Przypomnijmy, w telewizyjnej wypowiedzi ks. Boniecki stwierdził, że protesty przeciw obecności Nergala w TVP mogą sprawiać wrażenie akcji politycznej przeciw prezesowi TVP Juliuszowi Braunowi, a atakowanie lidera Behemotha tylko przysporzy mu popularności. Na takie tezy bp Mering odpowiedział listem otwartym, w którym wyraził  zdziwienie, że były generał zakonu  marianów nie widzi związku między Nergalem satanistą i Nergalem jurorem telewizyjnego show.

Padły mocne słowa: "Proszę zatem zafundować sobie badania okulistyczne i nie szerzyć zamętu w umysłach wiernych, opowiadając schizofreniczne tezy. Ani jedna jota nie może być zmieniona w Ewangelii, a nasze wypowiedzi powinny być: "Tak, tak – nie, nie!". Przy okazji bp Mering skrytykował  "Tygodnik Powszechny" za to, że na łamach tego pisma drukowani są autorzy znani z atakowania Kościoła. W odpowiedzi ks. Boniecki wydał oświadczenie, w którym odpiera zarzuty.

Konflikt ten podzieli pewnie polski  Kościół. W mediach dominują raczej  liberalni zwolennicy ks. Bonieckiego, a biskup włocławski już został obsztorcowany przez "Gazetę Wyborczą". Jeśli do takich otwartych polemik wcześniej nie dochodziło zbyt często, to raczej z powodu niechęci większości hierarchów do wskazywania różnic. Z tego pokoju bożego korzystał "Tygodnik  Powszechny", publikujący często  teksty wątpliwe z punktu widzenia  nauki katolickiej.

Nie jestem specjalnym miłośnikiem  bp. Meringa. W "Rz" (11.05.2008) krytykowałem mianowanie go na urząd biskupa włocławskiego mimo istotnych dokumentów wskazujących na jego kontakty z SB. (Tak na marginesie, to czekam, kiedy przeciwnicy kościelnej lustracji – teraz, gdy bp Mering potępił ikonę katolicyzmu otwartego – wrócą do tych wątpliwości). Ale muszę przyznać – bp. Meringa poruszyło bagatelizowanie sprawy Nergala przez księdza Bonieckiego i w swoim liście wyraził on nastroje wielu katolików.

Ten konflikt zresztą od lat wisiał  na włosku. Wiele bulwersujących opinii medialnych księży przechodziło dotąd bez żadnej reakcji hierarchów.  Znacznie bardziej widoczni byli biskupi liberalni dystansujący się wobec  Radia Maryja. Teraz konserwatywna część episkopatu postanowiła  w końcu zabrać głos.