Partia Jarosława Kaczyńskiego z regularnością szwajcarskiego zegara ogłasza raporty („Raport o stanie państwa" z roku 2011), poprawione programy („Polska Nowoczesna, Bezpieczna, Solidarna", pierwsze wydanie z 2009 r., poprawiony w 2011 r.), zmodyfikowany program gospodarczy pod wodzą prof. Piotra Glińskiego (pakiet ustaw „Alternatywa") czy zaprezentowany nowy program w ostatni weekend. Sęk w tym, że od mieszania, o czym chyba zapomnieli politycy PiS, herbata nie robi się słodsza. Bo kolejny program PiS to nowy szyld, pod którym kryją się stare pomysły.
Smoleńsk w cieniu
PiS już wie, że jeśli nie chce być odbierany przez społeczeństwo jako „sekta smoleńska", musi unikać tego tak drogiego prezesowi i Antoniemu Macierewiczowi tematu jak diabeł święconej wody. I rzeczywiście, w nowym programie trudno szukać jasnych pomysłów, jak PiS chce pokazać „prawdę o Smoleńsku" i wymierzyć karę tym, których uzna za winnych. Jednak między okrągłymi słowami zawarta jest określona wizja państwa. Ta zaś dla wolności i życia obywatelskiego jest niezwykle groźna.
PiS słusznie zauważa, że – by polityka miała moc – potrzebujemy silnego państwa. Dziś już tylko nieliczni i naiwni, jak choćby Polska Razem Jarosława Gowina, chcą iść do władzy po to, by likwidować państwo, czyli wszystko prywatyzować. Taka strategia prowadzi do tego, co Jarosław Kaczyński nazywa „zwijaniem się państwa". Cóż nam po polityku, którego jedyna odpowiedź na wszelkie bolączki społeczne i gospodarcze brzmi: prywatyzuj?
Tymczasem dziś potrzebujemy silnego państwa. Tu PiS i PO, na pierwszy rzut oka, są zgodne. Ale tylko na pierwszy rzut oka. PiS bowiem chce państwa silnego, podczas gdy PO chce państwa efektywnego. Pierwsze dobrze oddaje metafora surowego ojca, drugie relację partnerską, opartą na współodpowiedzialności.
Państwo surowy ojciec, z mocną pozycją premiera, który ministrów potrzebuje jedynie w roli kelnerów, to państwo skrojone pod jedną osobę – Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS nawet nie kryje, że marzy mu się władza jednoosobowa – z naciskiem na kontrolę służb specjalnych i siłowych. Bo takie państwo, zdaniem PiS, to kraj, gdzie – co pokazała praktyka IV RP – można doraźnie użyć służb do realizacji politycznych planów.