Tomasz Terlikowski: ustawa powinna zakazać aborcji

Czy biskupi przebudzili się już z "kompromisowej drzemki" i uwierzyli w możliwość realizacji testamentu Jana Pawła II, który marzył o tym, by Polska była krajem wolnym od aborcji? – pyta publicysta

Publikacja: 26.06.2011 20:19

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Niezależna od partii politycznych, działających w znacznym stopniu poza strukturami kościelnymi (choć z ich udziałem), inicjatywa kilku osób świeckich doprowadziła do gigantycznego sukcesu.

Pachnie absurdem

W ciągu zaledwie trzech tygodni udało się zebrać prawie pół miliona podpisów (a organizatorzy twierdzą, że po dołączeniu wszystkich będzie ich ponad 600 tysięcy), i to pod projektem ustawy, która nawet części hierarchów, nie mówię już o politykach czy ludziach mediów, wydaje się wysoce kontrowersyjna. A jednak spora część Polaków, i to niezależnie od własnych poglądów politycznych, myśli inaczej, uznając, że sprawa obrony życia jest realnie ważna, a nie stanowi tylko – by posłużyć się językiem polityków – "tematów zastępczych", które "mają odciągnąć opinię publiczną od spraw rzeczywiście poważnych".

Teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że podobnie jak rzesza Polaków potraktują problem aborcji także politycy i ludzie Kościoła, którzy nie będą uciekać od poważnych pytań w przestrzeń gołosłownych deklaracji.

A problem, który zgłaszają pomysłodawcy projektu, jest rzeczywiście poważny. Uznają oni bowiem, że nie może być tak, iż polskie prawo dyskryminuje pewną część ludzi tylko ze względu na ich stan zdrowia. O co chodzi? Otóż obecnie obowiązująca ustawa o ochronie życia dopuszcza aborcję w sytuacji, gdy dziecko (zwane w prawie płodem) jest nieodwracalnie uszkodzone. I w praktyce lekarskiej to właśnie ten przypadek jest najczęstszym powodem do wykonania aborcji. Z 549 "zabiegów przerwania życia ludzkiego" wykonanych w roku 2009 500 dotyczyło właśnie tego "wyjątku". Nieoficjalne informacje uświadamiają zaś, że owym "ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniem płodu" najczęściej był zespół Downa.

Wnioski nasuwają się zatem same. Polskie państwo uznaje, że zespół Downa jest przypadłością, która pozwala na odebranie komuś życia. I jest fikcją zapewnienie, że dokonuje się to tylko do trzeciego miesiąca, polskie prawo dopuszcza bowiem w takiej sytuacji aborcję do momentu, gdy dziecko nie staje się zdolne do samodzielnego życia poza organizmem matki, co w praktyce oznacza do 21. – 22. tygodnia ciąży. Trudno nie dostrzec w tym barbarzyństwa, które powinno być zakazane przez prawo.

Dziecko na tym etapie ciąży jest już niemal ukształtowane i nawet najbardziej zagorzali zwolennicy aborcji nie mogą dostrzegać w nim tylko "zlepka komórek", które swobodnie można usunąć. A tak właśnie traktuje je polskie prawo, i to mimo iż nasza konstytucja jasno zakazuje dyskryminacji ze względu na stan zdrowia czy niepełnosprawność. W tym przypadku zaś uznaje, że prawo do życia powinno być uzależnione wyłącznie od... stanu zdrowia.

I właśnie ten argument powinien być rozstrzygający – niezależnie od opcji, bo, jak rozumiem, zasada niedyskryminacji jest podstawową normą, jaka przysługiwać powinna człowiekowi w demokratycznym społeczeństwie. Jeśli zatem uznajemy, że nie można odbierać komuś fundamentalnych praw ze względu na jego stan cywilny, wyznanie, światopogląd czy skłonność seksualną, to jak możemy odebrać mu fundamentalne prawo do życia, na którym oparte są wszystkie inne, tylko z powodu jego zdrowia? Czy nie pachnie to absurdem?

Kwestie kluczowe

Obywatelski projekt zmiany prawa jest także, o czym nie należy zapominać, mocnym przypomnieniem, że wbrew powtarzanym przez media opiniom obecna ustawa nie może zadowalać ludzi, którzy chcą bronić życia. Kompromis w kwestiach moralnych jest bowiem zwyczajnie niemożliwy. A jeśli ktoś uznaje – tak jak współczesna nauka – że życie nowego organizmu należącego do gatunku ludzkiego (czyli ujmując rzecz wprost – nowego człowieka) zaczyna się, gdy do końca dobiega proces poczęcia, to nie może się zgodzić, by w imię "demokratycznego kompromisu" z przestrzeni prawa do życia wyłączać jakąś arbitralnie wybraną grupę ludzi.

Kompromis prawny zaś nie oznacza i nie może oznaczać dla tej strony (podobnie zresztą jak dla drugiej) czegoś nienaruszalnego. On jest tylko pewnym etapem na drodze osiągnięcia celu, jakim jest wyrzucenie z przestrzeni prawa arbitralnych założeń pozbawiających kogoś prawa do życia i zbudowanie systemu prawnego, w którym aborcja będzie zakazana (tak jak to miało miejsce przez całe stulecia rozwoju naszej cywilizacji).

Polityk, któremu bliskie są te zasady, nie może o tym zapominać, a usprawiedliwieniem dla niego nie jest fragment "Evangelium vitae", gdzie Jan Paweł II akceptuje głosowanie za niedoskonałym prawem. Ta zgoda obejmuje bowiem tylko sytuację, w której głosowanie dotyczy zmiany na lepsze, czyli na doskonalszą obronę życia. W polskiej sytuacji w tej chwili katolik może głosować tylko za ustawami, które wykluczać będą kolejne wyjątki, aż do całkowitego zakazu aborcji.

I bynajmniej nie jest to próba narzucenia swojego światopoglądu inaczej myślącym, ale prosta konsekwencja przyjęcia tego, co o początku ludzkiego życia mówi współczesna genetyka, i zastosowania tego do stanowienia prawa. Jeśli bowiem godzimy się z faktem, że nowy ludzki organizm powstaje po zakończeniu procesu poczęcia, to nie możemy się zgodzić na jego likwidację, i to w majestacie prawa.

Złożenie projektu zakazującego aborcji ma jednak także wymiar ustawiający na nowo polską politykę. Pokazuje on bowiem, że przynajmniej część ze sporów, jakie toczą ze sobą obie główne partie, to spory o "pietruszkę", a nie o kwestie kluczowe. Postawienie tuż przed wyborami posłów i senatorów przed koniecznością zmierzenia się z prawdziwymi problemami pozwoli stwierdzić, kto prezentuje rzeczywiście poglądy bliskie konserwatystom i katolikom (a także pewnej części konserwatywnych protestantów czy prawosławnych), a kto tylko udaje. Kto rzeczywiście jest obrońcą życia i katolikiem, a kto reprezentuje pastiszowy tradycjonalizm i pastiszowy katolicyzm.

Tu już nie da się wykpić deklaracjami, narracjami, sugestiami, że prezentuje się posoborowy albo prawdziwy katolicyzm. Tu do czynienia będziemy mieli z prostą sytuacją "albo, albo". Albo jesteś za obroną życia i przekazaniem ustawy do dalszego procesowania, albo nie. Nie ma trzeciego wyjścia.

Polska się zmienia

Posłowie będą się jednak musieli zmierzyć także z innym pytaniem: czy akceptują obywatelską aktywność Polaków czy też uważają ją za nic niewartą. Jeśli odrzucą projekt już w pierwszym czytaniu, to jednoznacznie wykażą, że to, co myślą obywatele (zebranie pół miliona podpisów nie jest rzeczą prostą), nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. I niech wówczas nie opowiadają, że interesuje ich opinia Polaków czy że chcą nas reprezentować.

Debata, jaką niewątpliwie wywoła projekt, będzie jednak także ważnym testem dla Kościoła hierarchicznego. Pokaże bowiem, czy biskupi przebudzili się już z "kompromisowej drzemki" i uwierzyli w możliwość realizacji testamentu Jana Pawła II, który marzył o tym, by Polska była krajem wolnym od aborcji i by w tej sprawie dała przykład Europie. Odmowa poparcia tego projektu, opowiadanie o potrzebie kompromisu będzie jawną zdradą papieża (i to w roku jego beatyfikacji), a także zaprzeczeniem roli pasterza. Nad skutecznością mogą zastanawiać się politycy, pasterze są od głoszenia prawdy.

A na koniec trudno nie dodać, że – niezależnie od wyników głosowania – obrońcy życia już odnieśli gigantyczny sukces. Aborcjoniści muszą bowiem jasno uświadomić sobie, że sami nie są w stanie zebrać w trzy tygodnie pół miliona podpisów Polaków opowiadających się za aborcją. I to najlepiej pokazuje, że Polska się zmienia, a Polacy stopniowo stają się coraz bardziej pro-life. Nie zmarnujmy tego dzieła w imię politycznych czy partyjnych powodów.

Autor jest filozofem, redaktorem naczelnym portalu Fronda.pl, wykładowcą Wyższej Szkoły Informatyki, Zarządzania i Administracji w Warszawie

To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Niezależna od partii politycznych, działających w znacznym stopniu poza strukturami kościelnymi (choć z ich udziałem), inicjatywa kilku osób świeckich doprowadziła do gigantycznego sukcesu.

Pachnie absurdem

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?