Wprawdzie przekaz amerykańskich wyborców dla Donalda Trumpa nie był tak radykalny jak jedenaście gwiazdek młodych Polaków do rządzących w naszym kraju, ale wspólny mianownik obu zjawisk jest znacząco podobny.
W grudniu 2016 roku, w kilka tygodni po wyborczym zwycięstwie Trumpa, „Rzeczpospolita" zamieściła mój tekst pt. „Autokraci, radujcie się!". Chodziło o autokratów w tych krajach na świecie, w których już rządzili lub próbują dojść do władzy. I potwierdziło się. Autokraci, od Putina, przez Kim Dzong Una, po Muhammada ibn Salmana, cieszyli się zrozumieniem, a nawet otwartą sympatią Trumpa. W ich towarzystwie czuł się najlepiej. Choć sympatyzuje z autokratami, sam Trump jest przede wszystkim populistą. Autokraci nie zawsze nimi są, choć niektórzy łączą jedno z drugim.
Trumpowi w urzeczywistnieniu zdradzanych niekiedy autokratycznych ciągot stanęła na przeszkodzie specyfika amerykańskiej demokracji, w której władza jest rozproszona i zdecentralizowana, a sami Amerykanie są przywiązani do wolnościowego aspektu demokracji prawdopodobnie bardziej niż jakikolwiek inny naród na świecie. Jego porażka jako podręcznikowego populisty powinna być jednak sygnałem dla innych populistów na świecie. Tym razem można powiedzieć: populiści wszystkich krajów świata, uważajcie!
Władza dla władzy
Dotyczy to także polskiego obozu władzy, który wykazuje wiele podobieństw do Donalda Trumpa i jego stylu w polityce. Można przy tym powiedzieć, że nasi populiści są mądrzejsi od Trumpa, bo też w Polsce było im łatwiej przeprowadzić takie zmiany w naszym systemie politycznym, który upodabniają go pod względem istoty do autokracji, to znaczy daje większe gwarancje sprawowania władzy dłużej i bezkarnie, przynajmniej tak długo, jak żyje twórca systemu. Polscy populistyczni autokraci nie różnią się specjalnie od swoich odpowiedników w innych częściach świata. Do tej chwili różnica była jedynie taka, że nie zdołali w pełni zrealizować swojego czytelnego planu przeobrażenia Polski w państwo autokratyczne. I już im się nie uda, bo zniknęły przyzwolenie lub bierność znaczącej części zwłaszcza młodych Polaków. To, co się stało w ostatnich tygodniach, jest jak polski Sierpień 1980 – doszło do bezpowrotnej utraty jakiejkolwiek ideowej legitymizacji władzy. Zostało tylko jej kurczowe trzymanie się i niezdarne rządzenie tak długo, jak się da. Już o nic więcej nie chodzi. Kratokracja w czystej postaci.
Nasz polski Trump
Doświadczenie porażki Trumpa pokazuje, że populizm jako socjotechnika, a to jest także przypadek PiS, ma swoje granice, wypala się, okazuje się w końcu przeciwskuteczny. Nasi populiści mogli być bardziej skuteczni od Trumpa i wygrać powtórnie wybory, ponieważ w przeciwieństwie do niego mogli zaprząc cały aparat przejętego państwa i jego zasoby, aby zapewnić sobie, choć z trudnościami, przedłużenie władzy. Ale i to nie działa wiecznie i w tej chwili to widzimy. Warto w tym miejscu wskazać na wspólne cechy obu populizmów, które pomogły w dojściu do władzy, sprzyjały jakiś czas jej sprawowaniu, lecz ostatecznie prowadzą do ich upadku. Polski zbiorowy Trump (PiS) może się przejrzeć jak w lustrze w swym amerykańskim jednoosobowym odpowiedniku.