Syzyfowe prace polskich republikanów

Redakcja „Rzeczy Wspólnych" nie chce się wiązać z żadnym ugrupowaniem. Skazywanie się na partyjność oznacza dla niej zamknięcie się na inne środowiska. A to jest pismo dla państwowców – pisze publicysta.

Publikacja: 02.04.2014 02:00

Rzeczy wspólne Nr 15 Fundacja Republikańska

Rzeczy wspólne Nr 15 Fundacja Republikańska

Foto: Rzeczpospolita

Chyba nie ma na rynku ciekawszej od kwartalnika „Rzeczy Wspólne" propozycji intelektualnej po prawej stronie. O lewej nie ma nawet co wspominać, bo tam wciąż międli się tematy ucisku gejów i lesbijek, praw dla związków partnerskich i tym podobne. Jakby Polska nie miała ważniejszych spraw!

Prawdę więc mówi hasło „Rzeczy Wspólnych": „Analiza polityki to zbyt ważna sprawa, aby zostawić ją mainstreamowi". Zwłaszcza że chodzi o coś istotnego: „Rzeczy Wspólne" to właściwie rzecz wspólna – Polska, którą po umoszczeniu się w strukturach NATO i UE jakoś nikt nie kwapi się zająć na poważnie i nie wyznacza jej wiążących celów do osiągania. Pracy jest aż nadto, lecz nie ma komu snuć wizji rozwoju w perspektywie lat kilkunastu lub kilkudziesięciu, a nie tylko do kolejnych wyborów. Dlatego dwa główne tematy, którymi zajmuje się pismo, to właśnie państwo i wolność. Te byty ze sobą konkurują, choć nie muszą: silne państwo może oznaczać dużo wolności dla obywateli, co widać na łamach periodyku.

Zatem co z tą Polską? – Najważniejsza jest praca nad zapaścią demograficzną, walka o sprawniejszą edukację i odzyskanie podmiotowości, w czym mają pomóc polityka zagraniczna i energetyczna. Dlatego energetyka będzie tematem jednego z najbliższych numerów – wylicza Mariusz Staniszewski, redaktor naczelny. To były szef działu krajowego „Rzeczpospolitej", dziś związany z tygodnikiem „Do Rzeczy".

Fundacja Republikańska – wydawca kwartalnika – zatrudniła go przed rokiem, by zastąpił Bartłomieja Radziejewskiego, który w 2010 r. powołał „Rzeczy Wspólne" do życia. O roszadach personalnych nikt rozmawiać nie chce, bo podszyte są konfliktem, ale wiadomo, że chodziło o wprowadzenie na łamy lżejszego języka, który byłby zrozumiały nie tylko dla profesor Jadwigi Staniszkis (która wciąż publikuje na łamach).

– Pismo miało być praktyczne, z przeznaczeniem dla państwowców. Eksperckie z elementami idei, a nie odwrotnie, aby dało się czytać ze zrozumieniem – tłumaczy Marcin Chludziński, szef fundacji. Chodzi bowiem o takie suflowanie rozwiązań rządzącym, aby mogli wykorzystywać je w rozwoju swoich partii, instytucji, firm. Czytaj: Polski właśnie. Tylko czy to aby nie syzyfowa praca? – Nakład wynosi 2500 egzemplarzy. Jeżeli połowa trafi do członków elity, a połowa połowy wywrze w ich głowach pożądany efekt, będzie dobrze – mówi Staniszewski. I cieszy go, że coraz więcej ludzi rozpoznaje tytuł – nie tylko czytają „Rzeczy Wspólne", ale chcą też do nich pisać.

Pokorni i niepokorni

W najnowszym numerze z łamów zniknęła winietka z napisem „Pismo republikańskie" oraz logotyp Stowarzyszenia Republikanie, choć ani wydawca, ani krąg osób tworzących periodyk od roku się nie zmienił. Skąd więc ta korekta? Tego też nikt nie powie wprost, ale skojarzenie z woltami Stowarzyszenia i jego szefa Przemysława Wiplera nie są redakcji w smak.

Walka o prosty system podatkowy to rzecz chwalebna, ale komu naprawdę zależy na Polsce, ten po godzinach nie wdaje się w bójki – słowne i dosłowne – z policją ani nie flirtuje z kolejnymi ugrupowaniami. Brak winietki ma więc pokazać, że związki redakcji ze Stowarzyszeniem Republikanie nie istnieją.

Od początku periodyku – a jeszcze wcześniej fundacji – nie było przecież mowy, żeby wchodzić do polityki, bo środowisko chce być – tylko i aż – think tankiem. I w ten sposób, a nie w szeregach partyjnych, wiązać ludzi myślących podobnie. Kto tego nie rozumie, działa na własny rachunek. Choć oczywiście Wipler walczący na rzecz uproszczenia podatków zawsze może liczyć na wsparcie.

Skąd awersja „Rzeczy Wspólnych" do polityki? Przecież wedle definicji republikanizm to właśnie nurt filozofii politycznej, w którym wzorem jest republika zamieszkała przez świadomych siebie i aktywnych – także politycznie – obywateli. Ale do takiej wizji odnosi się wiele partii, choć czasem ich związek z ideami republikańskimi bywa przecież luźny. Dlatego redakcja programowo nie chce się wiązać z żadną formacją i nie chodzi tylko o Stowarzyszenie Republikanie. Skazywanie się na partyjność oznacza zamknięcie się na inne środowiska.

Przykład? Do jednego z poprzednich numerów – już pod wodzą Staniszewskiego – tekst napisał Leszek Miller. Inna sprawa, że wypadł blado, bo intelektualnie odstawał od reszty autorów, ale swego czasu – pomijając długą listę oskarżeń pod jego adresem – sprowadził do Polski inwestycje, upraszczając prawo i obniżając podatki. To samo uczynił potem także Jarosław Kaczyński. Gotowe recepty więc są, tylko trzeba o nich przypominać i pomagać we wprowadzaniu w życie. I pomagają w tym znakomici autorzy: politycy, profesorowie, eksperci, dziennikarze, biznesmeni. Głównie z prawej strony, choć nie tylko. – Nie zamykamy się na pokornych i niepokornych – mówi Chludziński. Czy łączy ich coś więcej? – Piszą za darmo, więc chyba utożsamiają się z pismem – uśmiecha się Staniszewski.

Wspólnotę tworzy również współfinansowanie pisma czy – zapowiadana w tym numerze – Karta republikańska dająca wymierne korzyści finansowe. Nie jest to oczywiście produkt dla czytelnika, który raczej ma się zaangażować w przedsięwzięcie i zapewnić własny wkład w lepszą sprawę. Na stronie internetowej www.rzeczywspolne.pl po kliknięciu w ikonę „Ruch Republikański" otrzymujemy komunikat – strony nie odnaleziono. To jednak błąd systemu, bo ponadpartyjne środowisko jak najbardziej istnieje, choć – przyznaje Chludziński – nie stanowi monolitu.

Państwo, wartości, podatki

Co je łączy? Staniszewski – definiujący się jako republikanin – podstawowe wartości w ujęciu „Rzeczy Wspólnych" opisuje tak: „Silne państwo, konserwatywne wartości, proste podatki". W Polsce partii wprost odwołującej się do takich zasad nie ma i pewnie nie będzie. Co zaś odróżnia polski republikanizm od amerykańskiego? Tam nigdy nie było kryzysu państwowości, który nam towarzyszy od czasu rozbiorów. Państwo u nas kojarzy się z opresją. Przez lata było ciałem obcym, stanowiło i wciąż stanowi potencjalny łup. Brak też pamięci instytucjonalnej, która każe działać administracji na rzecz państwa, bez znaczenia, kto jest u władzy. Polska wciąż choruje na brak zrozumienia zasady, że posada państwowa to zaszczyt, a nie synekura. Oby „Rzeczom Wspólnym" udało się to zmienić.

Chyba nie ma na rynku ciekawszej od kwartalnika „Rzeczy Wspólne" propozycji intelektualnej po prawej stronie. O lewej nie ma nawet co wspominać, bo tam wciąż międli się tematy ucisku gejów i lesbijek, praw dla związków partnerskich i tym podobne. Jakby Polska nie miała ważniejszych spraw!

Prawdę więc mówi hasło „Rzeczy Wspólnych": „Analiza polityki to zbyt ważna sprawa, aby zostawić ją mainstreamowi". Zwłaszcza że chodzi o coś istotnego: „Rzeczy Wspólne" to właściwie rzecz wspólna – Polska, którą po umoszczeniu się w strukturach NATO i UE jakoś nikt nie kwapi się zająć na poważnie i nie wyznacza jej wiążących celów do osiągania. Pracy jest aż nadto, lecz nie ma komu snuć wizji rozwoju w perspektywie lat kilkunastu lub kilkudziesięciu, a nie tylko do kolejnych wyborów. Dlatego dwa główne tematy, którymi zajmuje się pismo, to właśnie państwo i wolność. Te byty ze sobą konkurują, choć nie muszą: silne państwo może oznaczać dużo wolności dla obywateli, co widać na łamach periodyku.

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?