Jaki mamy klimat?

Platforma powinna dokonać rachunku sumienia. Afera nazwana złowrogo taśmową może się stać do niego pretekstem. Jeśli jednak ten rachunek sumienia nie nastąpi, to strach się bać ?– pisze publicysta.

Publikacja: 22.07.2014 02:00

Jaki mamy klimat?

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

Red

Jaki mamy w Polsce klimat, każdy widzi. Czasem zbyt gorący, częściej zbyt zimny, a zawsze nieprzewidywalny, biorąc pod uwagę porę roku. Jednak ciepłej wody w kranie w zasadzie nie brakuje. Dlaczego więc afera nazywana po staropolsku taśmową wywołała nie tylko schadenfreude wśród polityków opozycji? Dlatego, że trudno nie być nią zbulwersowanym.

Premier skonstatował brak znamion przestępstwa w nielegalnie nagranych wypowiedziach swoich współpracowników i oznajmił, że nie stało się nic strasznego, jeśli nie liczyć samego podsłuchania rozmów. Bliscy premierowi ludzie ujawnili, że wulgaryzmy są dziś w rozmowach prywatnych polityków w powszechnym użyciu oraz że nielegalnie podsłuchane ustalenia z pogranicza prawa to polityczna kuchnia znana od wieków.

W swej reakcji premier jednak nieco pobłądził, rozmijając się z łatwą do przewidzenia reakcją większości ludzi na takie odkrycia, co podaje w wątpliwość przypisywany mu niegdyś złośliwie piarowski geniusz.

Zbawcy ojczyzny

W rezultacie to, co Donald Tusk zdefiniował jako bardzo niewłaściwe, ludzie mniej zbliżeni do politycznych salonów i restauracji określili raczej jako skandaliczne. Cały spektakl, wraz z gastronomicznymi szczegółami z górnej półki restauracyjnego cennika, musiał wywołać mniejszy lub większy gniew tej części społeczeństwa, która nie należy do betonowego jądra wyborców PO. Fakt, że ów spektakl nie wywołał dostatecznie gniewnej reakcji premiera i nie zaowocował natychmiastowymi dymisjami, rozczarował niejednego obywatela, nawet spośród tych, którzy nie uważają Tuska za zdrajcę, jak licealistka Marysia z Gorzowa.

Zwłaszcza że cała sprawa ma drugie dno. Nawet jeśliby z pewnym wysiłkiem dobrej woli uznać, że urzędnicy państwowi nie naruszyli litery, a nawet ducha porządku prawnego Rzeczypospolitej oraz nie wyrządzili znaczniejszych szkód wiarygodności polskiej polityki zagranicznej, to jednak zostali przyłapani na gorącym uczynku. Ten uczynek to arogancja wynikająca z rosnącej pychy polityków, którzy uznali się za zbawców ojczyzny tak dalece, że ich zwycięstwo w kolejnych wyborach urosło do rangi racji stanu, której należy bronić przy pomocy prezesa NBP.

Taki mamy polityczny klimat. Rządy PiS pozostawiły złe wspomnienia, a perspektywa kierowania państwem przez Jarosława Kaczyńskiego wraz z Januszem Korwin-Mikkem musi niepokoić w dwójnasób.

PO wciąż jawi się jako jedyna w miarę rozsądna alternatywa. Za wschodnią granicą drzemie zagrożenie, któremu rząd Donalda Tuska stara się nie bez pewnych sukcesów zapobiegać dzięki niezłym relacjom za zachodnią granicą. Rozsądne wysiłki rządu, by Unia Europejska nie błądziła jak pijane dziecko we mgle, zasługują na wsparcie. Platforma zdaje się wiec wciąż ufać, że nie ma z kim przegrać. Dobrze by jednak było, gdyby nie przegrała z sobą samą.

Jej dotychczasowe niewątpliwe sukcesy nie wystarczają, by zbawić ojczyznę. Nie wystarczy nawet manna z nieba funduszy europejskich zagospodarowana skutecznie w ostatnich latach przez panią minister Bieńkowską, którą dopiero niezręczny lapsus o klimacie postawił pod pręgierzem opinii publicznej. To wszystko nie wystarczy, bo rządzącym brakuje pokory, brakuje odwagi i wyobraźni w reformowaniu Polski, a także brakuje empatii.

Nie ma żadnego powodu, by nie potępić obyczajów przedstawicieli rządzącej elity ujawnionych w nielegalnych nagraniach. Nie ma też powodu, by nie podzielić w pełni goryczy biedniejszych, a nawet nieco bogatszych obywateli informowanych nielegalnie o wysokości restauracyjnych wydatków ministrów z budżetowych pieniędzy, co rodzi podejrzenie, że nie traktują budżetu z odpowiednią troską.

System obywatelowi wilkiem

Z punktu widzenia nie tylko skandynawskich standardów, ale nawet naturalnych odczuć znacznej części polskiej opinii publicznej Donald Tusk postawił wóz przed koniem. Głęboka obyczajowa i merytoryczna kontrowersyjność ujawnionych nielegalnie zachowań i wypowiedzi powinna być dostrzeżona jednoznacznie i równie jednoznacznie rozliczona niezależnie od tego, czy przestępczych nagrań dokonano z inicjatywy grupy kelnerów i sfrustrowanych biznesmenów czy też z poduszczenia wywiadów nieprzyjaznych państw.

Zwłaszcza że wyliczająca swe sukcesy partia rządząca nie dostrzega niemal równie licznych słabości swych rządów, które nie dają jej komfortu powszechnego zaufania społecznego, na podstawie którego mogłaby zabiegać w pełni skutecznie o wotum zaufania obywateli, a nie tylko parlamentarzystów.

Wobec zwolenników teorii smoleńskiego zamachu zbyt dużo jest stygmatyzowania, a zbyt mało woli dialogu niepolegającego na pouczaniu ex cathedra

Nie ma bowiem powodu, by nie dostrzegać, że rząd zajęty z dumą modernizacją kraju niedostatecznie zauważa tych, którzy za ową modernizacją nie nadążają, oraz tych, którzy widzą jej poważne braki. By nie dostrzec, że władze skupiają się na spektakularnych inwestycjach drogowych, na czym cierpi kultura, a zwłaszcza edukacja i nauka. By nie odnotować, że rząd nie radzi sobie z problemami na rynku pracy, w tym przede wszystkim ze zjawiskiem upowszechnienia się tak zwanych umów śmieciowych, co wciąż skutkuje dramatyczną sytuacją życiową wielu młodych Polaków, którzy – jak się okazuje – według rządu mają sobie nadal sami radzić. By nie uznać, że rząd unika jak ognia tematów trudnych, takich jak reforma KRUS (bo PSL) lub in vitro (bo Kościół). Nie ma też powodu, by nie zaniepokoić się malejącą skutecznością rządzących w komunikacji ze społeczeństwem.

Jakiś czas temu premier Tusk zwrócił się do rozczarowanych wyborców Platformy z prośbą o krytyczne uwagi, które uwzględni. Z tą myślą dedykuję mu uwagi sformułowane powyżej. Te uwagi to jednak nie wszystko. Państwo miało być przyjazne. Dziś jego przyjazność pozostawia sporo do życzenia. Oto tylko parę przyziemnych przykładów o sporym ciężarze gatunkowym.

Szczególnie nieprzyjazny wobec obywatela jest fiskus. Bezkarna agresja urzędów skarbowych pozbawiła już niejednego Polaka majątku bezprawnie i ze skutkiem nieodwracalnym. System podatkowy jest skomplikowany w sposób uniemożliwiający obronę przed arbitralnymi decyzjami urzędników. Jest to niedopuszczalna forma przemocy państwa wobec obywatela, której winny jest rząd. Ta przemoc uderza, o dziwo, przede wszystkim w ludzi przedsiębiorczych, którym PO słusznie obiecywała życzliwość, bo pchają kraj naprzód.

Nieprzyjazny wobec obywatela pozostaje system ubezpieczeń społecznych i ochrony zdrowia. Nawet ostatni krzyk nowoczesności – elektroniczny system e-WUŚ – zbyt często nie rozpoznaje ubezpieczonych. Po co zresztą ubezpieczonych rozpoznawać, skoro prosty rachunek ekonomiczny wskazuje, że bezpłatne leczenie stosunkowo nielicznych nieubezpieczonych kosztowałoby mniej niż utrzymywanie skomplikowanego systemu odróżniania ich od ubezpieczonych?

Dostępu do usług medycznych bronią z kolei gigantyczne kolejki, co podobno jest światową normą. A jednak premier zobowiązał niedawno ministra zdrowia, by w trybie pilnym owe kolejki skrócił, co zdaje się świadczyć o tym, iż wie, że jest to technicznie możliwe. Dlaczego więc nie przywołał wcześniej do porządku ministra zdrowia?

Minister Sienkiewicz przesadza, twierdząc, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie. Przesadza też chyba, gdy mówi, że polskie inwestycje rozwojowe to tylko kupa kamieni z miękkimi dodatkami. Przecenia z kolei polskie państwo, utrzymując, że działa ono poszczególnymi swoimi fragmentami, bo właśnie niektórymi fragmentami działa słabo.

Jednak gdy twierdzi, że państwo nie rozumie, iż jest całością, czyli nie jest dostatecznie koordynowane według spójnej wizji, to należy się zadumać. W końcu jest człowiekiem kompetentnym w kwestii stanu polskiego państwa.

W każdym razie Polska pod długimi rządami PO pozostaje państwem z wieloma poważnymi problemami. Nie trzeba być Bartłomiejem Sienkiewiczem, a tym bardziej Jarosławem Kaczyńskim, by to zauważyć.

Kraj sukcesu

Emigranci, którzy ostatnio usiłowali wrócić do Polski, zbyt często biorą nogi za pas i z podkulonym ogonem wracają na emigrację. Napotykają państwo nieułatwiające odbudowy życia na tak zwanej ziemi ojczystej i społeczeństwo, w którym wszyscy na wszystkich warczą.

Nie wszystko to jest winą Tuska. Jego winą nie jest ani zbyt chłodny, ani zbyt upalny lipiec, a tym bardziej przejściowe śnieżyce w zimie. Jednak za klimat społeczny ponosi współodpowiedzialność Platforma.

Ten klimat bardzo popsuły rządy partii o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. O dziwo, PO zasadniczo go nie poprawiła. Rzucana wciąż przez PiS rękawica jest na przestrzeni ostatnich lat coraz bardziej ochoczo podejmowana przez Platformę, w rezultacie czego dziś już nie tylko wyborcy PiS i słuchacze Radia Maryja dzielą współobywateli na swoich i obcych.

Nawet wśród zwolenników teorii smoleńskiego zamachu zbyt dużo jest stygmatyzowania, a zbyt mało woli dialogu niepolegającego na pouczaniu ex cathedra. A nieudzielenie prawa głosu w Sejmie kandydatowi na premiera zgłoszonemu przez opozycję w ramach niegroźnego dla rządu konstruktywnego wotum nieufności to żałosna tragikomedia nakręcająca niepotrzebnie wrogie nastroje.

Tak zwana narracja Platformy Obywatelskiej przedstawia Polskę jako kraj sukcesu, w którym każdy ma obowiązek odczuwać satysfakcję, a jeśli sukcesu nie odniósł, to ma się wstydzić, bo to jego wina. Nawet pozbawieni nieszczęśliwie sukcesu i bezradni rodzice niepełnosprawnych dzieci zostali odesłani do poczekalni stopniowego podnoszenia rozmiarów państwowej pomocy, choć udzielenie jej im już teraz w odpowiednim rozmiarze oznaczałoby zapewne nie więcej niż tymczasową rezygnację z budowy stu kilometrów dróg szybkiego ruchu.

Taki jednak mamy klimat. Jego zmiana wymagałaby od Platformy tak zwanego rachunku sumienia. Afera nazwana złowrogo taśmową może się stać do niego pretekstem. Jeśli jednak ten rachunek sumienia nie nastąpi, to strach się bać.

Autor jest niezależnym publicystą. ?W przeszłości był m.in. dziennikarzem „Rzeczpospolitej" oraz ambasadorem RP ?w Rumunii i Mołdawii

Jaki mamy w Polsce klimat, każdy widzi. Czasem zbyt gorący, częściej zbyt zimny, a zawsze nieprzewidywalny, biorąc pod uwagę porę roku. Jednak ciepłej wody w kranie w zasadzie nie brakuje. Dlaczego więc afera nazywana po staropolsku taśmową wywołała nie tylko schadenfreude wśród polityków opozycji? Dlatego, że trudno nie być nią zbulwersowanym.

Premier skonstatował brak znamion przestępstwa w nielegalnie nagranych wypowiedziach swoich współpracowników i oznajmił, że nie stało się nic strasznego, jeśli nie liczyć samego podsłuchania rozmów. Bliscy premierowi ludzie ujawnili, że wulgaryzmy są dziś w rozmowach prywatnych polityków w powszechnym użyciu oraz że nielegalnie podsłuchane ustalenia z pogranicza prawa to polityczna kuchnia znana od wieków.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń