Jacek Czabański: Zniechęcanie do rodzin i dzieci

System podatkowy, który miałby dostarczać rzeczywistych zachęt do tworzenia rodzin i posiadania dzieci, powinien znieść możliwość rozliczania się samotnych rodziców wspólnie z dzieckiem – pisze publicysta

Publikacja: 21.06.2011 01:11

Jacek Czabański: Zniechęcanie do rodzin i dzieci

Foto: Archiwum

Red

Wobec spadającej populacji mieszkańców Polski nie powinno ulegać wątpliwości, że wszystkim nam powinno zależeć na wzroście liczby dzieci. Jednak polityki prorodzinnej w wydaniu polskiego systemu podatkowego trudno nie nazwać po prostu kpiną. Obecny kształt ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych dyskryminuje bowiem małżeństwa i nie zapewnia wystarczających ulg na dzieci.

Iluzoryczne zalety

Ustawa podatkowa zapewnia możliwość wspólnego rozliczania się małżeństw, co polega na tym, że podstawę opodatkowania stanowi suma dochodów małżonków podzielona na dwa, a liczony od tego podatek mnoży się przez dwa. Tego typu rozliczenie jest korzystne w przypadku małżonków, których dochody mieszczą się w różnych przedziałach skali podatkowej, ewentualnie jedno z nich nie zarabia w ogóle lub bardzo mało, natomiast nie ma znaczenia dla małżonków, których dochody mieszczą się w tym samym przedziale. Zważywszy że obecnie mamy tylko dwa przedziały (to jest dla dochodów do 85 528 zł i powyżej), to w praktyce wspólne rozliczenie zapewnia korzyści niewielkiej grupie podatników.

Jednakże nawet te niewielkie zalety wspólnego rozliczania małżonków stają się iluzoryczne, gdy małżeństwo posiada dzieci. Jest tak, gdyż system podatkowy premiuje rodziców samotnie wychowujących dzieci. Rodzic samotnie wychowujący dziecko może bowiem rozliczyć się w analogiczny sposób jak z małżonkiem, to jest podatek obliczany jest od połowy dochodów, a następnie mnożony przez dwa.

Zachęcanie do fałszywych deklaracji

Ponieważ dziecko niemal nigdy nie osiąga własnych dochodów, to taki sposób rozliczenia jest zawsze korzystny dla osoby samotnie wychowującej dziecko. W rezultacie małżeństwo posiadające dwoje dzieci traktowane jest gorzej niż dwoje samotnych rodziców, z których każde wychowuje po jednym dziecku.

Najlepiej ten mechanizm przedstawić na przykładzie. Załóżmy, że rodzina składa się z dwojga rodziców osiągających roczny dochód po 35 tys. zł (to jest zarabiających mniej więcej przeciętną krajową pensję wynoszącą ok. 3500 zł z uwzględnieniem składek ZUS) oraz dwojga dzieci (liczba posiadanych dzieci nie ma większego znaczenia dla istoty przedstawionego mechanizmu).

Jeżeli posiadanie potomstwa ma nie wpędzać ludzi w biedę i niedostatek, to dochód podlegający opodatkowaniu powinien uwzględniać fakt, że na utrzymaniu podatnika pozostają dzieci

W tej sytuacji wspólne rozliczenie małżeńskie nie przynosi żadnych korzyści, natomiast małżeństwo może odliczyć ulgi na dzieci w wysokości 1112,04 zł na każde dziecko. Ogółem po odliczeniu ulgi należny podatek wyniesie 9264 zł. Gdyby natomiast rodzice się rozwiedli i każde z nich wychowywałoby samotnie dziecko, to podatek należny od obojga z nich wyniósłby łącznie 8152 zł, to jest o ponad 1100 zł mniej.

Im wyższe dochody rodziców, tym większa korzyść z samotnego wychowywania: gdyby więc rodzice mieli roczne dochody po 100 tys. zł (co oznacza pensję w wysokości ok. 10 tys. zł miesięcznie), pozostawanie w związku małżeńskim oznacza ponad 5 tys. zł rocznie wyższego podatku. Nietrudno zauważyć, że taka sytuacja nie sprzyja skłanianiu do zawierania małżeństw, natomiast wręcz zachęca, by ludzie pozostawali w związkach faktycznych i fałszywie deklarowali, że są rodzicami samotnie wychowującymi dzieci.

Wysokie koszty utrzymania

Wprowadzone niedawno ulgi na dzieci przedstawia się jako element polityki prorodzinnej, koniecznej w świetle zmniejszającej się populacji Polski. Tymczasem wysokość wprowadzonych ulg zaledwie częściowo zmniejsza dyskryminację podatkową rodziców z dziećmi, natomiast w żadnej mierze nie tworzy zachęt do posiadania dzieci.

Jest oczywiste, że posiadanie dzieci jest kosztowne. Jeżeli więc posiadanie dzieci ma nie wpędzać ludzi w biedę i niedostatek, to dochód podlegający opodatkowaniu powinien uwzględniać fakt, że na utrzymaniu podatnika pozostają dzieci. Inna jest bowiem sytuacja materialna osoby, która ze swoich dochodów utrzymuje wyłącznie siebie, niż osoby, która ma na utrzymaniu dzieci.

Dla określenia wielkości koniecznych wydatków posłużę się opracowanym przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych kryterium minimum socjalnego. Minimum socjalne pozwala nie tylko na podtrzymanie życia (to jest tzw. minimum egzystencji, a więc wydatki na żywność, ubranie, mieszkanie itd.), lecz także na utrzymanie minimum więzi społecznych jak kontakty rodzinne i towarzyskie oraz skromne uczestnictwo w kulturze. Minimum socjalne dla dwuosobowej rodziny wynosiło 1490 zł miesięcznie w roku 2009. Pojawienie się dziecka zwiększało tę kwotę o 722 zł. Zgodnie z tak przyjętym kryterium należy przyjąć, że konieczne wydatki na utrzymanie dziecka wynoszą rocznie ok. 8600 zł.

Tym samym system podatkowy, który starałby się zaledwie nie pogorszyć sytuacji materialnej rodziców, powinien przewidywać, że dochód powinien być pomniejszany o kwotę ok. 8600 zł rocznie na każde dziecko z tytułu koniecznych wydatków, jakie są ponoszone na utrzymanie dzieci. Obecna ulga na dziecko wynosząca 1112 zł odliczane od podatku stanowi równowartość kwoty ok. 6000 zł odliczanej od dochodu i – jak wykazano wyżej – nie rekompensuje zwiększonych kosztów utrzymania rodziny z dziećmi.

Tym bardziej nie można mówić o tym, że system podatkowy zapewnia jakiekolwiek zachęty do posiadania dzieci. Tak byłoby dopiero wówczas, gdyby ulgi podatkowe z tytułu posiadania dzieci przewyższały koszty, jakie rodzice muszą ponieść na ich utrzymanie.

Za niskie ulgi

Obecny system podatkowy zniechęca do zawierania małżeństw, preferując rodziców samotnie wychowujących dzieci. I chociaż wprowadzenie za czasów rządu PiS ulg na dzieci było krokiem w dobrą stronę, to ich wysokość jest zbyt niska, by tworzyć jakiekolwiek zachęty, a co najwyżej powoduje, że posiadanie dzieci nie spycha ludzi w biedę.

System podatkowy, który miałby dostarczać rzeczywistych zachęt do tworzenia rodzin i posiadania dzieci, powinien znieść możliwość rozliczania się samotnych rodziców wspólnie z dzieckiem (gdyż tworzy to zachętę do niezawierania małżeństwa oraz do fikcyjnych rozwodów), natomiast przewidywać znacznie wyższe kwoty (np. dwukrotnie wyższe) pozwalające zmniejszyć dochód lub podatek z tytułu posiadania dzieci. Dopiero takie ukształtowanie systemu podatkowego może być uznane za element prorodzinnej polityki państwa.

Autor był w latach 2005 – 2007 doradcą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, obecnie jest doradcą Grupy Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim.  Artykuł wyraża jego osobiste poglądy

Wobec spadającej populacji mieszkańców Polski nie powinno ulegać wątpliwości, że wszystkim nam powinno zależeć na wzroście liczby dzieci. Jednak polityki prorodzinnej w wydaniu polskiego systemu podatkowego trudno nie nazwać po prostu kpiną. Obecny kształt ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych dyskryminuje bowiem małżeństwa i nie zapewnia wystarczających ulg na dzieci.

Iluzoryczne zalety

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska