W moim Macondo - Skarbiec

Umówiłem się z Panem Redaktorem Naczelnym na krótkie felietoniki i doprawdy sam nie wiem dlaczego.

Publikacja: 20.11.2013 14:47

Artur Ilgner

Artur Ilgner

Foto: materiały własne, Artur Barbarowski Artur Barbarowski

Red

Felietonistów  znakomitych  w  bród: młodych, wykształconych, świetnie  piszących - gorzej - mądrzejszych  ode mnie. Zatem,  po  cholerę  podnoszę  sobie  ciśnienie; mam, jak  to  mówią  „swoje lata", na  sławie  małojeckiej   już  mi  nie zależy, kariery  w  zawodzie  dziennikarskim  nie  zrobię.  Zatem  pozostaje  jedno  wyjaśnienie:  próżność.  Z  próżności  nie  takie  rzeczy  robiłem, i  nie  jestem w  tym  względzie  wyjątkiem. Tyle  pociechy,  bo  człowiek  inteligentny  wszystko sobie potrafi  wytłumaczyć.  Poza  tym  umowa  moja z  Naczelnym ( źle mi się  pisze „Naczelny" przez  duże „N" - to nie  Matka  Boska)  jest  prosta:  jak  w  moich  felietonach  odnajdzie zasadność  i sens, jak  uzna, że dobre to moje pisanie, to  je  zmaterializuje  w  druku. Na  razie  piszę w  medium, elektronicznym   na  tzw.  „blogu" i  zapewne  będę,  jak  kiedyś  w szkole  oceniany;  statystycznie – ilość „wejść" i  jakościowo -  komentarzy.  Zatem i od Czytelników wiele  zależy,  kto  wie, czy  nie  najwięcej; jak  okaże  się, że nudzę,  bzdury  wypisuję,  jak  polecą  na  mnie  bluzgi, to  umowa z  Naczelnym (ech...) jest  taka; uśmiechniemy  się  do  siebie,  podamy  sobie  dłonie, i  portier  odprowadzi  mnie  do  drzwi.  Na  szczęście  chłop  to  uczciwy, i  zgodził  się, że  może  być  też   odwrotnie „à  rebours",  jak  się  kiedyś  pisało, jak  by zapewne życzyli  sobie  bardziej  wykształceni, czyli - jakby  przypadkiem  i mnie  coś (porzucam  staromodne  słówka) nie  pasiło,  to  się  wycofam.

Na  razie  wszystko  gra:  powiesiłem  psa  na  Chylińskiej ( jak  ktoś  czytał mój  ostatni  felieton,  to  wie o  co  chodzi ; niech  tam  sobie... itd...), napisałem  "monolog  wewnętrzny", trochę tylko  odbiegający  od  „Ulissesa", a  teraz  spowiadam  się i  podlizuję   Czytelnikom, bo  przynajmniej  przez  jakiś  czas  chciałbym  w "Rz" o  tym  i  owym  napisać.

Od  czego  zacząć..?

Młodość  przepiłem  w  PRL-u , i  to  nawet  przyjemne  było,  za  to  nie  mówię  po  angielsku. Ale  przecież  nie  o  młodości  swojej  chcę  pisać, nie  o  PRL-u.

Zatem, ad  rem:  kim  jest  felietonista... (tka... )? – nie  chcę  zaczynać od  wojny  ze Szczuką. Wiadomo:  felietonista  to  ktoś  taki,  kto  nie  tylko  żyje  w  stresie, że  inni  lepiej  skomentowali  bieżące wydarzenia, ale i...  przede  wszystkim  ktoś, kto  bacznie  obserwuje  światowe  i  krajowe  sprawy.  Czyta  prasę,  ogląda  TV raz  albo  dwa  na  dobę,  i  tak  dorabia  do  pensji.  Dlatego, gdy  coś  się  wydarzy,  wszyscy   piszą   na   jeden  temat,  na  szczęście, lepiej  od  innych.

I  tu  mam  problem: w  pierwszej  fazie  euforii   pomyślałem,  że  ja  postępować  będę  inaczej: nie  będę komentował  bieżących  wydarzeń,  tylko  pisał  na  odległe, nie tylko od  polityki   tematy,    krótko mówiąc  (ulubiony  zwrot  powszechnie  znanego, non-generally lubianego  polityka), na  przykład  za  cholerę  nie  napiszę, że powiedzmy ekspert  jest ekspertem od   balistyki,  bo  w  dzieciństwie  strzelał   z  procy.

Nic  z  tych  rzeczy. Ani  mru... mru...

Lecz  czas, wredny  paralizator  wzniosłych  idei zrobił  swoje:  nawet  nie mrugnąłem  okiem, jak  machnąłem piórem (ach, ta Chylińska) komentując to, co mnie dotknęło, wkurzyło, by nie  powiedzieć  brzydziej.

A  co mnie  wkurza jeszcze  bardziej...?  Poza,  wiadomo,  wydarzeniami  z  11 listopada,  bardzo  mnie wkurza  fakt,  że  Sejm  odrzucił obywatelskie  wołanie  o referendum.  I  jak  tu  nie  napisać  paru  zdań?

Odrzucił, to  odrzucił -  jego  zbójnickie  prawo.  Ale  jak  to  się  ma  do  dbałości  o  obywateli? Gdy  milion osób  domaga  się  czegoś, to  należy  wyrzucić kalkulator  sejmowy  do  kosza  i  odpowiedzieć  na  głos  ulicy. Choćby dlatego, że tak  uczy  się  ludzi  poszanowania dla  demokracji, kreuje    obywatelskie  postawy. Przede  wszystkim zaangażowanie  w sprawy  państwa. Polski i  Polaków. Co  prawda,  bieg  to na  dłuższy  dystans, ale to   zawsze  procentuje.  Zagrożone  wojną   pokolenie lat  trzydziestych,  przekazywało  skarbowi   państwa   precjoza  złote i srebrne,  aby  było za  co  kupować  broń. Kto  dzisiaj  dla  wspólnej  sprawy  wrzuci  obrączki  do  skarbca?  No kto?

Felietonistów  znakomitych  w  bród: młodych, wykształconych, świetnie  piszących - gorzej - mądrzejszych  ode mnie. Zatem,  po  cholerę  podnoszę  sobie  ciśnienie; mam, jak  to  mówią  „swoje lata", na  sławie  małojeckiej   już  mi  nie zależy, kariery  w  zawodzie  dziennikarskim  nie  zrobię.  Zatem  pozostaje  jedno  wyjaśnienie:  próżność.  Z  próżności  nie  takie  rzeczy  robiłem, i  nie  jestem w  tym  względzie  wyjątkiem. Tyle  pociechy,  bo  człowiek  inteligentny  wszystko sobie potrafi  wytłumaczyć.  Poza  tym  umowa  moja z  Naczelnym ( źle mi się  pisze „Naczelny" przez  duże „N" - to nie  Matka  Boska)  jest  prosta:  jak  w  moich  felietonach  odnajdzie zasadność  i sens, jak  uzna, że dobre to moje pisanie, to  je  zmaterializuje  w  druku. Na  razie  piszę w  medium, elektronicznym   na  tzw.  „blogu" i  zapewne  będę,  jak  kiedyś  w szkole  oceniany;  statystycznie – ilość „wejść" i  jakościowo -  komentarzy.  Zatem i od Czytelników wiele  zależy,  kto  wie, czy  nie  najwięcej; jak  okaże  się, że nudzę,  bzdury  wypisuję,  jak  polecą  na  mnie  bluzgi, to  umowa z  Naczelnym (ech...) jest  taka; uśmiechniemy  się  do  siebie,  podamy  sobie  dłonie, i  portier  odprowadzi  mnie  do  drzwi.  Na  szczęście  chłop  to  uczciwy, i  zgodził  się, że  może  być  też   odwrotnie „à  rebours",  jak  się  kiedyś  pisało, jak  by zapewne życzyli  sobie  bardziej  wykształceni, czyli - jakby  przypadkiem  i mnie  coś (porzucam  staromodne  słówka) nie  pasiło,  to  się  wycofam.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?