Ale przecież najzupełniej niesłusznie. Bo nawet jeśli Stuhr pozornie się myli, nawet jeśli nie pod Cedynią, tylko w Głogowie, i nie my przywiązywaliśmy dzieci „jako tarcze”, tylko Niemcy przywiązywali do machin oblężniczych dzieci polskich obrońców, to po pierwsze zastanówmy się, skąd niby to wiemy.

No przecież wiemy to od znanego ideologa polskiego szowinizmu, którego można porównać chyba tylko z Pospieszalskim, od skina znanego na dzielnicy pod ksywą Anonim. Skoro ktoś taki pisze, że Niemcy (przecież wtedy nie źli, hitlerowscy, tylko bezsprzecznie niosący na wschód europejską cywilizację) przywiązali polskie dzieci do machin oblężniczych, to samo w sobie świadczy, że było odwrotnie!

A po drugie – spójrzmy na rzecz nie prostacko, faktograficznie, tylko postmodernistycznie i dialektycznie, a wtedy dostrzeżemy, że Stuhr ma przecież rację. Jest przecież, towarzysze, coś takiego jak prawda czasu, ale jest też prawda ekranu, a także prawda etapu. A na obecnym etapie walka klasowa przejawia się przecież przede wszystkim w zwalczaniu polskiego nacjonalizmu, który z kolei przejawia się w polskim poczuciu historycznej niewinności. Więc nawet jeśli nie przywiązywaliśmy, to jest to prymitywne czepialstwo, bo w głębszym sensie przywiązywaliśmy. Potraktujmy to symbolicznie. Przecież przywiązywaliśmy dzieci do tradycyjnego wzorca maczystowskiej polskości, prawda? A to oznaczało przecież przeznaczanie ich na ofiarę. Kiedyś krwawą, a potem polegającą na tym, że trudno im bezkonfliktowo wznieść się na wyższy etap świadomości i roztopić w europejskiej nirwanie. Czyż nie?

„Poruszyła mnie nie tyle prawda historyczna, którą znałem z „GW”, ale to, jak ta historia wpływa na ludzi” – powiedział Stuhr w innym wywiadzie. „Wyborcza” jest oczywiście nie tylko źródłem prawdy historycznej, ale też w tych sprawach instancją ostateczną, rozstrzygającą. Ale czasem trzeba reagować szybciej niż „GW”. A do intelektualnych możliwości Stuhra mam zaufanie rzecz jasna wielkie, ale nie aż takie, bym sądził, że potrafi tak samodzielnie zinterpretować swoje słowa. Podpowiadam mu więc zupełnie za darmo. Niech szybko udzieli takiej mniej więcej wypowiedzi, a wtedy może liczyć na awans do roli moralnego autorytetu.