Wstęp do najnowszej książki Jana Tomasza Grossa (i jego żony) Jan Grabowski kończy konkluzją: "Złote żniwa" to książka straszna, niemniej aż do bólu prawdziwa i potrzebna". Straszna na pewno, czy jednak prawdziwa i potrzebna?
Książka Grossa, podobnie jak poprzednie, wywołuje silne emocje. Prezentowany w niej obraz stosunku Polaków do Żydów jest przerażający. Wielu – także historyków – uważa, że Gross dokonał nadużycia, że – przedstawiając jednostronnie wyselekcjonowane zdarzenia – w istocie rzeczy fałszuje obraz tych relacji. Wydaje się, że ci historycy mają sporo racji, ale ich przekonanie, że źródłem zniekształcenia jest nieznajomość faktów lub ich świadomie tendencyjne interpretowanie, wydaje mi się oceną, która nie dotyka istoty sprawy.
To oczywiście nie oznacza kwestionowania celowości empirycznych badań, ale nawet, gdy przez lata prowadzone one będą z wielką intensywnością, pozostanie szeroka przestrzeń do ocen uznaniowych. Także wtedy "prawda" nie będzie prostą konsekwencją ustalonych faktów.
Selekcja faktów
Nie wydaje się, by Gross swój obraz zbudował na prostej negacji faktów. Nie wydaje się też, by nie miał prawa do syntezy, dlatego że sam badań stricte historycznych nie prowadzi. Problem tkwi, jak sądzę, w kluczu interpretacyjnym, który Gross – pisząc wszystkie swoje książki – przyjmuje. Perspektywa widzenia stosunków polsko-żydowskich jest u Grossa zdeterminowana przez generalne przekonanie, że silny antysemityzm Polaków – w znacznej mierze będący konsekwencją zanurzenia w tradycji chrześcijańskiej – jest składnikiem ich trwałej tożsamości.
Z faktu, że wielu Polaków w okresie międzywojennym było zwolennikami np. getta ławkowego, nie można wnioskować, że z satysfakcją przyjęli Holokaust