności zaleca po prostu uznać, że ci, którzy jego poglądów nie podzielają, nie istnieją. Są "żywymi trupami".

Rymkiewicz zresztą nigdzie dokładnie nie definiuje, jak szeroki zakres ma ta grupa. Czy na przykład należą do niej także gremialnie wszyscy wyborcy PO? A może nawet wszyscy ci, którzy nie wspierają czynnie PiS? Chyba tak, skoro Rymkiewicz stwierdza: "Kto szkodzi Prawu i Sprawiedliwości, ten szkodzi niepodległości Polski".

A zatem do grupy, od której Rymkiewicz chciałby odizolować "wolnych Polaków", należałaby pewnie dobrze ponad połowa ludności Polski. Pozostaje także pytanie: kto definiuje, kto szkodzi Prawu i Sprawiedliwości? Sam Rymkiewicz? Jarosław Kaczyński?

$>

Problem z Rymkiewiczem polega na tym, że jego słowa wypychają z polskiego życia publicznego i tak ledwo w nim dziś obecny pierwiastek racjonalności, spokojnego osądu, kalkulacji. Rymkiewiczowi wszystkie te cechy się wybitnie nie podobają, czemu dał bodaj najdobitniej wyraz w swojej apologii powstania warszawskiego – książce "Kinderszenen". Rymkiewicz wprost do ocen krytycznych nie nawiązuje, ale znów można chyba spokojnie z jego wywodów wywnioskować, że wszelkie rozważania o militarnym i społecznym sensie powstania, wszelkie próby kalkulowania jego kosztów i zysków uznałby za niegodne "wolnych Polaków".

"Wolny Polak" Rymkiewicza to ten, który bezmyślnie rzuca się na koniu przeciwko czołgom (jak chciał propagandowy film niemiecki) i pięknie ginie. "Wolnym Polakiem" musiał zatem być np. kpt. Władysław Raginis, ale czy był nim też kpt. Franciszek Dąbrowski, który de facto, dowodząc obroną Westerplatte, namówił mjr. Sucharskiego do zakończenia bezsensownej walki?

[srodtytul]Za horyzontem dziejów [/srodtytul]

Rymkiewicz z jednej strony zastanawia się – np. w "Samuelu Zborowskim" – nad fundamentalnymi pytaniami dotyczącymi natury ludzkiego bytu w odniesieniu do języka, ale z drugiej formułuje bardzo stanowcze diagnozy polityczne, niemające wiele wspólnego z rzeczywistością (w "Rzeczpospolitej" wytykał mu to w znakomitym tekście Piotr Skwieciński).

W wywiadzie dla "Newsweeka" poeta stwierdził: "ja Kaczyńskiego traktuję nawet trochę instrumentalnie. Może nawet chciałbym trochę nim manipulować". I tu okazuje wielką naiwność, bo jeżeli ktoś kogoś traktuje instrumentalnie, to raczej Kaczyński poetę z Milanówka. Obserwacja oddziaływania pomiędzy otaczającymi prezesa PiS intelektualistami a nim samym pozwala dojść do wniosku, że jest to oddziaływanie jednostronne.

Natomiast z całą pewnością słowa Rymkiewicza mają znaczenie dla elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Ten zaś – w słusznym poczuciu pognębienia i wykluczenia (które zresztą częściowo funduje swoim zwolennikom sam prezes PiS) – coraz bardziej się radykalizuje. To samo dzieje się z elektoratem antypisowskim. Emocje i nastroje buzują w maksymalnie niezdrowym stopniu. Jedna strona zaczyna szczerze wierzyć, że znajduje się pod jakąś okupacją; druga uważa, że wrogów (bo tu już tylko o wrogach, nie o oponentach można mówić) trzeba zepchnąć do jakiegoś getta.

"Wolni Polacy" kontra "ruskie pachołki" – tak chciałby to widzieć Rymkiewicz. To zaś wymarzone warunki, aby realizować w Polsce obcy interes, ponieważ polityka rozgrywa się już niemal wyłącznie w sferze symbolicznej, nie realnej. Rymkiewicz, niestety, swoimi wypowiedziami ten stan rzeczy pogłębia, przekonując zwolenników, że "wolnym Polakiem" można być jedynie, należąc do tej słusznej Polski – "ogromnej, potężnej, odwiecznej", która, niestety, majaczy gdzieś za transcendentnym horyzontem dziejów, a tu i teraz reprezentuje ją wyłącznie PiS.

Po co więc przejmować się długiem publicznym, systemem podatkowym, dobrym wymiarem sprawiedliwości? Że to inny porządek, nie ten, o którym rozprawia Rymkiewicz? Zapewne tak. Niech jednak milanowski poeta ograniczy się w takim razie do własnej, poetyckiej sfery, a politykę zostawi tym, którzy umieją to, co jemu wydaje się takie niskie: kalkulować, liczyć oraz ważyć zyski i straty.

[i]Autor jest komentatorem dziennika "Fakt"[/i]

[ramka][b]Pisał w "Rzeczpospolitej"[/b]

[b]Paweł Lisicki

[link=http://www.rp.pl/artykul/586415.html" "target=_blank]Polska we władaniu wieszcza[/link][/b]

Czy można pławić się we własnym poniżeniu? Można. Ze słabości, poniewierania i wykluczenia wyższość czerpać? Tak. Pod jednym wszakże warunkiem: że marność i nędzę uda się czymś skompensować. Że to, co niskie i żałosne, przerobi się na sztandar chwały. Że z nieudacznictwa zrobi się coś pożądania godnego. Ta właśnie sztuka, mniemam, udaje się Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi.

[i]31 grudnia 2010 – 2 stycznia 2011[/i][/ramka]

Jarosław Marek Rymkiewicz to poeta czy publicysta? Jeśli przyjąć, że wyłącznie poeta – jak twierdzą niektórzy – należałoby założyć, że ma prawo do swoich poetyckich wizji i że te wizje należy widzieć i rozumieć w innym porządku niż bieżące spory polityczne.

[srodtytul]Ubóstwiony Kaczyński [/srodtytul]

Pozostało 97% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?