Negocjacje nad perspektywą budżetową Unii Europejskiej na lata 2014–2020 mogłyby się wydawać sporem o oszczędności w dobie kryzysu, sporem między Brytyjczykami a apologetami polityki spójności, zwolennikami konserwowania wspólnej polityki rolnej a popierającymi jej reformy i tak dalej. Te zagadnienia przesłaniają nam o wiele poważniejszy problem, przed jakim stanęła Unia Europejska, a jest on związany z kondycją strefy euro.
Groźba podziału
Przywódcy państw członkowskich strefy euro zdali sobie sprawę, że wspólna waluta jest projektem, który nie może zostać zachowany w obecnym kształcie. Nie ma pieniądza we współczesnym świecie, funkcjonującego bez scentralizowanego rządu ze wszystkimi prerogatywami polityki fiskalnej. Większość państw europejskich będzie zatem zmierzała do jego powołania.
Przypominam, że w medialnych przekazach mieliśmy okazję usłyszeć o pewnym konflikcie interesu między budżetem unijnym we współczesnym kształcie a potrzebą większej redystrybucji dóbr w strefie euro. Redystrybucji między państwami, dla których wprowadzenie waluty było korzystne, a tymi, które przez zbyt mocną wartość euro zostały poszkodowane. Tę redystrybucję miałaby prowadzić nowa europejska instytucja podobna do Ministerstwa Finansów.
Ponieważ nikt nie chce tworzyć odrębnych instytucji dla strefy euro i państw takich jak Polska czy Węgry, które zobowiązały się do przystąpienia do strefy euro, ale jeszcze tego nie zrobiły, narzędziem tym będzie perspektywa budżetowa. W przeciwnym razie ziści się zagrożenie podziału instytucji, które niektórzy nazywają Europą dwóch prędkości. Perspektywa budżetowa ma być w zamierzeniu ratujących strefę euro narzędziem scentralizowanej władzy fiskalnej w Brukseli.
Projekt polityczny
Spójrzmy najpierw na strefę euro. Dziesięć lat temu była czym innym, niż jest teraz. Niestety, została wprowadzona w obszarze, który nie spełnia wymogów teorii optymalnych obszarów walutowych. Na czym ta obco brzmiąca teoria polega? Nie wchodząc w szczegóły, należy wymienić dwa elementy, by waluta mogła funkcjonować. Pierwszym jest zintegrowany, wspólny rynek pracy, gdzie ludzie mogą migrować między krajami, znajdując zatrudnienie. To nie działa zbyt dobrze ze względu na bariery językowe między narodami Europy. Drugim wymogiem jest rząd centralny, który będzie mógł interweniować, by podtrzymywać koniunkturę w państwach przeżywających kryzysy gospodarcze.