Ziemkiewicz: Porozmawiajmy o literaturze

Subotnik Ziemkiewicza

Publikacja: 17.03.2012 13:49

Rafał Ziemkiewicz

Rafał Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Wyszukiwarka google poinformowała mnie, że Leszek Szaruga ? znany i ceniony poeta ? wdał się w polemikę z moim tekstem „Resztki Oświecenia", zamieszczonym parę tygodni temu w tygodniku „Uważam Rze". Wprawdzie na mającym marną raczej reputację portalu „Studio Opinii", sprawiającym wrażenie, jakby klecono go z materiałów, które „Gazeta Wyborcza" odrzuciła jako nazbyt prymitywnie antypisowskie ? ale mimo to, mając o Szarudze niejakie pojęcie, zajrzałem do jego tekstu z ciekawością.

Niestety, w miarę lektury twarz mi się wydłużyła. Szaruga najwyraźniej uznał, że skoro coś podpisane jest takim, a nie innym nazwiskiem i drukowane w takim a nie innym tygodniku, to wolno mu pisać o takim tekście wyłącznie by się go, jak to się potocznie mówi, „czepić" ? nawet za rzekomo „dumpingową" cenę tygodnika, która niby ma być jedyną przyczyną jego sukcesu. Prawda jest taka, skoro przy tym, że cena „Uważam Rze" nie jest wcale dumpingowa (któż by niby od tylu miesięcy do niego dokładał?!) tylko po prostu uczciwa; w takiej właśnie, jak udowodniliśmy, pismo może przynosić dochody. To konkurencja, tworząc na rynku swoistą zmowę, łupi swych klientów bezczelnie ? i nic dziwnego, że broni tego procederu rozgłaszaniem bzdur, ale po co Szaruga je powtarza?

Po prostu, jak się zdaje, musi udowodnić, że tekst, z którym polemizuje, jest z gruntu zły ? nie dlatego, że coś konkretnego ma mu do zarzucenia, tylko że jest niepoprawnie poczęty. A skoro tak, wszystko w nim musi być źle. Gdy ja na przykład piszę, że mit sarmacki był mitem wolności, opatruje to kąśliwymi uwagami: „szkoda tylko, że nie wspo­mina Ziem­kie­wicz o tym, kto zasłu­gi­wał wedle prawa repu­bliki szla­chec­kiej na miano oby­wa­tela. Oby­wa­te­lami mia­no­wi­cie byli wów­czas wyłącz­nie przed­sta­wi­ciele szlachty, i to w dodatku płci męskiej, szlach­cianki bowiem praw udziału w sej­mi­kach nie miały, podob­nie zresztą jak chłopi, miesz­cza­nie i wiele innych grup spo­łecz­nych... I jeśli te zasady pra­gnie Ziem­kie­wicz prze­nieść we współ­cze­sność, to ja się od tego pro­jektu wolę trzy­mać z daleka".

Nic nie szkoda ? bo zaraz w następnych akapitach piszę właśnie o tym, przywołując, zresztą chyba za Czaplińskim, opowieść o chłopach z początku stulecia, którzy zbierali się słuchać czytanej im przez gimnazjalistę „Trylogii" utożsamiając się przy tej lekturze bynajmniej nie z pogardliwie przez bohaterów powieści traktowanymi „chamami", ale z Podbipiętą, Zagłobą i Wołodyjowskim. W tej historycznej anegdocie zawiera się bowiem ten mechanizm polskiej specyfiki, o którą mi właśnie w „Resztkach Oświecenia" chodzi. Podczas, gdy rozwój społeczeństw zachodnich rodził się z antagonizmów pomiędzy ? użyjmy tego określenia dla skrótu ? klasami społecznymi, w Polsce sytuacja zewnętrznego podboju, antagonizm pomiędzy „nami", mówiącymi po polsku i wyznającymi katolicyzm, a wrogiem, mającym obcy język i obce religie, uruchamiał mechanizm inny ? „dołączania" klas niższych do wyższych w walce z zewnętrznym wrogiem, czyli jakby ich uszlachcania. Mechanizm co najmniej równie silny, moim zdaniem silniejszy, od „walki klas", której się od Polaków domagało w kolejnych swych wcieleniach oświecenie. Inteligent, dziedzic i następca szlachcica na szczytach społecznej hierarchii, widział swą misję w dźwignięciu chłopa ? potem też robotnika ? i ustawieniu go przy sobie. A i chłop czy robotnik widział swój awans w dołączeniu do niego w walce o łączący ich język i religię. Temu służyły narodowe mity o kosynierach spod Racławic i zdobywaniu armat „rękami czarnymi od pługa", nadymaniu chłopa do rangi „króla Piasta", aż po „strajkową redutę", jak metaforyzowała profesor Janion strajk sierpniowy. Podobnie było i z emancypacją kobiet, której symbolem była u nas nie jakaś paląca gorset idiotka, tylko szmuglująca pod nim „bibułę" czy rewolwer bojowniczka, taka, ot, choćby Aleksandra Szczerbińska.

Kompletnie ignorując wszystko, co napisałem, Szaruga, wymądrzywszy się, że przecież wzorców z XVII wieku nie można przenieść we współczesność (jakby ktokolwiek je chciał przenosić!) cytuje Mieroszewskiego, że „wszy­scy Polacy zostali uszlach­ceni za sprawą koniecz­no­ści przy­swo­je­nia sobie w szkole ide­ałów szla­chec­kich zapi­sa­nych w naro­do­wym epo­sie Mic­kie­wi­cza, jakim jest »Pan Tade­usz«" ? ale tylko po to, żeby i tu błysnąć refleksją, że to już nieaktualne, bo dziś się, niestety, w szkołach „Pana Tadeusza" nie czyta. Hm, to, co się wyrabia dziś z polską edukacją to rzeczywiście niewiarygodny skandal, a może i coś gorszego niż skandal: swoisty neo-apuchtinizm pod błękitno-gwiaździstym sztandarem ? ale czy sądzi Szaruga, że w czasach zaborów, gdy polskość skutecznie odradzała się i ulegała modernizacji, alfabetyzacja ludu była większa niż dziś?

Mój tekst był zaproszeniem do rozmowy o tej właśnie polskiej specyfice. Trudno mi nie mieć mieszanych uczuć wobec Szarugi, skoro z jednej strony, jako jedyny na razie, z tego zaproszenia skorzystał ? ale z drugiej tylko po to, by je odrzucić i wygłosić przy tym zblazowanym tonem, że szkoda, iż taki kiepski tekst Ziemkiewicza jest w ogóle jedynym w ostatnim czasie, który próbuje na poważnie dyskutować o literaturze.

A kto panu, panie Leszku, zabrania samemu coś na poważnie o napisać?

Bo, proszę wybaczyć, trudno mi za poważne uznać darcie szat, że w moim tekście (i w ogóle w „Uważam Rze") świat dzielony jest na „my" i „oni". Już gdzie jak gdzie, ale w literaturze zawsze jest podział na „my" i „oni". My, piszący nową literaturę, i oni, od tej strupieszałej, my awangardyści i oni klasycy, my chcący trafić do najgorętszych emocji mas i czasu, oni goniący za ułudą „czystej formy", za „sztuką dla sztuki", czy też, my wielcy, prawdziwi mistrzowie, i oni, gówniarze nie mający pojęcia co jest w dobrym guście i komilfo... Spór jest powietrzem, którym literatura oddycha, jej istotą ? jeśli kiedykolwiek w dziejach literatury pojawia się jakieś „kochajmy się", to nieodmiennie owocuje zalewem mierności i grafomanii.

Poucza mnie Szaruga (bardzo odkrywczo): „życie jest tam, gdzie jest dobra lite­ra­tura. I w tej lite­ra­tu­rze, którą ludzie chcą czy­tać" i dodaje, że „musi być jakaś przyczyna", dla której Olga Tokarczuk wygrywa plebiscyty towarzyszące nagrodzie Nike, a Masłowska miała tak wysoki nakład debiutanckiej książki. Z cała pewnością musi być. Może nią być na przykład zaspokajanie jakichś emocji, które ożywiają liczną grupę czytelników. Jakich moim zdaniem, pisałem wielokrotnie ? „Literatura w segmencie Glamour", „III RP jako szmonces", proszę wrzucić te tytuły w wyszukiwarkę i jeśli ktoś uzna, że się tam w czymś mylę, ciekaw jestem polemiki, ale nie takiej, która polega wyłącznie na marszczeniu nosa. Ale też może być tą przyczyną nachalna reklama, lansująca miernoty. Musi być też przecież ? odbiję argument Szarugi ? jakiś powód, dla którego wylansowani przez salon gwiazdorzy nakłady drugiej, trzeciej książki (o tym też pisałem) mają już z reguły katastrofalnie niskie. Że po debiucie, czy nagrodzie Nike i sprzedaży ponad stu tysięcy, kolejne publikacje lecą jak w studnię (mam podawać konkretne przykłady? Jest ich sporo). Może dlatego, że ci, którzy kupili nagłośnioną przez media produkcję, poczuli się po prostu nabrani, oszukani?

Otóż tu jest jedna z przyczyn, dla których warto o polskiej literaturze rozmawiać i kłócić się o nią, a nawet „stawiać pod ścianę" ? jak mi to zarzuca polemista ? niektórych jej konkretnych twórców. Nie ma bowiem większego zabójcy literatury, niż zła literatura. A zwłaszcza zła literatura lansowana hałaśliwie jako dobra.

Ktoś czyta książkę ? i albo czuje się nią zachęcony do przeczytania innych książek, albo zniechęcony. Jeśli kupił tę książkę, bo mu wmówiono, że jest najlepsza, wybitna, bo legion krytyków w jedynie słusznej gazecie terroryzuje czytelników wrzaskiem, że komu się to nie podoba, znaczy, że jest głupim moherem, nieukiem, ciemnogrodem ? ten efekt jest jeszcze silniejszy. Pół biedy, gdy czyta człowiek zdolny skojarzyć, że ma do czynienia z medialną hucpą i towarzystwem wzajemnego się reklamowania. Najgorzej, jeśli rzecz trafia na takiego, ot,  przeciętnego leminga, który nie jest zdolny do skrzesania w sobie podejrzenia, że ci wszyscy wielcy krytycy, patronująca im gazeta i jury nagrody najważniejszej, bo przecież dającej taaaaaaką kasę mogą, delikatnie mówiąc, się mylić. Wtedy leming myśli ? jeśli to jest najlepsze, i ja tego nijak nie mogę, to co jakie muszą być te gorsze książki? I w poczuciu rozgrzeszenia zwraca się ku playstation albo serialowi.

Fakt, że po najbardziej nagłośnionych debiutach to samo nazwisko sygnuje wydawnicze katastrofy, że potężna niegdyś siła promocyjna Nike maleje z roku na rok, moim zdaniem jest dowodem, że duża część czytającej publiczności podlega takiemu właśnie mechanizmowi. Dlatego warto przebijać się do niej z przesłaniem: to nieprawda, że, jak przywykliście myśleć, polska literatura jest nudna, marna warsztatowo i o niczym. Myślicie tak tylko dlatego, że daliście się oszukać koterii okupującej kanały „dystrybucji szacunku", że uwierzyliście w jej rekomendacje, zachwyty i nagrody. Walnijcie w diabły recenzje w salonowych mediach i sięgnijcie po to, czego salon nie chwali, co stara się pomniejszyć, wyszydzić i zamilczeć ? a wtedy zobaczycie.

Może tym należy wytłumaczyć fakt, który wyraźnie Leszka Szarugę zabolał, że jako jedyny upomina się w tygodniku opinii, na poważnie, o polską literaturę ? oszołom. I to w oszołomskim piśmie.

Ale kto się niby ma upominać?

Panie Leszku, cieszę się, że w ogóle Pan odczuł potrzebę mój tekst odnotować, ale sposobem, w jaki to zrobił, bardzo mnie Pan zawiódł. Następnym razem liczę na coś lepszego.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?