Felietonistów znakomitych w bród: młodych, wykształconych, świetnie piszących - gorzej - mądrzejszych ode mnie. Zatem, po cholerę podnoszę sobie ciśnienie; mam, jak to mówią „swoje lata", na sławie małojeckiej już mi nie zależy, kariery w zawodzie dziennikarskim nie zrobię. Zatem pozostaje jedno wyjaśnienie: próżność. Z próżności nie takie rzeczy robiłem, i nie jestem w tym względzie wyjątkiem. Tyle pociechy, bo człowiek inteligentny wszystko sobie potrafi wytłumaczyć. Poza tym umowa moja z Naczelnym ( źle mi się pisze „Naczelny" przez duże „N" - to nie Matka Boska) jest prosta: jak w moich felietonach odnajdzie zasadność i sens, jak uzna, że dobre to moje pisanie, to je zmaterializuje w druku. Na razie piszę w medium, elektronicznym na tzw. „blogu" i zapewne będę, jak kiedyś w szkole oceniany; statystycznie – ilość „wejść" i jakościowo - komentarzy. Zatem i od Czytelników wiele zależy, kto wie, czy nie najwięcej; jak okaże się, że nudzę, bzdury wypisuję, jak polecą na mnie bluzgi, to umowa z Naczelnym (ech...) jest taka; uśmiechniemy się do siebie, podamy sobie dłonie, i portier odprowadzi mnie do drzwi. Na szczęście chłop to uczciwy, i zgodził się, że może być też odwrotnie „à rebours", jak się kiedyś pisało, jak by zapewne życzyli sobie bardziej wykształceni, czyli - jakby przypadkiem i mnie coś (porzucam staromodne słówka) nie pasiło, to się wycofam.
Na razie wszystko gra: powiesiłem psa na Chylińskiej ( jak ktoś czytał mój ostatni felieton, to wie o co chodzi ; niech tam sobie... itd...), napisałem "monolog wewnętrzny", trochę tylko odbiegający od „Ulissesa", a teraz spowiadam się i podlizuję Czytelnikom, bo przynajmniej przez jakiś czas chciałbym w "Rz" o tym i owym napisać.
Od czego zacząć..?
Młodość przepiłem w PRL-u , i to nawet przyjemne było, za to nie mówię po angielsku. Ale przecież nie o młodości swojej chcę pisać, nie o PRL-u.
Zatem, ad rem: kim jest felietonista... (tka... )? – nie chcę zaczynać od wojny ze Szczuką. Wiadomo: felietonista to ktoś taki, kto nie tylko żyje w stresie, że inni lepiej skomentowali bieżące wydarzenia, ale i... przede wszystkim ktoś, kto bacznie obserwuje światowe i krajowe sprawy. Czyta prasę, ogląda TV raz albo dwa na dobę, i tak dorabia do pensji. Dlatego, gdy coś się wydarzy, wszyscy piszą na jeden temat, na szczęście, lepiej od innych.