Bonus z widokiem na więcej

Nie jest istotne, czy Janusz Piechociński wejdzie do rządu, a jeśli tak, to kim w nim będzie. W tej rozgrywce nie o to chodzi. Gra toczy się o zogniskowanie uwagi wokół PSL – twierdzi publicysta.

Publikacja: 02.12.2012 18:29

Karol Manys

Karol Manys

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Wyobraźmy sobie taką oto sytuację – Janusz Piechociński nie otrzymuje dwa tygodnie temu 17 głosów więcej niż Waldemar Pawlak. Niewielką liczbą głosów przegrywa wybory na prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Zaskoczenia nie ma – Pawlak triumfuje i pozostaje przywódcą ludowców. Czy kogoś to dziwi? Nudy. Pawlak? Wiadomo – mocna pozycja, niekwestionowany lider, potwierdzony mandat do rządzenia ugrupowaniem… Widać co prawda, że rośnie mu opozycja, ale dla przeciętnego odbiorcy to kompletnie bez znaczenia.

Stary-nowy prezes wychodzi na konferencję prasową, mówi, że nadal będzie działał dla dobra kraju, że sytuacja jest trudna, ale jego partia pomoże i będzie stabilizatorem. Odpowiada na kilka pytań i jedzie do domu. Czy u kogoś to budzi emocje? W wieczornych serwisach informacyjnych i nazajutrz w gazetach pojawiają się krótkie materiały – Pawlak ponownie został prezesem PSL.

Wszystko jest tak, jak miało być, więc o czym tu mówić? O PSL nikt nie rozmawia. Nikt prócz jej członków i sympatyków, których i tak jest garstka pozwalająca jedynie na wejście do Sejmu, nie wie, jaki ta partia ma program, co ma do zaproponowania. Krótko mówiąc – wszystko po staremu.

A tymczasem…

Partyjni koledzy robią Pawlakowi psikusa. Nieoczekiwanie wybory w partii wygrywa Piechociński. Nikt się tego nie spodziewał, więc stacje telewizyjne zaczynają nadawać programy specjalne. Przy wieczornej kolacji zaczynają się rozmowy – Pawlak przegrał! To już budzi emocje wyborców. Co więcej – Pawlak ogłasza odejście z rządu, więc napięcie rośnie.

Nowy prezes go prosi, by to przemyślał i nie rezygnował. W serwisach informacyjnych i gazetach rusza festiwal. I tak przez kilka tygodni. W roli głównej PSL. No bo kto wejdzie za Pawlaka do rządu? Czy zostanie wicepremierem? Ministrem gospodarki czy może transportu? Jakim będzie liderem? Czy partię czekają czystki? Pytania się mnożą, Piechociński się zastanawia, przygotowuje „koperty”. A przy okazji zaczyna wygłaszać płomienne mowy.

Odbiorcy serwisów informacyjnych nie dowiadują się co prawda, kim będzie w rządzie, ale słyszą, że ludowcy są przeciw kłótniom, że wobec kryzysu, który już nie puka, ale łomocze do drzwi, politycy powinni odłożyć spory i skoncentrować swoje wysiłki na sytuacji gospodarczej. O partii się mówi. I będzie się mówić dalej. Bo co powie premier na propozycje, które przywiezie mu Piechociński? Czy je zaakceptuje? A może odrzuci? A jeśli będzie już nowy minister i wicepremier, to jak sobie poradzi? Jakie będą jego pierwsze decyzje? O PSL cały czas jest i będzie głośno.

Dla każdego coś miłego

I o to chodzi! Bo może ktoś, kto przy kolejnym wyborze Pawlaka nie zwróciłby uwagi na ludowców, teraz posłucha. Nawet jeśli będzie to tylko co dziesiąty odbiorca, a tylko co setnemu spodoba się to, co Piechociński mówi o podejściu do polityki, to i tak robi się z tego pokaźna armia potencjalnych wyborców.

Piechociński mówi przy tym tak, że może się to spodobać wszystkim zniechęconym do polityki w wydaniu Platformy i PiS. A mówcą na pewno jest lepszym i bardziej charyzmatycznym niż Pawlak. Przemawia tak, że może za sobą pociągnąć. Mówi więc, jaka jest jego partia i o co jej w polityce chodzi. W sobotę na rozpoczęcie pierwszego po wyborach posiedzenia władz partii wygłasza przemówienie, z którym w zasadzie każdy wyborca może się zgodzić. Nie ma w nim nic kontrowersyjnego. Wręcz przeciwnie – dla każdego coś miłego. To nic, że wizja polityki nastawionej na współpracę wszystkich partii, a nie na konfrontację, jest utopijna. Do ludzi zmęczonych politycznym zgiełkiem ostatnich lat może trafić, a nawet ich ująć. To nieistotne, że na poziom unijnych dopłat dla rolników w rzeczywistości nie będziemy mieć wielkiego wpływu. Nie ma przecież osoby, która nie zgodziłaby się z tym, że ich poziom w Polsce powinien być taki sam jak na Zachodzie. A czy ktoś zaprotestuje, że w polskiej polityce za dużo jest Machiavellego, a za mało Jana Pawła II?

Magia świeżości

Do władz partii Piechociński wprowadza sporo nowych, młodych twarzy. To dynamiczni, dobrze wykształceni ludzie. Mają wolę działania i nie brakuje im determinacji, by w polityce odnieść sukces. Również ten mierzony zdobywaniem najwyższych stanowisk w państwie. Potencjalni wyborcy mogą dzięki temu zobaczyć, że PSL to już nie ta partia, której uosobieniem był Waldemar Pawlak. Skostniała, trochę staroświecka, mało dynamiczna i po prostu nudna. I dlatego spokojnie można zaryzykować twierdzenie, że choć Piechociński prezesem PSL jest zaledwie od dwóch tygodni, to już w tej chwili zrobił dla swojej partii więcej, niż byłby w stanie osiągnąć Waldemar Pawlak, nawet przy największych staraniach. Stary prezes, choćby nie wiem jak chciał, nie przyciągnąłby uwagi tak, jak robi to jego następca. Nie dlatego, że od Piechocińskiego zasadniczo się różni, ale dlatego, że po prostu już się opatrzył i nie zaskakuje.

Piechociński jest nowy, działa więc magia świeżości. A to dla PSL bonus, którego bez wymiany lidera ludowcy by nie uzyskali. A że może się to przełożyć na wymierny wzrost poparcia w sondażach, a być może lepszy wynik w wyborach? Piechociński zrobi wszystko, by nie zmarnować szansy i ten bonus wykorzystać jak tylko się da.

Jest na tyle doświadczonym politykiem, że nie dopuści, by uwaga od niego i jego partii się odwróciła. Dlatego w najbliższych tygodniach o PSL i jego nowym liderze będzie jeszcze głośno. To stwarza ludowcom szansę, jakiej nie mieli od dawna – możliwość na wyrwanie się z letargu, zaklętego kręgu kilku procent w wyborach, które pozwalają jedynie na wejście do parlamentu.

Autor jest publicystą „Bloomberg Businessweek Polska”

Wyobraźmy sobie taką oto sytuację – Janusz Piechociński nie otrzymuje dwa tygodnie temu 17 głosów więcej niż Waldemar Pawlak. Niewielką liczbą głosów przegrywa wybory na prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Zaskoczenia nie ma – Pawlak triumfuje i pozostaje przywódcą ludowców. Czy kogoś to dziwi? Nudy. Pawlak? Wiadomo – mocna pozycja, niekwestionowany lider, potwierdzony mandat do rządzenia ugrupowaniem… Widać co prawda, że rośnie mu opozycja, ale dla przeciętnego odbiorcy to kompletnie bez znaczenia.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?