Już gorzej być nie może – mówi optymista. – Oj, może, może – odpowiada pesymista. Ten stary dowcip może się nasunąć uważnym czytelnikom ostatnich polemik pomiędzy Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, między obozem Platformy Obywatelskiej i obozem Prawa i Sprawiedliwości.
Najgorsze, czyli kryzys, mamy już za sobą. A to kryzys jest winien temu, że nie udało nam się zrealizować wszystkich obietnic. Generalnie jednak jest świetnie, a będzie jeszcze lepiej. Musimy tylko wygrać wybory – taki przekaz płynie z tekstów premiera Tuska. Co na to szef PiS? – Dobrze to było za naszych rządów. Dziś w kluczowych sprawach zagrożone jest trwanie Polski i polskości. Tracimy suwerenność zewnętrzną i przegrywamy szansę w wyścigu modernizacyjnym.
Co z takiego ustawienia politycznej dyskusji może dla nas, wyborców, wyniknąć?
PO: naprawdę jest super
Po raz pierwszy od 1989 roku partia dziś rządząca ma szansę wygrać wybory parlamentarne i ponownie stworzyć koalicję. Co więc robi? Przekonuje, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, jeśli tylko wygra wybory. Dotąd żadna partia nie miała tak komfortowej sytuacji.
Po rozpadzie koalicji PiS – LPR – Samoobrona rząd Kaczyńskiego nie mógł dowodzić, że jest świetnie, raczej pokazywał więc, że w rządzeniu przeszkadzali mu koalicjanci i opozycja. Zapewniał, że teraz – po wyborach – to już będzie inaczej. SLD w 2005 roku musiał się przede wszystkim rozliczyć z afer minionej kadencji. Podobną sytuację miała AWS w roku 2001 – sypiąca się koalicja i nieustanne spory między partiami nie dawały dobrego powodu, by przekonywać Polaków, że jedyne, czego im potrzeba, to "jeszcze więcej tego samego" – by użyć świetnego powiedzenia Piotra Zaremby.