I jak łatwo się domyślić, usłyszałem pomruk zdziwienia i rzucone naprędce słowa: „a co w tym święcie radosnego?". Ta reakcja nie jest oczywiście zaskakująca, ale pokazuje niezwykle dobitnie, że Kościół traci stopniowo uroczystość Wszystkich Świętych i nie jest w stanie poradzić sobie z tym zjawiskiem.

Proces ten zaczął się oczywiście za komuny. Ta radosna uroczystość – bo przypomina o celu, jaki Bóg stawia przed każdym z nas (a jest nim wieczne szczęście w niebie, czyli właśnie świętość), połączona z przypominającymi o naszych obowiązkach wobec zmarłych Zaduszkami (bo w tym dniu też nie mamy opłakiwać i wspominać, ale modlić się o życie wieczne i wybaczenie grzechów dla zmarłych) została zastąpiona smutaśnym Dniem Zmarłych, w którym wspominać mieliśmy tych, którzy odeszli (dla marksistów i wszelkiej maści ateistów oznacza to zakopanie w ziemi i zjedzenie przez robaki), słuchać żałosnej muzyki i wpatrywać się w hulające po cmentarzach liście. I ten jesienny charakter, a także telewizyjna pseudomistyka jakoś zaczęły się nam wszystkim udzielać, stopniowo zastępując autentycznie radosne święta.

I jakoś, mimo lat katechezy, tej pseudomistyki ateistów nie udało się zastąpić katolicką doktryną (która w trakcie katolickich świąt powinna być raczej normą niż wyjątkiem). A teraz będzie to jeszcze trudniejsze, bowiem na laicko-marksistowskie smuty kładzie się jeszcze cieniem komercyjny Halloween, który już całkowicie przesłonił katolickie prawdy wiary, które świętujemy 1 i 2 listopada. Nie ma bowiem co ukrywać, że zrozumienie Dnia Zadusznego czy uroczystości Wszystkich Świętych wymaga określonej wiedzy o teologii czy doktrynie, a uleganie smutkowi, nostalgii czy głupawej radości biegania z cukierkami już nie. W konfrontacji wiedza–emocje zawsze przegrywa zaś ta ostatnia.

I dlatego, jeśli chcemy, by nasze dzieci i wnuki w przyszłości świętowały po chrześcijańsku i katolicku, to warto, byśmy zabrali się za to już teraz. Jak? Odpowiedź jest prosta: zamiast posyłać je na bale Halloween, poczytajmy z nimi Pismo Święte, katechizm i Sumę Teologiczną św. Tomasza, tak by wiedziały, co świętują, i by pamiętały, że prawdziwą radością jest dopiero niebo. Niebo, którego mieszkańców czcimy właśnie 1 listopada.

Autor jest publicystą, filozofem, redaktorem serwisu fronda.pl