Konflikt izraelsko-palestyński - Roman Kurkiewicz

Polska jest głucha na oczekiwania Palestyńczyków, mimo, że nie różnią się one od walki, jaką kiedyś prowadziliśmy o naszą niepodległość

Publikacja: 11.08.2011 22:01

Roman Kurkiewicz

Roman Kurkiewicz

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Na pytanie, dlaczego wesprzeć palestyńskie żądania niepodległościowe, można odpowiedzieć najkrócej: ponieważ takie oczekiwania sami Palestyńczycy formułują

Naiwnością byłoby sądzić, że dzisiejszy polski rząd, a właściwie szerzej, niemal cały establishment polityczny, mógłby uznać tę najprostszą z prostych argumentacji. Świadectwem tej kolejnej (po interwencjach zbrojnych w Iraku i Afganistanie) ponadpartyjnej zgody jest choćby podpisanie antypalestyńsko-proizraelskiego listu do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton przez16 polskich europarlametarzystek i europarlamentarzystów, w którym apelują o nieuznawanie „jednostronnej" deklaracji niepodległości Palestyny. Głosowanie na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w tej kwestii odbędzie się we wrześniu. Cóż, owa naganna „jednostronność" może wybrzmieć większościowym poparciem kilkudziesięciu lub więcej podmiotów państwowych. Termin jednostronność mówi enigmatycznie o tym, że okupant, państwo Izrael, nie wystąpił z żądaniem niepodległości dla okupowanych przez siebie Palestyńczyków. W rzeczy samej – nie wystąpił. Podobnie jak Polacy nie słyszeli przez 123 lata rozbiorów, żeby zaborcy zabiegali o naszą niepodległość...

Polska narracja polityczna zbudowana na zaklęciach, tradycjach i chlubie walki o własną niepodległość jest dzisiaj głucha na niczym się nieróżniące od walki o naszą wolność państwową oczekiwania Palestyńczyków. Izrael niezwykle aktywnie zabiega, również pośród niektórych krajów Unii Europejskiej (Bułgaria, Rumunia, Polska), o wsparcie dla swojej polityki blokady postulatu palestyńskiego. I choć o Polskę zabiega skrajnie pogardliwie – dwie wizyty premiera Netanjahu zostały w ostatniej chwili odwołane (jedną zaplanowano w święto Bożego Ciała, raczej nieznanego szerzej w Izraelu; drugą z powodu niespodziewanych masowych protestów w sprawie sprawiedliwości społecznej w wielu miastach izraelskich) – to zapewne dlatego, że chodzi tylko o kurtuazyjne przybicie piątki przez premierów, gdyż polskie poparcie Izraela dla niepopierania Palestyńczyków jest niemal pewne. Warto zmierzyć się z pojawiającym się, także w liście polskich europarlamentarzystów, argumentem, że „jednostronna" proklamacja niepodległości Palestyny zaszkodzi, zablokuje albo uniemożliwi proces pokojowy i zagraża bezpieczeństwu Izraela.

Jeff Halper, izraelski antropolog i obrońca praw człowieka, założyciel i koordynator Izraelskiego Komitetu przeciw Wyburzeniom Domów (ICAHD), pisał niedawno, że „to nie kwestia bezpieczeństwa Izraela leży u podłoża konfliktu, ale jego odmowa do realizacji praw narodowych Palestyńczyków i zakończenia okupacji"; a także: „walka Palestyńczyków to nie jest lokalny konflikt pomiędzy Palestyńczykami i Izraelczykami, to konflikt globalny, taki jak ten przeciwko reżimowi apartheidu w Republice Południowej Afryki. Nie można o tym zapominać. Nawet jeśli istnieją większe i krwawsze konflikty na Bliskim Wschodzie, dopóki Palestyńczycy nie dadzą sygnału reszcie świata muzułmańskiego, że osiągnięte zostało polityczne porozumienie z Izraelem i nadszedł czas normalizacji stosunków, dopóty konflikt będzie trwał. Rozwiązanie nie może być narzucone z zewnątrz i to Palestyńczycy zdecydują o jego kształcie".

Izrael nie może być jednak pewny swego, choćby z powodu zmieniającego się dotychczasowego, niemal bezwyjątkowego poparcia USA dla jego polityki. Główną obawą polityków izraelskich nie jest oczywiście fakt uznania prawa Palestyńczyków i Palestynek do posiadania swojego państwa nawet w granicach z 1967 roku, o czym mocno zapewnił Barack Obama.

Najtrudniejsze jest to, że taka forma międzynarodowej legitymizacji aspiracji palestyńskich pozwala skorzystać z instrumentów zaskarżania najróżniejszych działań Izraela, takich jak zbrodnie wojenne, nielegalne osadnictwo, wyburzenia domów, naruszenia podstawowych praw człowieka. Warto, żeby w polskiej polityce, również zagranicznej, wybrzmiał wreszcie głos wyraźnych, zrozumiałych i oczekiwanych celów, zgodnie z pakietem wartości, które w życiu publicznym i politycznym cenimy. Takim celem jest niewątpliwie wsparcie aspiracji niepodległościowych i suwerennościowych Palestyńczyków, wstyd, że nie są to cele polskiej prezydencji w UE.

Na koniec, za książką Konstantego Geberterta „Miejsce pod słońcem. Wojny Izraela", przytoczę fragment wystąpienia Oskara Langego, polskiego przedstawiciela w ONZ, kiedy w 1947 roku społeczność międzynarodowa decydowała o uznaniu izraelskiej państwowości. Lange, po passusie popierającym izraelskie (jednostronne?) oczekiwania, powiedział: „Życzymy także arabskiemu narodowi Palestyny, by jak najszybciej osiągnął niepodległość i państwowość międzynarodową. Moja delegacja i mój rząd przez jakiś czas uważały i miały nadzieję, że te aspiracje mogą znaleźć swój wyraz w jednym państwie palestyńskim, w którym Arabowie i Żydzi byliby równymi partnerami, swobodnie kształtującymi swe życie narodowe".

Państwo Izrael istnieje od 63 lat. Czas na Wolną Palestynę. Niestety, polskie stanowisko w kwestii obrony i poszanowania praw człowieka (poza wrażliwością na Białoruś) jest od lat w stanie uwiądu i zaniku. Wydaje się, że jeśli nie możemy także i w tej, pozornie niezbyt wymagającej refleksji sprawie, liczyć po raz niepoliczalnie któryś, na zachwyconą samą sobą klasę polityczną w Polsce, to liczmy na siebie. Możemy, przypominając sobie hasło „Za naszą i Waszą wolność", powiedzieć, wykrzyczeć czy wymalować: „Wolna Polska Wolnej Palestynie!".

Na pytanie, dlaczego wesprzeć palestyńskie żądania niepodległościowe, można odpowiedzieć najkrócej: ponieważ takie oczekiwania sami Palestyńczycy formułują

Naiwnością byłoby sądzić, że dzisiejszy polski rząd, a właściwie szerzej, niemal cały establishment polityczny, mógłby uznać tę najprostszą z prostych argumentacji. Świadectwem tej kolejnej (po interwencjach zbrojnych w Iraku i Afganistanie) ponadpartyjnej zgody jest choćby podpisanie antypalestyńsko-proizraelskiego listu do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton przez16 polskich europarlametarzystek i europarlamentarzystów, w którym apelują o nieuznawanie „jednostronnej" deklaracji niepodległości Palestyny. Głosowanie na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w tej kwestii odbędzie się we wrześniu. Cóż, owa naganna „jednostronność" może wybrzmieć większościowym poparciem kilkudziesięciu lub więcej podmiotów państwowych. Termin jednostronność mówi enigmatycznie o tym, że okupant, państwo Izrael, nie wystąpił z żądaniem niepodległości dla okupowanych przez siebie Palestyńczyków. W rzeczy samej – nie wystąpił. Podobnie jak Polacy nie słyszeli przez 123 lata rozbiorów, żeby zaborcy zabiegali o naszą niepodległość...

Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: PiS znowu wygra? Od Donalda Tuska i sił proeuropejskich należy wymagać więcej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nowy wielkomiejski fetysz. Jak „Chłopki” stały się modnym gadżetem
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Czarnecki: Z list KO i PiS bije bolesna prawda o Parlamencie Europejskim
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Bombowe groźby Joe Bidena. Dlaczego USA zmieniają podejście do Izraela?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię