Język skazany na zmiany

Konieczne jest odróżnianie zmian znaczeń w każdym języku pojawiających się w sposób naturalny od zmian, które są świadomie proponowane i promowane przez grupy ludzkie o określonych ideologiach – uważa językoznawczyni.

Publikacja: 26.05.2013 20:03

Język skazany na zmiany

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Red

Jedno z niedawnych wydań tygodnika „Plus Minus” w dużej części zostało poświęcone problematyce zmian językowych istotnych dla systemów wartości współczesnych Polaków.

Osłabienie wartości pozytywnej patriotyzmu jest dość oczywistym przejawem przemian kulturowo-światopoglądowych

Tomasz Terlikowski oprotestował w ostry sposób rozszerzanie i zmienianie znaczeń słów: „patriotyzm”, „małżeństwo”, „eutanazja”, „chrześcijanin”, a za C.S. Lewisem (dla polszczyzny, jak sądzę niesłusznie) – „dżentelmen”. Do słów o zmienionych współcześnie znaczeniach zaliczył również „miłość”, „dojrzałość”, „odpowiedzialność” i „wierność”. Z kolei Rafał Matyja zwrócił uwagę na smutne losy słowa „elita”. A w wywiadzie z językoznawczynią, dr Katarzyną Kłosińską pojawiły się jej opinie na temat tego, co się dzieje nie tylko ze słowami „patriotyzm” i „małżeństwo”, ale też ze znaczeniami wyrazów „matka”, „płeć” i „tolerancja”. Wypowiedź dr Kłosińskiej dotyczy również ogólnych problemów językoznawczych: struktury wyrazów wieloznacznych, zmian znaczeniowych oraz wzajemnych relacji między językiem i sferą pojęć utrwalonych w kulturze.

Zarówno prowokacyjna zapowiedź artykułu Tomasza Terlikowskiego, zamieszczona na tytułowej stronie tygodnika „Plus Minus”: „Przekręcone Podmienione Zakłamane Skradzione Słowa”, jak też sam tytuł artykułu: „Obrona języka przed bełkotem” są oczywiście przesadne w swoich ostro negatywnych sformułowaniach. Podobnie jak autor sądzę, że wypunktowane przez niego zmiany znaczeń wyraźnie zarysowujące się w pojmowaniu słów „patriotyzm” i „małżeństwo” są niekorzystne dla polskiej kultury i życia społecznego, ale wielu omawianych wypowiedzi z ich poszerzonymi znaczeniami nie nazwałabym bełkotem.

Ośmieszanie konserwatyzmu

Osłabienie wartości pozytywnej patriotyzmu czy też przystosowywanie jego znaczenia do warunków współczesności, podobnie jak postulowana zmiana znaczenia małżeństwa są dość oczywistym przejawem przemian kulturowo-światopoglądowych charakterystycznych dla społeczeństw Europy i Ameryki Północnej sięgających swoimi korzeniami w daleką przeszłość, nasilającymi się stopniowo w XX i XXI wieku, a umacniającymi się na naszym kontynencie za sprawą ich promowania przez Unię Europejską. Konserwatyzm jest atakowany, ośmieszany, traktowany pogardliwie przez wielbicieli nowoczesności w różnych jej odcieniach, m.in. postępu naukowo-technologicznego, materialistycznego pragmatyzmu, postmodernistycznego egocentryzmu, nihilizmu i ludyzmu. Różnie rozumiana, ale ogólnie więcej niż aprobowana przez dużą część społeczeństwa, nowoczesność znajduje szerokie poparcie w „mainstreamowych” mediach i ciałach politycznych. Pierwszym z nich zapewnia oglądalność i czytelnictwo, drugim – poparcie większości, a tym samym utrzymywanie się przy władzy.

Polski wyjątek

Jednakże Polska należy do nielicznych krajów europejskich, w których duży procent ludności zachowuje światopogląd konserwatywny. Bardzo ważne, aby to był (a niestety nie zawsze jest) Norwidowski „konserwatyzm oświecony”, otwarty na różnorodność, inność przekonań (a tym samym i różnorodność pojęć takich, jak „patriotyzm”, „naród”, „wiara”), ale usiłujący ustami swoich zwolenników w sposób merytoryczny, a pozbawiony negatywnych emocji uzasadniać ważność tego, co stanowi w nim fundamenty dobrze pojętego człowieczeństwa i harmonijnej, pomyślnie układającej się praktyki współżycia.
W dyskusji dotyczącej m.in. patriotyzmu warto odwoływać się do doświadczeń wiążących się z naszym obecnym życiem społecznym, a także z wiedzą o dziejach naszego narodu.

Zarówno w przeszłości, jak i w teraźniejszości cenimy przecież ludzi, którzy potrafili kiedyś i potrafią dziś sens swojego życia wiązać z różnie, ale zawsze autentycznie rozumianą służbą swojemu krajowi, narodowi, jego kulturze, jego suwerenności. Głosy oburzenia – także w wypowiedziach medialnych – dotyczą tych, którzy na pierwszy plan wysuwali czy też wysuwają obecnie własną karierę, bogacenie się, własną partię polityczną, nie licząc się z normami etycznymi uczciwości, wiarygodności, poczucia odpowiedzialności, gotowości pomocy słabszym, także kiedy to wymaga wyrzeczeń. To przede wszystkim etyka stanowi fundament „oświeconego konserwatyzmu”, a także „oświeconego patriotyzmu” – etyka, która pozwala łączyć uznających jej ważność ludzi różnych wiar religijnych z tzw. niewierzącymi.

Dyskusję dotyczącą pojęcia „małżeństwa” warto, jak sądzę, wiązać z obroną dotychczasowego rozumienia słowa „rodzina”. Oba te terminy, ściśle ze sobą powiązane, ulegają obecnie w kulturze europejskiej niepomyślnym dla życia społecznego przemianom. Sprzeciw wobec tych zmian i związanej z nimi polityki rodzinnej nabiera dynamiki w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce. Tu także godne poparcia są inicjatywy o dużej sile argumentacji merytorycznej, bez angażowania emocji negatywnych wobec „inaczej myślących”. Przykładem takiej właśnie inicjatywy była debata na temat znaczenia rodziny i polityki prorodzinnej, zorganizowana 18 maja na Uniwersytecie Warszawskim przez Stowarzyszenie Absolwentów Dzieło (tj. byłych stypendystów Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia).

Zarzuty na wyrost

O zmiany znaczeń patriotyzmu, małżeństwa, także płci i rodziny dopominają się obecnie liczni przedstawiciele określonych środowisk obywatelskich, naukowych i politycznych. W polemikach ich dotyczących mamy do czynienia z wyraźnym konfliktem grupowym, charakterystycznym dla współczesnych społeczności wielokulturowych. Inaczej wygląda sprawa różnic w rozumieniu słów takich, jak „odpowiedzialność”, „dojrzałość”, „wierność”, „miłość”. Dojrzałość i miłość od dawna były przez użytkowników języka różnie rozumiane, podobnie jak podstawowe dla polskiego systemu wartości dobro i zło. „Odpowiedzialność” i „wierność” to wyrazy, które w swoich znaczeniach nie stawiają przed ich użytkownikami konieczności jednoznacznego wyboru tego, za co człowiek powinien być odpowiedzialny (np. za dany zakres jego działań lub za autentyzm i wiarygodność w tych działaniach) czy też czemu powinien być wierny (np. danej obietnicy czy własnemu sumieniu, które podsuwa mu inny punkt odniesienia wierności). Przy różnych wyborach wskazanych odniesień nie ma mowy o zmianach znaczeń tych wyrazów.

Niesłuszne wydaje się też stawianie zarzutu o niewłaściwe poszerzanie rozumienia słowa „chrześcijanin” w użyciu go jako określenia człowieka niewierzącego, np. wymienionego przez Terlikowskiego Jacka Kuronia. Autor nie przytoczył tu żadnych cytatów, ale sądzę, że mogłyby to być wypowiedzi – i to nie tylko ludzi lewicy – podkreślające bliskość moralności (nie tylko poglądów, ale i praktyki życiowej) takich osób wobec moralności chrześcijańskiej. Od dawna pojawiały się w różnych tekstach wypowiedzi o tzw. chrześcijanach z ducha świadczące o tym, jak ważny jest dla wielu z nas bliski nakazom Ewangelii sposób życia jako element pojmowania chrześcijaństwa. Warto w tym kontekście wspomnieć zapis Norwida w jego „Notatkach etnograficznych”: „Święty Justyn o Sokratesie – chrześcijanin przed Chrystusem”, a także szereg wypowiedzi samego Norwida odmawiających prawa do nazywania się chrześcijanami tym, którzy rażąco łamią normy moralności chrześcijańskiej, a z kolei przyznawania go tym, którzy – jak np. bohater wiersza „Do Emira” – w sposób uderzający te normy w swoim życiu realizują (czy też realizowali).

Twórcza moc słowników

Kończąc tę część dyskusji, chciałabym podkreślić raz jeszcze konieczność odróżniania zmian znaczeń w każdym języku pojawiających się w sposób naturalny, a także różnorodnych użyć wyrazów o bardzo ogólnych znaczeniach, od zmian, które są świadomie proponowane i promowane przez grupy ludzkie o określonych ideologiach. Z tymi ostatnimi warto merytorycznie dyskutować, jeśli się nie uważa za słuszne zmian kulturowych, z którymi się one wiążą.

Mam też parę uwag dyskusyjnych do wypowiedzi dr Kłosińskiej. Po pierwsze, trudno mi się zgodzić z twierdzeniem, że poglądy kolejnych pokoleń kształtują się głównie pod wpływem domu rodzinnego. Sądzę, że rozmówczyni „Plusa Minusa” przecenia to oddziaływanie, jeśli brać pod uwagę skalę ogólnospołeczną. Jest wiele rodzin niestanowiących oparcia i wzorca dla dzieci, jest też zjawisko buntu młodych wobec hierarchii wartości narzucanych przez rodzinę, chęci „pójścia własną drogą”, zazwyczaj wybieraną pod wpływem grup młodzieżowych, czasem wpływowych nauczycieli czy też wykładowców szkół wyższych. Dlatego, jak sądzę, bardzo ważne byłoby w sytuacji obecnego chaosu kulturowego m.in. tworzenie większej liczby dobrze pomyślanych i kierowanych organizacji młodzieżowych, przede wszystkim dobrego harcerstwa. Dużą wagę ma też wybór szkoły.

Za dyskusyjny w wypowiedzi dr Kłosińskiej uważam też jej pogląd, zgodnie z którym do zmian znaczeń wyrazów – także takich, jak „małżeństwo” czy „patriotyzm” – nie należy przypisywać zbytniej wagi, i przekonanie, że można te zmiany także zapisywać w słownikach, bo nie jest to równoznaczne z akceptacją danego znaczenia. Rozmówczyni „Plusa Minusa” kończy swój wywód stwierdzeniem: „Słowniki nie mają mocy twórczej, język też niewielką”.

Nie jestem pewna, co ma oznaczać moc twórcza, w każdym razie sądzę, że słowniki często wprowadzają do pojmowania słów lub przynajmniej utrwalają słabo ustalone w nim znaczenia i ich konotacje wartościujące. Wiem z doświadczenia, jak często różne osoby, zwłaszcza młode, na podstawie danych słownikowych przyswajają sobie bezkrytycznie znaczenia słów, których nie znają lub których nie są pewne. Autor słownika jest dla nich w tym zakresie autorytetem – niejednokrotnie sprawdziłam to w rozmowach: kiedy kwestionowałam jakieś definicje słownikowe, moi rozmówcy obstawali przy nich, „bo tak jest napisane w słowniku”. Także użycia wyrazów w tekstach lub wypowiedziach osób (albo też po prostu źródłach), z którymi czytelnicy czy też słuchacze się liczą, wpływają na przejmowanie ich znaczeń wraz z obudową wartościującą lub jej brakiem.

Według mnie zatem relacje między językiem i wiedzą oraz poglądami na świat posługujących się tym językiem ludzi są wzajemne: wiedza, poglądy, różnie konceptualizowana rzeczywistość znajdują swoje odbicie w warstwie znaczeniowej języka, a z kolei język – poprzez użycia tekstowe, w tym różnego typu opracowania leksykograficzne (także oczywiście poradniki, encyklopedie, podręczniki), kształtuje swoim przekazem warstwę pojęciową wiedzy i przekonań licznych użytkowników języka; a jest też przecież narzędziem myślenia i elementem całego życia wewnętrznego człowieka.

Stąd wielkie znaczenie jakości języka dla całokształtu życia jednostek i społeczeństw. Dlatego też warto rozmawiać o nim samym, dyskutować, spierać się, ale przy tym nie odmawiać innym prawa do odmiennego rozumienia słów i po Norwidowsku „różnić się pięknie”.
*Tekst z udziałem myślowym i redakcyjnym doktora Tomasza Korpysza, któremu za „współmyślenie” serdecznie dziękuję.


Autorka jest językoznawczynią, badaczką literatury, profesorem nauk humanistycznych. Była dziekanem Wydziału Polonistyki UW, na którym zorganizowała Pracownię Słownika Języka Cypriana Kamila Norwida

Jedno z niedawnych wydań tygodnika „Plus Minus” w dużej części zostało poświęcone problematyce zmian językowych istotnych dla systemów wartości współczesnych Polaków.

Osłabienie wartości pozytywnej patriotyzmu jest dość oczywistym przejawem przemian kulturowo-światopoglądowych

Pozostało 98% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?