Reklama

Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki z prezentem od Donalda Trumpa. Donald Tusk musi się cofnąć

Donald Trump wskazał Karola Nawrockiego jako przedstawiciela polskich władz, który jest dla niego partnerem do rozmów, pozwalając nowemu prezydentowi na zdobycie cennego punktu w relacjach z rządem Donalda Tuska.

Publikacja: 14.08.2025 09:31

Prezydent RP Karol Nawrocki i premier Donald Tusk

Prezydent RP Karol Nawrocki i premier Donald Tusk

Foto: PAP

Rząd otrzymał w środę cios na jednym z tych nielicznych pól, które należą do jego mocnych stron – czyli w kwestii polityki zagranicznej. Wizerunkową wpadkę zaliczył, w dużej mierze na własne życzenie – brak komunikacji między Kancelarią Premiera a Kancelarią Prezydenta, spowodowany polityczną zimną wojną Donalda Tuska z Karolem Nawrockim, doprowadził w obozie rządowym do błędnego założenia, że skoro to Tusk reprezentuje Polskę na wideokonferencji z udziałem europejskich przywódców, to również polski premier będzie uczestniczył w późniejszej wideokonferencji z Donaldem Trumpem. W efekcie rzecznik rządu Adam Szłapka wykreował rzeczywistość alternatywną, a PiS i obóz Nawrockiego mogli tryumfować, ponieważ powstało wrażenie, że rządzący nie do końca panują nad sytuacją. Wrażenie to wzmocniła poranna wypowiedź Cezarego Tomczyka, który w Polsat News pytał retorycznie „gdzie w sprawie Ukrainy jest Karol Nawrocki” w przededniu szczytu na Alasce. Minęło kilka godzin i okazało się, że Nawrocki jest w samym centrum wydarzeń, a Donald Tusk musi gasić kolejny wizerunkowy pożar.

Donald Tusk chciał pokazać, że Karol Nawrocki nie jest zawodnikiem najcięższej politycznej wagi

Na tłumaczeniu się jednak nie skończyło. W sytuacji, w której administracja USA dała wyraźny sygnał, że nad Wisłą partnerem do dyskusji jest dla niej w pierwszej kolejności prezydent, premier został zmuszony do zweryfikowania swojego podejścia do relacji z prezydentem. Dotychczas szef rządu robił wiele, by stosować polityczne bypassy i pomijać prezydenta, z którym kontakty mieli utrzymywać ze strony rządu ministrowie obrony czy spraw zagranicznych, ale nie Tusk. Z jednej strony był to ukłon w kierunku twardego elektoratu KO, dla którego Nawrocki jest niemal uzurpatorem wobec wciąż żywych po tej stronie emocji związanych z liczeniem głosów w wyborach prezydenckich. Z drugiej – było to osłabianie pozycji nowej głowy państwa, która przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi staje się ważną figurą na politycznej szachownicy i potężnym atutem prawej strony w podkopywaniu fundamentów rządu Tuska. Premier ewidentnie chciał ustawić relacje w taki sposób, by sugerować, że prezydent nie jest zawodnikiem najcięższej politycznej wagi i dlatego można traktować go z pewną nonszalancją.

Czytaj więcej

Michał Płociński: Karol Nawrocki szybko przejął kontakty z Donaldem Trumpem. Uznał, że wóz albo przewóz

Okazało się jednak, że była to strategia umiarkowanie rozsądna – bo doprowadziła do sytuacji, w której Tusk udaje się w czwartek do politycznej Canossy. To on musiał ostatecznie poprosić o spotkanie z Karolem Nawrockim, to on pojawi się w Pałacu Prezydenckim jako ten, który musi przepraszać się z głową państwa.

Reklama
Reklama

Jeśli dotychczasowe relacje Tusk-Nawrocki były polityczną próbą sił, rodzajem pojedynku, w którym obaj rywale zbliżają się z dużą prędkością do zderzenia czołowego, to ostatecznie Tusk okazał się tym, który musiał skręcić. Po tym, jak obciążeniem dla rządu stało się nawet KPO, ukazywane dotychczas jako największy sukces obecnej koalicji, sytuacja, w której pojawiłyby się wątpliwości co do tego, czy ekipa Tuska jest w stanie skutecznie prowadzić politykę zagraniczną w relacjach ze strategicznym partnerem, jakim są USA, byłaby prawdziwą katastrofą. Donald Tusk, chcąc nie chcąc, musi zrobić krok w tył, posunąć się i zrobić miejsce na tym polu dla prezydenta. Przegrał tę polityczną bitwę, ale wie, że gdyby próbował w nią brnąć, przegrałby znacznie więcej.

Donald Tusk robi krok wstecz w relacjach z Karolem Nawrockim. Polska może na tym skorzystać

Cała sytuacja może jednak wyjść Polsce na dobre. Dotychczas obie strony podkreślały, że polityka obronna jest polem ponadpartyjnego konsensusu, pewnego najmniejszego wspólnego mianownika, jedynej nici, która łączy rząd i opozycję. Dobrze by było, gdybyśmy po piątku mogli powiedzieć, że ten konsensus poszerzył się o polską politykę zagraniczną. Czasy są zbyt niebezpieczne, by z dyplomacji czynić zakładnika w wojnie polsko-polskiej.

Rząd otrzymał w środę cios na jednym z tych nielicznych pól, które należą do jego mocnych stron – czyli w kwestii polityki zagranicznej. Wizerunkową wpadkę zaliczył, w dużej mierze na własne życzenie – brak komunikacji między Kancelarią Premiera a Kancelarią Prezydenta, spowodowany polityczną zimną wojną Donalda Tuska z Karolem Nawrockim, doprowadził w obozie rządowym do błędnego założenia, że skoro to Tusk reprezentuje Polskę na wideokonferencji z udziałem europejskich przywódców, to również polski premier będzie uczestniczył w późniejszej wideokonferencji z Donaldem Trumpem. W efekcie rzecznik rządu Adam Szłapka wykreował rzeczywistość alternatywną, a PiS i obóz Nawrockiego mogli tryumfować, ponieważ powstało wrażenie, że rządzący nie do końca panują nad sytuacją. Wrażenie to wzmocniła poranna wypowiedź Cezarego Tomczyka, który w Polsat News pytał retorycznie „gdzie w sprawie Ukrainy jest Karol Nawrocki” w przededniu szczytu na Alasce. Minęło kilka godzin i okazało się, że Nawrocki jest w samym centrum wydarzeń, a Donald Tusk musi gasić kolejny wizerunkowy pożar.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem dzięki kanclerzowi Niemiec
Komentarze
Michał Płociński: Karol Nawrocki szybko przejął kontakty z Donaldem Trumpem. Uznał, że wóz albo przewóz
Komentarze
Rusłan Szoszyn: O czym nie mówi Maks Korż
Komentarze
Jan Zielonka: Afera KPO, czyli w pogoni za legitymacją
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama