Nowy prezes go prosi, by to przemyślał i nie rezygnował. W serwisach informacyjnych i gazetach rusza festiwal. I tak przez kilka tygodni. W roli głównej PSL. No bo kto wejdzie za Pawlaka do rządu? Czy zostanie wicepremierem? Ministrem gospodarki czy może transportu? Jakim będzie liderem? Czy partię czekają czystki? Pytania się mnożą, Piechociński się zastanawia, przygotowuje „koperty”. A przy okazji zaczyna wygłaszać płomienne mowy.
Odbiorcy serwisów informacyjnych nie dowiadują się co prawda, kim będzie w rządzie, ale słyszą, że ludowcy są przeciw kłótniom, że wobec kryzysu, który już nie puka, ale łomocze do drzwi, politycy powinni odłożyć spory i skoncentrować swoje wysiłki na sytuacji gospodarczej. O partii się mówi. I będzie się mówić dalej. Bo co powie premier na propozycje, które przywiezie mu Piechociński? Czy je zaakceptuje? A może odrzuci? A jeśli będzie już nowy minister i wicepremier, to jak sobie poradzi? Jakie będą jego pierwsze decyzje? O PSL cały czas jest i będzie głośno.
Dla każdego coś miłego
I o to chodzi! Bo może ktoś, kto przy kolejnym wyborze Pawlaka nie zwróciłby uwagi na ludowców, teraz posłucha. Nawet jeśli będzie to tylko co dziesiąty odbiorca, a tylko co setnemu spodoba się to, co Piechociński mówi o podejściu do polityki, to i tak robi się z tego pokaźna armia potencjalnych wyborców.
Piechociński mówi przy tym tak, że może się to spodobać wszystkim zniechęconym do polityki w wydaniu Platformy i PiS. A mówcą na pewno jest lepszym i bardziej charyzmatycznym niż Pawlak. Przemawia tak, że może za sobą pociągnąć. Mówi więc, jaka jest jego partia i o co jej w polityce chodzi. W sobotę na rozpoczęcie pierwszego po wyborach posiedzenia władz partii wygłasza przemówienie, z którym w zasadzie każdy wyborca może się zgodzić. Nie ma w nim nic kontrowersyjnego. Wręcz przeciwnie – dla każdego coś miłego. To nic, że wizja polityki nastawionej na współpracę wszystkich partii, a nie na konfrontację, jest utopijna. Do ludzi zmęczonych politycznym zgiełkiem ostatnich lat może trafić, a nawet ich ująć. To nieistotne, że na poziom unijnych dopłat dla rolników w rzeczywistości nie będziemy mieć wielkiego wpływu. Nie ma przecież osoby, która nie zgodziłaby się z tym, że ich poziom w Polsce powinien być taki sam jak na Zachodzie. A czy ktoś zaprotestuje, że w polskiej polityce za dużo jest Machiavellego, a za mało Jana Pawła II?
Magia świeżości
Do władz partii Piechociński wprowadza sporo nowych, młodych twarzy. To dynamiczni, dobrze wykształceni ludzie. Mają wolę działania i nie brakuje im determinacji, by w polityce odnieść sukces. Również ten mierzony zdobywaniem najwyższych stanowisk w państwie. Potencjalni wyborcy mogą dzięki temu zobaczyć, że PSL to już nie ta partia, której uosobieniem był Waldemar Pawlak. Skostniała, trochę staroświecka, mało dynamiczna i po prostu nudna. I dlatego spokojnie można zaryzykować twierdzenie, że choć Piechociński prezesem PSL jest zaledwie od dwóch tygodni, to już w tej chwili zrobił dla swojej partii więcej, niż byłby w stanie osiągnąć Waldemar Pawlak, nawet przy największych staraniach. Stary prezes, choćby nie wiem jak chciał, nie przyciągnąłby uwagi tak, jak robi to jego następca. Nie dlatego, że od Piechocińskiego zasadniczo się różni, ale dlatego, że po prostu już się opatrzył i nie zaskakuje.
Piechociński jest nowy, działa więc magia świeżości. A to dla PSL bonus, którego bez wymiany lidera ludowcy by nie uzyskali. A że może się to przełożyć na wymierny wzrost poparcia w sondażach, a być może lepszy wynik w wyborach? Piechociński zrobi wszystko, by nie zmarnować szansy i ten bonus wykorzystać jak tylko się da.