Sygnały z Kremla pokazują, że Putin chciałby zejść z linii bezpośredniej konfrontacji ekonomiczno-politycznej z Zachodem i będzie szukał drogi wyjścia z impasu, w jakim się znalazł. Po pierwsze, przez przymuszenie Ukrainy do przyjęcia modelu federacyjnego, po drugie, przez rozbicie jedności Unii Europejskiej oraz USA w kwestii polityki rosyjskiej. W żywotnym interesie Polski leży zablokowanie i jednego, i drugiego.
Codziennie doniesienia o nurkującym kursie rubla, wzrastających cenach detalicznych, wyzerowaniu wzrostu PKB, spadku poziomu życia itp. pokazują, że sankcje w połączeniu z załamaniem cen ropy działają, Rosja płaci wysoką cenę za ekspansję, której nie wkalkulowała w bilans zysków i strat. Gdy dodamy do tego koszty utrzymania Naddniestrza, Osetii Południowej, Krymu, Abchazji, plus dotacje dla Białorusi i Armenii, wydatki na zbrojenia i prowadzenie wojny, można pokusić się o tezę, że Moskwa konsumuje swoje głębokie rezerwy. Teraz chciałaby odwrócić ten proces i stanęła przed dylematem, jak tego dokonać bez otrąbienia odwrotu z Krymu oraz ze wschodniej Ukrainy.