Zwolennicy pierwszej propozycji reprezentują krótkofalowy „realizm energetyczny". Ich zdaniem porozumienie z Rosją jest konieczne, ponieważ Europa w przeciwieństwie do Ameryki nie ma gazu łupkowego ani ropy naftowej. W myśl tej argumentacji Stany Zjednoczone mogą się bez Rosji obejść, ale Europa – nie.
Umierać za Ukraińców?
Ameryka, twierdzą realiści, zachowuje się w stosunku do swych najstarszych i najwierniejszych sojuszników arogancko. Pokazały to niedawne skandale wywołane ujawnieniem inwigilacji i uwikłań Agencji Bezpieczeństwa Narodowego – dyskredytując tym samym ideę wspólnoty wartości. Skoro Waszyngton głoszonych przez siebie wartości nie respektuje, dlaczego Unia Europejska ma w imię ich strzeżenia odrzucać dobrą wolę Kremla?
Ponadto, dostosowując swoje opinie do stanowiska NATO, Europa nierozważnie wybiera upokarzanie Rosji, co jest działaniem bezsensownym i niebezpiecznym. Przyszedł czas, głoszą, na politykę godzącą zdroworozsądkowe myślenie historyczne i geopolityczne z potrzebami energetycznymi. Przyszłość Europy jest nieuchronnie związana z Rosją, podczas gdy Ameryka, niezainteresowana lub wręcz rozczarowana, odwraca się od Starego Kontynentu. Upamiętnianie chwalebnej przeszłości – 70. rocznicy lądowania w Normandii – nie jest w stanie przesłonić ponurego stanu obecnego: Europa może zabiegać o dywersyfikację źródeł energii, ale w dającej się przewidzieć przyszłości bez Rosji sobie nie poradzi.