„Żarówek" to się już w Unii Europejskiej nie produkuje. Były szkodliwe dla środowiska. Co prawda w świetlówkach jest rtęć, której stosowania ta sama Unia Europejska zakazała w termometrach, ale są one za to energooszczędne, dzięki czemu zmniejsza się emisja szkodliwego dla środowiska CO2, który powoduje globalne ocieplenie.
Zrozumiałe, że coś tak wspaniałego, co uratuje świat od zagłady, nie może być tanie. W związku z tym świetlówki są 10-20 razy droższe od tradycyjnych żarówek. Ale za to – w końcu wszystko robi się dla ludzi – mają dłużej świecić. Dzięki temu ludzie nie będą musieli ich tak często wymieniać i per saldo na tym zaoszczędzą. Tak przynajmniej przekonywali producenci świetlówek.
Na opakowaniu mojej było napisane: „5 lat gwarancji". Świeciła 5 miesięcy. Może miałem pecha albo nie umiałem wkręcić dobrze żarówki, albo zrobiło się jakieś spięcie, albo... No właśnie, co robiliby producenci żarówek, jakby jedna świeciła rzeczywiście przez 5, 7, 10, 25 lat – jak widnieje na opakowaniach niektórych z nich? Czy może... lat 100?!
Na YouTube obejrzeć można dokumentalny film „Light Bulb Conspiracy". Punktem wyjścia jest w nim historia pewnej żarówki, która w remizie strażackiej w Livermore w Kalifornii pali się do dziś od 1903 roku.
Tajemnica jej długowieczności tkwi w drucie żarowym. Można przecież wyprodukować taki, który będzie żarzył się długo. Ale wówczas ludzie nie będą kupować nowych żarówek. Ich producenci troszczą się więc nie o to, żeby żarzył się on jak najdłużej, tylko o to, żeby nie żarzył się zbyt długo.