W czwartek wybory do brytyjskiego parlamentu wygra Partia Pracy, co ostatecznie zakończy epokę brexitu w polityce europejskiej – wyjście Wielkiej Brytanii się dokonało i choć większość Brytyjczyków zagłosowałaby dziś za członkostwem swojego kraju w Unii Europejskiej, to w świadomości społecznej zarówno wyspiarzy, jak i obywateli Wspólnoty ponowne zjednoczenie nie wydaje się kwestią najbliższych lat. To nie oznacza, że relacje UE i Wielkiej Brytanii nie powinny ulec zasadniczej zmianie.
Brexit, czyli trudny rozwód
Wybitny amerykański prawnik Joseph H.H. Weiler, pisząc o warunkach rozwodu między Unią a Brytyjczykami, odwołał się do traktatu wersalskiego i upokorzenia Niemiec po I wojnie światowej. Uważał, że Unia wykorzystała swój radykalnie większy potencjał, by Wielką Brytanię znacząco osłabić. Inni mają znacznie więcej zrozumienia dla Brukseli – jedność Wspólnoty i jednolitego rynku musiała według wielu być unijnym priorytetem w dobie wzrostu nastrojów antyunijnych w wielu krajach członkowskich. I wygląda na to, że lekcja brexitu była szczepionką dla większości unijnych społeczeństw, choć Weiler ma rację, że Unia musi w pewnym momencie stać się także wspólnotą losu, a nie tylko interesu.
Czytaj więcej
- Tylko konserwatyści mogą przeciwstawić się rządowi Partii Pracy - uważa lider brytyjskich konse...
Niezależnie jednak od tego, czy to był Wersal, czy nie, jest jasne, że Unia skorzystała ze swojego największego atutu – wielkości – i narzuciła Wielkiej Brytanii mało korzystne warunki wyjścia. Weiler zwraca uwagę szczególnie na wprowadzenie w wyniku umowy rozwodowej granicy celnej wewnątrz kraju – między Irlandią Północną a resztą Wielkiej Brytanii – i twierdzi, że było to poważne upokorzenie dla strony brytyjskiej (zostało ono nieco zmniejszone w zeszłym roku przy okazji podpisania umowy windsorskiej, która m.in. zwiększa kontrolę lokalnego północnoirlandzkiego parlamentu nad unijnymi regulacjami stosowanymi na swoim terenie).
Wielka Brytania w kryzysie. Winien brexit
Niekorzystna umowa nie jest jednak przyczyną słabej kondycji Wielkiej Brytanii dziś – to wyjście z Unii, jej jednolitego rynku i unii celnej, bardzo osłabiło brytyjski potencjał gospodarczy. Swoboda zawierania umów handlowych i możliwość wprowadzenia deregulacji wcale nie wpłynęły na odbicie się brytyjskiej gospodarki. Jej eksport zmalał zdecydowanie (o ok. 15 proc.), wzrost gospodarczy jest na poziomie 0,5 proc., usługi publiczne są w stanie gorszym niż w większości krajów Europy Zachodniej. A migracja, czyli to, nad czym Wielka Brytania miała „odzyskać kontrolę”, wzrosła dwukrotnie (tyle że już nie z krajów Unii). To wszystko jednak nie skłoni Brytyjczyków do powrotu. Choć większość obywateli chce ponownego członkostwa w Unii (ok. 58 proc.), nie uważają oni zarazem ponownej akcesji za sprawę ważną (tylko 13 proc. Brytyjczyków tak uważa). Rozwód był tak długi i wyczerpujący, że dziś mało kto chce sobie fundować kolejną narodową debatę o Unii.