Wyszukiwarka google poinformowała mnie, że Leszek Szaruga ? znany i ceniony poeta ? wdał się w polemikę z moim tekstem „Resztki Oświecenia", zamieszczonym parę tygodni temu w tygodniku „Uważam Rze". Wprawdzie na mającym marną raczej reputację portalu „Studio Opinii", sprawiającym wrażenie, jakby klecono go z materiałów, które „Gazeta Wyborcza" odrzuciła jako nazbyt prymitywnie antypisowskie ? ale mimo to, mając o Szarudze niejakie pojęcie, zajrzałem do jego tekstu z ciekawością.
Niestety, w miarę lektury twarz mi się wydłużyła. Szaruga najwyraźniej uznał, że skoro coś podpisane jest takim, a nie innym nazwiskiem i drukowane w takim a nie innym tygodniku, to wolno mu pisać o takim tekście wyłącznie by się go, jak to się potocznie mówi, „czepić" ? nawet za rzekomo „dumpingową" cenę tygodnika, która niby ma być jedyną przyczyną jego sukcesu. Prawda jest taka, skoro przy tym, że cena „Uważam Rze" nie jest wcale dumpingowa (któż by niby od tylu miesięcy do niego dokładał?!) tylko po prostu uczciwa; w takiej właśnie, jak udowodniliśmy, pismo może przynosić dochody. To konkurencja, tworząc na rynku swoistą zmowę, łupi swych klientów bezczelnie ? i nic dziwnego, że broni tego procederu rozgłaszaniem bzdur, ale po co Szaruga je powtarza?
Po prostu, jak się zdaje, musi udowodnić, że tekst, z którym polemizuje, jest z gruntu zły ? nie dlatego, że coś konkretnego ma mu do zarzucenia, tylko że jest niepoprawnie poczęty. A skoro tak, wszystko w nim musi być źle. Gdy ja na przykład piszę, że mit sarmacki był mitem wolności, opatruje to kąśliwymi uwagami: „szkoda tylko, że nie wspomina Ziemkiewicz o tym, kto zasługiwał wedle prawa republiki szlacheckiej na miano obywatela. Obywatelami mianowicie byli wówczas wyłącznie przedstawiciele szlachty, i to w dodatku płci męskiej, szlachcianki bowiem praw udziału w sejmikach nie miały, podobnie zresztą jak chłopi, mieszczanie i wiele innych grup społecznych... I jeśli te zasady pragnie Ziemkiewicz przenieść we współczesność, to ja się od tego projektu wolę trzymać z daleka".
Nic nie szkoda ? bo zaraz w następnych akapitach piszę właśnie o tym, przywołując, zresztą chyba za Czaplińskim, opowieść o chłopach z początku stulecia, którzy zbierali się słuchać czytanej im przez gimnazjalistę „Trylogii" utożsamiając się przy tej lekturze bynajmniej nie z pogardliwie przez bohaterów powieści traktowanymi „chamami", ale z Podbipiętą, Zagłobą i Wołodyjowskim. W tej historycznej anegdocie zawiera się bowiem ten mechanizm polskiej specyfiki, o którą mi właśnie w „Resztkach Oświecenia" chodzi. Podczas, gdy rozwój społeczeństw zachodnich rodził się z antagonizmów pomiędzy ? użyjmy tego określenia dla skrótu ? klasami społecznymi, w Polsce sytuacja zewnętrznego podboju, antagonizm pomiędzy „nami", mówiącymi po polsku i wyznającymi katolicyzm, a wrogiem, mającym obcy język i obce religie, uruchamiał mechanizm inny ? „dołączania" klas niższych do wyższych w walce z zewnętrznym wrogiem, czyli jakby ich uszlachcania. Mechanizm co najmniej równie silny, moim zdaniem silniejszy, od „walki klas", której się od Polaków domagało w kolejnych swych wcieleniach oświecenie. Inteligent, dziedzic i następca szlachcica na szczytach społecznej hierarchii, widział swą misję w dźwignięciu chłopa ? potem też robotnika ? i ustawieniu go przy sobie. A i chłop czy robotnik widział swój awans w dołączeniu do niego w walce o łączący ich język i religię. Temu służyły narodowe mity o kosynierach spod Racławic i zdobywaniu armat „rękami czarnymi od pługa", nadymaniu chłopa do rangi „króla Piasta", aż po „strajkową redutę", jak metaforyzowała profesor Janion strajk sierpniowy. Podobnie było i z emancypacją kobiet, której symbolem była u nas nie jakaś paląca gorset idiotka, tylko szmuglująca pod nim „bibułę" czy rewolwer bojowniczka, taka, ot, choćby Aleksandra Szczerbińska.
Kompletnie ignorując wszystko, co napisałem, Szaruga, wymądrzywszy się, że przecież wzorców z XVII wieku nie można przenieść we współczesność (jakby ktokolwiek je chciał przenosić!) cytuje Mieroszewskiego, że „wszyscy Polacy zostali uszlachceni za sprawą konieczności przyswojenia sobie w szkole ideałów szlacheckich zapisanych w narodowym eposie Mickiewicza, jakim jest »Pan Tadeusz«" ? ale tylko po to, żeby i tu błysnąć refleksją, że to już nieaktualne, bo dziś się, niestety, w szkołach „Pana Tadeusza" nie czyta. Hm, to, co się wyrabia dziś z polską edukacją to rzeczywiście niewiarygodny skandal, a może i coś gorszego niż skandal: swoisty neo-apuchtinizm pod błękitno-gwiaździstym sztandarem ? ale czy sądzi Szaruga, że w czasach zaborów, gdy polskość skutecznie odradzała się i ulegała modernizacji, alfabetyzacja ludu była większa niż dziś?