Ile lat jest już Beata Szydło poza polskim Sejmem? Pięć, a będzie tych lat jeszcze kilka. Pewnie nawet cała kadencja Parlamentu Europejskiego. Status europosła to frukty, ale i pewien istotny dyskomfort. Otóż lądując w Brukseli, nawet jeśli to tylko wyprawa po apanaże, traci się to, co w mętnej wodzie rozgrywek partyjnych najważniejsze – osobisty udział w zawiłej gmatwaninie interesów i interesików, wpływów, intryg, spisków, knowań i konszachtów. W każdej partii to problem, a w przypadku partii wodzowskiej, w której liczy się tylko „ucho prezesa”, to problem zasadniczy. I właśnie ten problem, choć nie tylko ten, ma w partii Jarosława Kaczyńskiego Beata Szydło. Politycznych aktywów ma coraz mniej, bo choć wszyscy pamiętają ją w roli premiera, to równie dobrze pamięta się triumfalne wykatapultowanie jej z fotela szefa rządu przez Mateusza Morawieckiego.
Czy wpływy w elektoracie uratują Beatę Szydło?
Masowe poparcie wyborców to dziś jej jedyny kapitał, choć nieco przez nią przeceniany, bo ostatnie wybory dowiodły, że wyborcy PiS z lojalności zagłosują na każdego wskazanego przez Nowogrodzką kandydata. Realnych atutów ma więc Beata Szydło coraz mniej. Ale nie chce tego przyjąć do wiadomości, więc „bryka”.
Czytaj więcej
Według nieoficjalnych informacji podczas jesiennego kongresu Prawa i Sprawiedliwości ma dojść do zmiany we władzach partii, a stanowisko wiceprzewodniczącej może stracić Beata Szydło. Była premier skomentowała te doniesienia.
Zablokowanie wyboru Łukasza Kmity w Krakowie było bryknięciem najpoważniejszym. Takim, którego prezes nigdy nie zapomni i nigdy nie daruje. Efekt? Powolny demontaż układu Beaty Szydło w Małopolsce, czyli odcinanie jej od wpływu na lokalną politykę. I od centrali; ponoć jest niemile widziana w Warszawie i niezapraszana na obrady prezydium komitetu politycznego. Czy coś tu trzeba jeszcze dodawać? Wbrew dementi Rafała Bochenka sprawa jest oczywista. Także dla Beaty Szydło, skoro desperacko tweetuje: „Jeśli tak bardzo nie chcecie mnie w kierownictwie PiS, to powiedzcie to publicznie, a nie biegajcie anonimowo szeptać dziennikarzom. Odwagi, Panowie!”.
Zdesperowana Beata Szydło prowokuje
Tak, to już nie desperacja, a wręcz prowokacja. Możliwe, że jedna z ostatnich przed jesiennym kongresem, na którym Jarosław Kaczyński będzie chciał pozbyć zbędnego politycznego balastu. A że to potrafi, wszyscy dobrze wiedzą. I pamiętają, jak przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego pozbył się wiernopoddańczych i pewnych swojej dziejowej roli profesorów: Legutki i Krasnodębskiego.