Projekt unii energetycznej zgłoszony przez Polskę w kwietniu 2014 r. na forum UE brzmiał naprawdę dobrze. Zakładał dywersyfikację dostaw gazu, wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego sąsiadów, wspólne zakupy gazu, rozwój infrastruktury przesyłu tego surowca, większą solidarność państw Unii wobec kryzysu dostaw i – tu cytat – „lepsze wykorzystanie własnych, europejskich źródeł energii (jak węgiel czy gaz łupkowy".
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego projekt ten stał się flagowym przedsięwzięciem Donalda Tuska przed objęciem stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej. W opublikowanym niedawno wywiadzie dla europejskich gazet Tusk ostatecznie przyznał, że pomysł wspólnych zakupów gazu „jest zbyt nowatorski". Może to i lepiej, ponieważ, wbrew potocznej logice, wprowadziłyby one trochę lepsze warunki cenowe np. dla Polski, jednak równie dobrze mogłyby oznaczać, że stajemy się trwale związani z rynkiem niemieckim, na którym kupowalibyśmy ten sam rosyjski gaz od zachodnich pośredników.
Bez oceny
Ogłoszone niedawno stanowiska Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej nie pozostawiają jednak złudzeń także co do pozostałych elementów tego projektu. We wspomnianym już wywiadzie Donald Tusk ogłasza nowy szaniec oporu wobec demontażu unii energetycznej. „Teraz główna walka dotyczy kwestii przejrzystości kontraktów na gaz. Chodzi o to, by instytucje UE mogły oceniać kontrakty gazowe jeszcze przed ich podpisaniem" – mówi Tusk.
To ważny postulat, ale w tym samym czasie, kiedy Tusk udzielał tego wywiadu, ministrowie gospodarki żegnali się z tym pomysłem tak samo stanowczo, jak to zrobili w 2012 roku przy przyjmowaniu decyzji o porozumieniach międzyrządowych w sprawie energii. Z sekretariatu Rady wyciekły informacje, z których jasno wynika, że między 2 a 9 marca postulat, aby umowy gazowe ocenić przed ich podpisaniem, został wyeliminowany.
W zakresie dywersyfikacji dostaw mamy powtórzenie postulatów w znacznej części realizowanych przez ostatnich dziesięć lat. Już dziś UE współfinansuje około 250 projektów rozwoju sieci, w tym polskie LNG i wybrane odcinki gazociągów. Zapisy o wytyczeniu korytarza południowego, dającego nam dostęp do gazu i ropy z Morza Kaspijskiego, nie wychodzą poza ogólniki, z którymi mamy do czynienia od dawna. Nowością jest bardziej twardy postulat integracji sieci elektrycznej, ale ta służyć ma głównie alokacji niestabilnej energii ze źródeł odnawialnych. Jest to tym samym pomocniczy element agendy klimatycznej, a nie bezpieczeństwa energetycznego.
Polska powinna przypilnować, by Bruksela nie ograniczała wydobycia węgla w Europie
W zakresie działań solidarnościowych na wypadek kryzysu Bruksela obiecuje rewizję stosownego rozporządzenia. Tyle że ta rewizja była przewidziana prawem już w roku 2010.