Czy Tusk zostawi Polskę murowaną

Nie pięć lat rządów, ale szczyt poświęcony ustaleniu ram finansowych UE na lata 2014–2020 będzie dla Donalda Tuska najpoważniejszym sprawdzianem w całej jego dotychczasowej karierze – twierdzi publicysta.

Publikacja: 19.11.2012 18:36

Karol Manys

Karol Manys

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Na początek mała zabawa – wyobraźmy sobie Polskę za osiem lat. Z każdego miejsca kraju da się dojechać na drugi jego koniec wygodnymi autostradami, które są urzeczywistnieniem wieloletnich marzeń Polaków. I to nie tylko dlatego, że w ogóle są. Ale dlatego, że swym standardem wielokrotnie przewyższają autostrady znane nam wcześniej z Niemiec. Przewyższają, bo są po prostu nowsze.

Nie wszyscy lubią podróżowanie autem. Proszę bardzo! Do wyboru jest nowoczesna i szybka kolej z klimatyzowanymi wagonami, czystymi i pachnącymi dworcami, które przypominają raczej eleganckie hale lotniskowe, a nie noclegownie dla bezdomnych. Pociągiem podróżuje się szybko, wygodnie i komfortowo. I przede wszystkim bez obaw, że z powodu kiepskiej jakości torów spóźnimy się kilka godzin na ważne spotkanie w innym mieście.

To nie wszystko. Rok 2020 – Polska się rozwija. Na każdym kroku widać zmiany. Po miastach jeździ się bez korków i po prostych, a nie poszatkowanych dziurami ulicach, nawet w najmniejszych miejscowościach dzieci mogą dojść do wyremontowanej właśnie szkoły z zapleczem sportowym i ciekawymi zajęciami dodatkowymi chodnikiem, a nie błotnistym poboczem, wodociąg i kanalizacja nigdzie już nie jest luksusem, a oczyszczalnia ścieków jest standardem w każdej gminie.

Firmy mają dostęp do powstających w kraju innowacyjnych technologii, co pozwala im skutecznie konkurować z najpoważniejszymi nawet rywalami na świecie, ludzie mają dzięki temu pracę i środki na to, by bez problemu kupić to, co jest im potrzebne do życia. Problemem nie są też żadne formalności w urzędzie, bo dzięki nowoczesnej administracji wszystko można załatwić bez ruszania się sprzed komputera, który jest w każdym domu.

Z kolei ciężko pracujący rolnicy mogą po godzinach spędzonych na polu rozerwać się wieczorem w amatorskim teatrze, który właśnie powstał w ich miejscowości.

75, 100, 150 mld euro?

A teraz cofnijmy się wspomnieniami do Polski z końcówki roku 2006. Autostrady w zasadzie mogłyby powstać, gdyby nie brak funduszy na ich budowę, podróż pociągiem to prawdziwa mitręga, dziurawe ulice i chodniki to standard (pod warunkiem, że w ogóle są), o oczyszczalni ścieków w gminie nie ma mowy, a jakakolwiek formalność w urzędzie to prawdziwy koszmar i konieczność spędzenia długich godzin w kolejce.

Czy ten pierwszy obraz to nierealna bajka? Niekoniecznie. Tak właśnie może wyglądać Polska pod koniec roku 2020. Ale może też tak nie wyglądać. Bo żeby tak wyglądała, konieczne jest spełnienie jednego warunku – zapewnienie równie szerokiego lub nawet szerszego niż w latach 2007–2013 dostępu do unijnych środków, które zapewniają krajowi tak potężnego cywilizacyjnego kopa.

W całej Europie szaleje kryzys. A Polska gospodarka ma w tym roku wzrosnąć o 2,5 proc. O jednym jednak trzeba pamiętać – od 0,6 do 0,8 proc. tego wzrostu to efekt napływu unijnych funduszy. Z szacunków resortu rozwoju regionalnego wynika, że do 2015 roku PKB Polski zyska dodatkowe 5,7–7,4 proc., a napływ pieniędzy z Brukseli da pracę 450 tys. osób. Ale czy tak się stanie, w znacznym stopniu zależy od tego, co ustalą unijni przywódcy pod koniec tego tygodnia.

Sytuacja nie jest niestety prosta. Wyjściowy projekt budżetu Unii na lata 2014–2020 mówi co prawda o 1033 mld euro – co mogłoby dać w tym czasie Polsce ok. 80 mld euro, a więc sporo więcej niż ok. 68–69 mld euro, które otrzymała od 2007 roku. Ale wiadomo, że z powodu kryzysu owo 80 mld euro jest obecnie nierealne.

Polska, która korzysta z unijnych środków najbardziej spośród wszystkich krajów, które przystąpiły do UE w 2004 roku, ma przeciw sobie potężne lobby krajów takich jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Holandia czy Szwecja, które są unijnymi płatnikami. A więc to dzięki ich wpłatom nad Wisłę może trafiać aż tyle pieniędzy.

75, 100, 150, a nawet 250 mld euro – o takich cięciach w projekcie mówią płatnicy. Na jakiej kwocie ostatecznie zatrzyma się ta brukselska wyliczanka w najbliższy piątek? I czy w ogóle będzie się na czymkolwiek zatrzymywać, skoro Wielka Brytania tak ostro grozi użyciem weta, które jest w Unii tym, czym w czasie zimnej wojny była broń atomowa? Od tego zależy, czy do Polski napłynie w kolejnej siedmiolatce 75, 70 czy może mniej miliardów euro.

Czego premier się nauczył

Znawcy brukselskich kuluarów nie mają wątpliwości – to od negocjacyjnej sprawności, umiejętności balansowania między sprzecznymi interesami, siły perswazji, a momentami twardej postawy, ale też osobistego uroku, prywatnych kontaktów i przyjaznych relacji premiera z innymi przywódcami Unii zależy najwięcej. To on musi teraz wiedzieć, w którym miejscu odpuścić, by zyskać w innym. Do kogo zadzwonić i w którym momencie, by zyskać dodatkowy miliard. Kogo i po którym spotkaniu wziąć na stronę, by dopiąć z nim korzystny dla obu stron sojusz. I dlatego właśnie ten szczyt to dla premiera tak poważny sprawdzian. Na co się zgodzi Angela Merkel? Co ostatecznie zaakceptuje Francois Hollande, a na co David Cameron nie zgodzi się w żadnym wypadku?

Donald Tusk od pięciu lat zajmuje najważniejszy gabinet w Kancelarii Premiera. To najdłużej spośród kilkunastu szefów rządów, jakich miała Polska po 1989 roku. Miał więc czas na to, by nauczyć się, na czym polega pełnienie tej roli, by poznać i wdrożyć się we wszystkie mechanizmy ważne przy jej wypełnianiu. Lepiej lub gorzej przeszedł w tym czasie wiele testów. Ale tak naprawdę dopiero teraz się okaże, jak dobrze wykorzystał ten czas.

W 2020 roku Donald Tusk nie będzie już zapewne premierem, u władzy może zaś być zupełnie inna koalicja. Ale to od tego, jak pod koniec tygodnia premier zda egzamin w Brukseli, w ogromnym stopniu zależy, jak będzie wyglądać Polska za osiem lat. Czy będzie murowana, a nawet klimatyzowana, czy nie wszędzie otynkowana, a miejscami ciągle drewniana.

Wystarczająco wiele zależy dziś od premiera, by zaryzykować tezę, że od wyniku tej właśnie batalii zależy też i to, czy Donald Tusk zapisze się jako ten, który funkcję szefa rządu pełnił najdłużej, czy również jako ten, który robił to najskuteczniej.

Autor jest publicystą pisma „Bloomberg Businessweek”

Na początek mała zabawa – wyobraźmy sobie Polskę za osiem lat. Z każdego miejsca kraju da się dojechać na drugi jego koniec wygodnymi autostradami, które są urzeczywistnieniem wieloletnich marzeń Polaków. I to nie tylko dlatego, że w ogóle są. Ale dlatego, że swym standardem wielokrotnie przewyższają autostrady znane nam wcześniej z Niemiec. Przewyższają, bo są po prostu nowsze.

Nie wszyscy lubią podróżowanie autem. Proszę bardzo! Do wyboru jest nowoczesna i szybka kolej z klimatyzowanymi wagonami, czystymi i pachnącymi dworcami, które przypominają raczej eleganckie hale lotniskowe, a nie noclegownie dla bezdomnych. Pociągiem podróżuje się szybko, wygodnie i komfortowo. I przede wszystkim bez obaw, że z powodu kiepskiej jakości torów spóźnimy się kilka godzin na ważne spotkanie w innym mieście.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?