Andrzej Talaga: Pułapka federalizacji Ukrainy

Dziś cała Unia Europejska staje murem za krajami swojej wschodniej flanki, jutro Polska i inni staną murem na przykład za Francją w sprawie walki z terroryzmem w Afryce Północnej – pisze publicysta.

Publikacja: 21.12.2014 22:00

Czy podczas wizyty Petra Poroszenki w Warszawie Bronisław Komorowski zapewnił go o wsparciu Polski d

Czy podczas wizyty Petra Poroszenki w Warszawie Bronisław Komorowski zapewnił go o wsparciu Polski dla unitarnego państwa ukraińskiego?

Foto: AFP

Sygnały z Kremla pokazują, że Putin chciałby zejść z linii bezpośredniej konfrontacji ekonomiczno-politycznej z Zachodem i będzie szukał drogi wyjścia z impasu, w jakim się znalazł. Po pierwsze, przez przymuszenie Ukrainy do przyjęcia modelu federacyjnego, po drugie, przez rozbicie jedności Unii Europejskiej oraz USA w kwestii polityki rosyjskiej. W żywotnym interesie Polski leży zablokowanie i jednego, i drugiego.

Codziennie doniesienia o nurkującym kursie rubla, wzrastających cenach detalicznych, wyzerowaniu wzrostu PKB, spadku poziomu życia itp. pokazują, że sankcje w połączeniu z załamaniem cen ropy działają, Rosja płaci wysoką cenę za ekspansję, której nie wkalkulowała w bilans zysków i strat. Gdy dodamy do tego koszty utrzymania Naddniestrza, Osetii Południowej, Krymu, Abchazji, plus dotacje dla Białorusi i Armenii, wydatki na zbrojenia i prowadzenie wojny, można pokusić się o tezę, że Moskwa konsumuje swoje głębokie rezerwy. Teraz chciałaby odwrócić ten proces i stanęła przed dylematem, jak tego dokonać bez otrąbienia odwrotu z Krymu oraz ze wschodniej Ukrainy.

Gdzie ta droga wyjścia?

Pierwszym sygnałem świadczącym o zahamowaniu ekspansji i szukaniu dróg wyjścia było powstrzymanie ofensywnych działań wojsk rosyjskich oraz separatystów. Od porozumienia w Mińsku próbowały one tylko lekko wyrównać na swoją korzyść linię demarkacyjną oraz ostrzeliwały siły rządowe, nie prowadziły jednak operacji mających na celu podbicie kolejnych terytoriów. Nie było ataku na Mariupol ani szerszej próby przebicia korytarzy do Krymu i Naddniestrza, czego się spodziewali ukraińscy oraz natowscy planiści.

Kolejnym sygnałem było zaniechanie przez propagandę rosyjską używania terminu „Noworosja" na określenie ziem wyrwanych spod kontroli ukraińskiej i tych, które miałyby być potencjalnie zajęte. Wreszcie sam Putin, a potem jego minister spraw zagranicznych Ławrow, ku rozpaczy separatystów uznali publicznie Donbas i obwód ługański za część Ukrainy. To wstęp do realizacji planu federalizacja.

Dalsza ekspansja zbrojna Rosji na Ukrainie mogłaby się zakończyć katastrofą. Zachód z pewnością wprowadziłby wówczas kolejne sankcje, chodzi głównie o odcięcie Rosji od rynków finansowych i obostrzenia w transferze wysokich technologii. Ponadto, w przeciwieństwie do początków konfliktu, gdy Rosjanie zajmowali bez walki Krym, Ukraina jest teraz gotowa do wojny; zarówno zmobilizowane ideowo społeczeństwo, jak i armia.

Nie posiada wprawdzie wystarczająco dobrego sprzętu, ale morale jak najlepsze, a zmotywowane do walki wojsko trudno pokonać, nawet jeśli nie domaga technologicznie i organizacyjnie, czego dowiodła choćby obrona lotniska w Doniecku przez ukraińskich ochotników.

Więcej niż porażka

Moskwa może przymusić separatystów do powrotu w granice Ukrainy, pod warunkiem że Kijów zmieni ustrój państwa na federacyjny, co da Donbasowi (czytaj: Rosji) nie tylko prawo głosu, ale i weta w sprawach całego państwa. I o to chodzi. Ukraina się wówczas nie zreformuje, nie zrobi ani kroku w kierunku wspólnot euroatlantyckich. Z punktu widzenia interesów Polski będzie to więcej niż porażka.

Ukraina ma szanse na zbudowanie prozachodniego państwa prawa o wolnorynkowej gospodarce. Małe, ale wciąż ma. Nawet bez Krymu, Donbasu i Ługańska, gdyby pozostały na stałe przy Rosji, może być ciągle sprawnym organizmem tworzącym antyrosyjski bufor na naszej południowo-wschodniej granicy skutecznie kontrujący ewentualną dalszą rosyjską ekspansję. Ukraina z Donbasem, a nawet Krymem, ale sfederowana, podatna na destabilizację, słaba, zawieszona pomiędzy Zachodem a Rosją takiej roli pełnić nie może i stanie się dla Polski bardziej obciążeniem niż sojusznikiem i osłoną.

Pozostaje mieć nadzieję, że w poufnej części rozmów podczas wizyty Poroszenki w Warszawie prezydent Komorowski stanowczo zapewnił go o poparciu Polski dla unitarnego modelu państwa ukraińskiego oraz jedności Zachodu w obliczu rosyjskiego ekspansjonizmu.

W jedności siła

Z jednością może być jednak problem. Uznanie podbitych ziem za część Ukrainy w zamian za federalizację jest wszak również ukłonem w stronę tych sił w  Europie, które niechętnie odnoszą się do sankcji i chciałyby je jak najszybciej zakończyć. A że wpływowe i silne to środowiska, świadczy list otwarty byłych kanclerzy Niemiec oraz grupy przemysłowców i intelektualistów nawołujący rząd w Berlinie do elastyczności  w relacjach z Rosją. Republika Federalna trzyma się wprawdzie twardego stanowiska, ale Włochy, Węgry, Słowacja, Czechy, Finlandia, Francja tylko czekają na wahnięcie nastrojów w UE, by utrącić sankcje.

Dobrze, że Polska płynie obecnie głównym nurtem unijnym w sprawie Ukrainy, bo to nurt zdecydowany i silny, na tyle, na ile może taki być. Trzeba jednak pilnować, by w przyszłości nie przeważyła ustępliwość wobec Rosji. Cała para polskiej polityki zagranicznej powinna iść w utrzymanie jedności Zachodu i samej UE. Argument o potrzebie jej zachowania  jest zrozumiały i umocowany w unijnym prawodawstwie oraz tradycji.

Dziś cała UE staje murem za krajami swojej wschodniej flanki, jutro Polska i inni staną murem na przykład za Francją w sprawie walki z terroryzmem w Afryce Północnej.

Dyplomacja rosyjska dwoi się i troi, by uczynić wyłom w unijno-amerykańskim murze. To wystarczający powód, by czynić dokładnie odwrotnie, wzmacniać ten mur jedności za wszelką cenę.

Autor jest dyrektorem ds. komunikacji w Sikorsky Aircraft/PZL Mielec

Sygnały z Kremla pokazują, że Putin chciałby zejść z linii bezpośredniej konfrontacji ekonomiczno-politycznej z Zachodem i będzie szukał drogi wyjścia z impasu, w jakim się znalazł. Po pierwsze, przez przymuszenie Ukrainy do przyjęcia modelu federacyjnego, po drugie, przez rozbicie jedności Unii Europejskiej oraz USA w kwestii polityki rosyjskiej. W żywotnym interesie Polski leży zablokowanie i jednego, i drugiego.

Codziennie doniesienia o nurkującym kursie rubla, wzrastających cenach detalicznych, wyzerowaniu wzrostu PKB, spadku poziomu życia itp. pokazują, że sankcje w połączeniu z załamaniem cen ropy działają, Rosja płaci wysoką cenę za ekspansję, której nie wkalkulowała w bilans zysków i strat. Gdy dodamy do tego koszty utrzymania Naddniestrza, Osetii Południowej, Krymu, Abchazji, plus dotacje dla Białorusi i Armenii, wydatki na zbrojenia i prowadzenie wojny, można pokusić się o tezę, że Moskwa konsumuje swoje głębokie rezerwy. Teraz chciałaby odwrócić ten proces i stanęła przed dylematem, jak tego dokonać bez otrąbienia odwrotu z Krymu oraz ze wschodniej Ukrainy.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa