To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Niezależna od partii politycznych, działających w znacznym stopniu poza strukturami kościelnymi (choć z ich udziałem), inicjatywa kilku osób świeckich doprowadziła do gigantycznego sukcesu.
Pachnie absurdem
W ciągu zaledwie trzech tygodni udało się zebrać prawie pół miliona podpisów (a organizatorzy twierdzą, że po dołączeniu wszystkich będzie ich ponad 600 tysięcy), i to pod projektem ustawy, która nawet części hierarchów, nie mówię już o politykach czy ludziach mediów, wydaje się wysoce kontrowersyjna. A jednak spora część Polaków, i to niezależnie od własnych poglądów politycznych, myśli inaczej, uznając, że sprawa obrony życia jest realnie ważna, a nie stanowi tylko – by posłużyć się językiem polityków – "tematów zastępczych", które "mają odciągnąć opinię publiczną od spraw rzeczywiście poważnych".
Teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że podobnie jak rzesza Polaków potraktują problem aborcji także politycy i ludzie Kościoła, którzy nie będą uciekać od poważnych pytań w przestrzeń gołosłownych deklaracji.
A problem, który zgłaszają pomysłodawcy projektu, jest rzeczywiście poważny. Uznają oni bowiem, że nie może być tak, iż polskie prawo dyskryminuje pewną część ludzi tylko ze względu na ich stan zdrowia. O co chodzi? Otóż obecnie obowiązująca ustawa o ochronie życia dopuszcza aborcję w sytuacji, gdy dziecko (zwane w prawie płodem) jest nieodwracalnie uszkodzone. I w praktyce lekarskiej to właśnie ten przypadek jest najczęstszym powodem do wykonania aborcji. Z 549 "zabiegów przerwania życia ludzkiego" wykonanych w roku 2009 500 dotyczyło właśnie tego "wyjątku". Nieoficjalne informacje uświadamiają zaś, że owym "ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniem płodu" najczęściej był zespół Downa.
Wnioski nasuwają się zatem same. Polskie państwo uznaje, że zespół Downa jest przypadłością, która pozwala na odebranie komuś życia. I jest fikcją zapewnienie, że dokonuje się to tylko do trzeciego miesiąca, polskie prawo dopuszcza bowiem w takiej sytuacji aborcję do momentu, gdy dziecko nie staje się zdolne do samodzielnego życia poza organizmem matki, co w praktyce oznacza do 21. – 22. tygodnia ciąży. Trudno nie dostrzec w tym barbarzyństwa, które powinno być zakazane przez prawo.