Po drugie: „Najgorsze, co możemy zrobić w przypadku incydentu z Izraelem, to zamieść sprawę pod dywan”. Jedna mała literka czyni sens i wagę faktu zupełnie innymi – incydent był w Izraelu (jak słusznie sam autor napisał poprzednio), a nie z Izraelem. Niesportowe (podkreślamy: niesportowe, a nie chuligańskie czy niezgodne z prawem) zachowanie kilku kibiców powinno zostać skwitowane przeprosinami ze strony organizatorów, ale nie wywoływaniem międzypaństwowego konfliktu medialno-dyplomatycznego.
Po trzecie: „Podobnych wyczynów nie można też puścić płazem i trzeba przynajmniej rzetelnie je opisać, podpierając stosownym dementi do światowej federacji tenisowej ze strony PZT. Które pewnie nie nastąpi (...)”. Otóż nie „dementi” – bo co tu dementować? – ale informacja została przez związek wysłana do ITF 20 lutego; wnioskował o to m.in. kapitan (selekcjoner) tenisowej reprezentacji Polski kobiet Tomasz Wiktorowski. Wskazujemy w tym piśmie na organizacyjne niedociągnięcia podczas turnieju w Ejlacie. Nikt z naszej ekipy nie potwierdził „lżenia i wyzywania” zawodniczek, czy tym bardziej tego, że „Pod adresem Polek padały okrzyki: »Katolickie suki!« (...)”.
—Jacek Muzolf, prezes PZT
Od autora
Niesportowe zachowanie, o którym wspomina prezes Jacek Muzolf, dyrektor sportowy PZT Wojciech Andrzejewski wcześniej nazwał szowinistycznym, a członek ekipy Dawid Celt wręcz chamskim. To pokazuje, że spór dotyczy oceny, a nie merytoryki zajścia.
Samo zdarzenie w Izraelu potwierdził członek polskiej ekipy, cytowany przez portal Niezalezna.pl, ale huczy o nim też anglojęzyczna blogosfera, w tym strony izraelskie – w tym wypadku blogerzy powołują się na własne doświadczenia, a relacje cytują padające z trybun określenie „catholic bitches”, które niestety można przetłumaczyć jeszcze dosadniej niż „katolickie suki”.
Także Piotr Radwański, ojciec polskich tenisistek, potwierdza, że obraźliwe określenia – jeszcze gorsze niż cytowane powyżej i w moim tekście – padały z trybun nie tylko po polsku i angielsku, ale także po rosyjsku i hebrajsku. Zachowanie kibiców on z kolei nazywa skandalicznym. Nie ma więc racji PZT, pisząc, że zdarzenie nie jest potwierdzone. Co więcej, sam Andrzejewski – do którego słów odsyła sprostowanie – mówił o wrogich okrzykach, rzucaniu mięsem i widowni chcącej „wbić nóż w plecy” (choć zarazem uspokajał, że nie doszukuje się w tym zachowaniu wątków antysemickich – ja również). Ładne mi niesportowe zachowanie. Toż to chamstwo w czystej postaci niemające nic wspólnego z duchem fair play i nawet jeśli wywołane przez kilku zacietrzewionych idiotów – wymaga stanowczego odporu.