Nie sądzę, by Czytelnicy "Rzeczpospolitej" zasługiwali na ciąg dalszy wymiany między panem dr. Piotrem Gontarczykiem a mną; chciałbym wszakże na jedną tylko rzecz zwrócić uwagę.

W swojej pierwszej polemice z moim artykułem na temat dyskusji wokół książki Grossów, dr Gontarczyk stanął w obronie kanonów rzetelności naukowej, a przy okazji tej obrony przypisał mnie i Grossom wypowiedzi i pojęcia, których nie ma ani u mnie ani w ich książce. Ponieważ większość tekstu Gontarczyka dotyczy tego, że krytycy Grossa, w tym i on, znają dobrze książkę Grossa, fakt posługiwania się pojęciem, którego u Grossa nie ma, zdaje się zadawać kłam tezie o jego znajomość książki, którą tak gorliwie krytykuje. Jeśli chodzi zaś o polemikę ze mną, to Gontarczyk w cudzysłowie, w kontekście wskazującym na dokładny cytat, przypisał mi dwa pojęcia, jakich nigdy nie sformułowałem. Potem, już w odpowiedzi na moją replikę, dr Gontarczyk stwierdza, jak przyłapany na drobny kłamstewku uczniak, że on w ogóle nie cytował, a wziął sobie w cudzysłów ot tak, bo posłużył się „zwrotami niepospolitymi", jako to „obrona polskiej racji stanu". Na ile pojęcie to jest tak osobliwe i ekscentryczne, że aż wymaga wzięcia w cudzysłów, normalnie zarezerwowany w uczciwym piśmiennictwie naukowym dla cytatów, jest pytaniem, które pozostawię tu bez odpowiedzi.

Wojciech Sadurski