W jednej z poznańskich szkół zabroniono dzieciom przynosić gadżety Monster High. Niestety, zakaz odwołano nazajutrz. Dyrekcja nawet grzecznie przeprosiła. Taka jest siła skutecznej perswazji.
Cywilizacja dwudziestego wieku kona na naszych oczach. Cud zdarza się rzadko. Senat Francji uchwalił właśnie zakaz urządzania konkursów piękności małych miss, przy jednym zaledwie głosie sprzeciwu socjalistki. Pozazdrościć. My jesteśmy wciąż w drodze na dno, a moda Monster High jest jak huragan Katrina, jak gradobicie. Tiry tego zabójczego chłamu mamy już u siebie. Jest to przygrywka do anihilacji naszych dzieci.
Na pozór lalki Monster High są jakby nowszą wersją Barbie, lecz ta głupiutka strojnisia w porównaniu z nimi jest poczciwą prababcią. Straszydła Monster High są dziećmi inżynierii społecznej i biznesu. Po sobie zostawią już tylko spalony grunt wszystkich tabu i kryteriów naszego świata. One wykopią nieprzekraczalny rów między nami, a pokoleniem dla którego je wymyślono. Boję się, że jest z nimi tak, jak z ptakami u Hitchcocka. Jeżeli obsiadły nasz płot, może być za późno.
Ponieważ internet pęka od dziesiątek już zdubbingowanych po polsku filmików z nimi w rolach głównych. Dubbing jest zresztą żargonem językowym, absolutnie dla dzieci nieodpowiednim. Każda postać ma duże, piękne oczy i włosy, ma swoje imię i historyjki. Ma dać się lubić. Być kimś bliskim, znajomym dziecku. Postacie te w filmie wyglądają dość kusząco. Słodkim, zwodniczym głosem wypowiadają skandaliczne, demoralizujące kwestie. Tytuły filmików to np."Zombie górą", „Powrót zza grobu", „Infekcja strachu", „Miłosny trójkąt bermudzki".
Koronkowa, perfidna, przemyślana robota. Nikt dla żartu nie wykłada takiej kasy. Ewa Farna nagrała już piosenkę promocyjną. „Aż nogi same „rwią" się do tańca" – ocenia jakiś małolat na forum You Tube.