Reklama

Derlatka: Kościół nie musi niczego udawać

170 tysięcy chrześcijan zabijanych w ciągu roku za wiarę to niezbity dowód prześladowania, które dziś pociąga za sobą więcej ofiar niż w pierwszych wiekach naszej ery – przypomina adwokat.

Publikacja: 19.08.2014 02:00

Derlatka: Kościół nie musi niczego udawać

Foto: Fotorzepa

Red

Artykuł Jarosława Makowskiego „Jestem ofiarą, mam władzę" opublikowany w „Rzeczpospolitej" jest kolejnym kamyczkiem, a raczej kamieniem, rzuconym w Kościół, który – według autora – jak cała religijna prawica udaje ofiarę lewackiej nagonki. Jednak nie sam zarzut udawania ofiary skłania do polemiki, ale jeszcze bardziej cel tego podszywania się: „Status ofiary jest tak atrakcyjny, gdyż daje monopol na symboliczną... przemoc".

Przykładem tej przemocy ma być głoszenie osobom urodzonym dzięki metodzie in vitro, że są owocem „zachcianek rodziców" i że urodziły się w wyniku łamania „świętego prawa naturalnego".

Inwazja lewackich postulatów

Po pierwsze: Kościół nie musi udawać ofiary, ponieważ 170 tysięcy chrześcijan zabijanych za wiarę w ciągu roku to niezbity dowód prześladowania. Na dodatek obecnie pociąga ono za sobą więcej ofiar niż w pierwszych wiekach naszej ery, powszechnie kojarzonych z męczeństwem wyznawców Chrystusa. Jeżeli dodać do tego szacunki raportu „Prześladowani i zapomniani" z lat 2009–2010, które podają liczbę ?200 milionów prześladowanych chrześcijan, teza o udawaniu ofiary przez Kościół okazuje się fałszywa.

Po drugie: zwolnienie z pracy znakomitego profesora nauk medycznych, byłego konsultanta krajowego do spraw ginekologii i położnictwa, za  to, że zgodnie z obowiązującą w prawie klauzulą sumienia nie chciał przyczynić się do śmierci dziecka poczętego (używając eufemizmu – dokonać aborcji), nosi znamiona dyskryminacji na tle światopoglądowym. Na marginesie: to przysięga Hipokratesa z V wieku przed Chrystusem zakazuje lekarzowi podawania kobiecie środka poronnego, a społeczna nauka Kościoła tylko powtarza ten zakaz, zatem zarzuty, jakoby religia ingerowała w medycynę, dowodzi ignorancji w zakresie historii deontologii lekarskiej.

Prawomocne uniewinnienie sprawcy publicznego zniszczenia Biblii narusza wciąż obowiązującą normę prawną wyrażoną w art. 196 kodeksu karnego

Reklama
Reklama

Po trzecie: prawomocne uniewinnienie sprawcy publicznego zniszczenia Biblii nie tylko oznacza przyzwolenie na bezkarne obrażanie chrześcijan, ale przede wszystkim narusza wciąż obowiązującą normę prawną wyrażoną w art. 196 kodeksu karnego. Przepis ten stanowi gwarancję konstytucyjnej zasady wolności religijnej, która tym razem ustąpiła zasadzie swobody ekspresji pseudoartystycznej. Podobnie wygląda sprawa spektaklu, którego już sam tytuł „Golgota Picnic" atakuje wartości chrześcijańskie i próbuje zamazać granicę pomiędzy sacrum i profanum, prowokując do konfliktu na tle religijnym.

Lista podobnych przykładów, gdzie to członkowie Kościoła stają się ofiarami dyskryminacji, a nawet prześladowania, bez starania się o status ofiary, jest długa. Kiedy dodamy do niej inwazję lewackich postulatów odnośnie do instytucjonalizacji związków partnerskich, promocję ideologii gender, flirt sztuki z pornografią oraz kult przemocy w mediach, rysuje się ponury obraz cywilizacji śmierci, w której podstawowym prawem człowieka jawi się prawo do śmierci, czy  to w postaci aborcji, eutanazji, czy śmierci bardziej rozłożonej w czasie –  na przykład poprzez zażywanie narkotyków.

Właśnie cywilizacja śmierci używa przemocy, gloryfikuje ją i ułatwia jej hegemonię w życiu społecznym. Dowodem tej hegemonii są nie tylko przejawy agresji na drogach publicznych,  w tym próby samosądu na sprawcach wypadków komunikacyjnych, ale również wulgaryzacja języka oraz kryzys zaufania do klasy politycznej, targanej ciągłymi aferami i skandalami. Przejawem kryzysu zaufania jest społeczna apatia i spadająca frekwencja w wyborach przedstawicieli władzy oraz powtarzające się ataki na Kościół, który ustami świętego Jana Pawła II już przed laty dostrzegał konflikt pomiędzy cywilizacją śmierci a cywilizacją życia.

Między dobrem a złem

Jeżeli zaś chodzi o przytoczone przez Jarosława Makowskiego przykłady przemocy stosowanej rzekomo przez Kościół, to można cynicznie potwierdzić prawdziwość tezy, że dzieci – nie tylko te z probówki – są owocem „zachcianek rodziców", gdyż bez tych zachcianek dzieci się nie urodzą.

Teza, że metoda in vitro łamie „święte prawo naturalne", również jest prawdziwa, mimo że prawo naturalne nie jest święte dla wszystkich. Trudno jednak zaprzeczyć, że sztuczne zapłodnienie nie ma nic wspólnego z naturą, podobnie jak nie obali się tezy, iż odsetek dzieci z wrodzonymi wadami jest wyższy wśród tych poczętych w probówce niż w sposób właściwy naturze.

Nazywanie tego typu wypowiedzi przedstawicieli Kościoła przemocą dowodzi nieznajomości znaczenia słowa „przemoc", którą stanowią zabójstwa chrześcijan cierpiących dziś w Iraku, Syrii, Sudanie i w innych zakątkach globu.

Reklama
Reklama

Członkowie Kościoła są nie tylko pozbawiani życia czy zdrowia, padają ofiarą bezzasadnych zwolnień z pracy, fałszywych oskarżeń o pedofilię – oprócz „Rzeczpospolitej" prawie nikt nie informował o uniewinnieniu przez Sąd Rejonowy w Szczecinie księdza Andrzeja D. z zarzutu molestowania seksualnego.

Niewątpliwie ma rację Makowski, dostrzegając, że w Polsce toczy się rzeczywista wojna. Jednak nie chodzi w niej o to, „kto zyska w oczach Polek i Polaków status ofiary". Wojna nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, toczy się jak zwykle między dobrem a złem. Ofiary tej wojny nie zawsze tracą życie, czasem przegrana dotyczy swobody wypowiedzi, uzewnętrzniania swoich przekonań, uniknięcia epatowania obscenicznością czy gloryfikacją przemocy.

Wyzwania, jakie stoją przed człowiekiem XXI wieku, to nie tylko unikanie konfliktów na tle aksjologicznym, ale przede wszystkim poszukiwanie umiejętnego sposobu koegzystencji ludzi ceniących różne wartości.

Autor jest wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sulechowie

Artykuł Jarosława Makowskiego „Jestem ofiarą, mam władzę" opublikowany w „Rzeczpospolitej" jest kolejnym kamyczkiem, a raczej kamieniem, rzuconym w Kościół, który – według autora – jak cała religijna prawica udaje ofiarę lewackiej nagonki. Jednak nie sam zarzut udawania ofiary skłania do polemiki, ale jeszcze bardziej cel tego podszywania się: „Status ofiary jest tak atrakcyjny, gdyż daje monopol na symboliczną... przemoc".

Przykładem tej przemocy ma być głoszenie osobom urodzonym dzięki metodzie in vitro, że są owocem „zachcianek rodziców" i że urodziły się w wyniku łamania „świętego prawa naturalnego".

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rekonstrukcja połowicznym sukcesem, ale Szymon Hołownia uprawia dywersję
Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Reklama
Reklama