Można różnie oceniać działalność Tomasza Lisa, ale ubranie go w strój kojarzący się z mundurem SS i zamieszczenie podpisu „Prawie jak Goebbels", wydaje się brutalną przesadą. Nic dziwnego, że ów zabieg zbulwersował część opinii publicznej, a na redaktorów czasopisma posypały się gromy.
Osobom, które się oburzyły warto jednak przypomnieć mądrość ludową: kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. A redaktor naczelny „Newsweeka" jest specjalistą od siania wiatru w mediach. Wystarczy przypomnieć dwie okładki tego tygodnika: Antoni Macierewicz ucharakteryzowany na taliba (a więc fanatyka religijnego nie cofającego się przed atakami terrorystycznymi) i Jarosław Kaczyński z obłąkanym wyrazem twarzy (w tle podpis „Dzień świra").
Ktoś może oczywiście odrzec, że nie można stawiać znaku równości między talibami a esesmanami. Czyżby? Od 11 września 2001 roku jesteśmy utwierdzani przez rozmaite autorytety w tym, że islamski fundamentalizm w wersji, którą reprezentują talibowie jest współczesną wersją ideologii totalitarnej (amerykańscy neokonserwatyści ukuli nawet termin „islamofaszyzm").
Z kolei kto inny może sprzeciwiać się porównaniu znanego z agresywnego języka dziennikarza do nazisty, stwierdzając, że skutkuje ono tym, iż nazizm traci swoje pierwotne znaczenie. Ale przecież to nie krytycy Lisa zaczęli tę zabawę. Od początku lat 90. mainstreamowe media liberalne próbują delegalizować w świadomości Polaków prawicę dorabiając jej faszystowską gębę. I co? I nic. Rok temu Janusz Palikot nie przebierając w słowach określił Romana Dmowskiego – a więc jednego z ojców polskiej niepodległości – mianem hitlerowca. Nie wywołało to jednak głośnych protestów.
Tomasz Lis gotów jest w kwestii okładki „W Sieci" kruszyć kopie na sali sądowej. Poczuł się ofiarą napaści medialnej. Jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że to, co robi jako redaktor „Newsweeka", wywołuje silne emocje, a także bardzo nieprzychylne mu reakcje. Ludzie, którzy sami używają brutalnej retoryki, nie powinni kreować siebie na ofiary. Kiedy bowiem skarżą się na to, że za swoje wyskoki obrywają po uszach, są po prostu niewiarygodni.