Przemysław Prekiel: Lewica na pasku Tuska

Lewica od lat ma problem z polityczną tożsamością. To dlatego, że skupia się na kwestiach kulturowych, które skutecznie podbiera im PO, zagarniając progresywny elektorat. Obecność Lewicy na marszu 4 czerwca, ogłoszonym przez Donalda Tuska, będzie kolejnym przejawem jej koalicyjnej uległości.

Publikacja: 26.05.2024 15:28

Włodzimierz Czarzasty i Anna Maria Żukowska

Włodzimierz Czarzasty i Anna Maria Żukowska

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Powiedzmy to sobie szczerze: wybory do europarlamentu nie interesują wyborców. Mobilizacja, jaką stara się wytworzyć szef rządu, jest więc zrozumiała. Wybory do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca będą w zasadzie opierać się na własnych elektoratach. A ponieważ rządząca Koalicja Obywatelska nie ma na tyle trwałego i żelaznego elektoratu, aby liczyć na pewną wygraną (tym bardziej przy niskiej frekwencji, która jest pewna), okoliczności będą więc sprzyjać PiS-owi. Jarosław Kaczyński, po udanych dla siebie wyborach samorządowych, zatrzymał dekompozycję w środowisku PiS, a teraz, przy zgrzytach w koalicji rządowej, przechodzi do ofensywy.

Jaki błąd popełniła w 2023 roku Lewica, którego nie popełniła Trzecia Droga Szymona Hołowni?

Donald Tusk po zeszłorocznych marszach (4 czerwca i 1 października) zmobilizował ogromną rzeszę wyborczyń i wyborców, którzy uwierzyli, że można pokonać PiS. A wybory 15 października potwierdziły, że wiara jest pierwszym czynnikiem, który decyduje o zwycięstwie. Ogromne marsze zgromadziły wówczas po kilkaset tysięcy osób i pokazały mobilizacyjną siłę opozycji. To musiało na partii Jarosława Kaczyńskiego zrobić duże wrażenie. Liberalne media mocno promowały te wydarzenia jako wiece nie partyjne, lecz obywatelskie – wiece sprzeciwu wobec władzy prawicy. Naiwni zapewne uwierzyli, że tak było, choć oczywistością było, że był to wiec partyjny plus zaproszeni goście, którzy byli kwiatkiem do kożucha dla Donalda Tuska i łaskawie dostąpili zaszczytu wystąpienia z nim na scenie. Tak zrobiła m.in. Lewica z Włodzimierzem Czarzastym i Robertem Biedroniem na czele. I choć ich wystąpienie zostało dobrze przyjęte, to nie docenili tego lewicowi wyborcy, którzy – jak się okazało – nie dostrzegli w zasadzie różnicy między PO a Lewicą. Zupełnie inną drogę obrali wówczas Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz, którzy nie pojawili się na marszu, prowadząc aktywną kampanię Trzeciej Drogi w terenie i skutecznie odcinając się od PO. Walczyli w ten sposób również o wyborców konserwatywnych, co okazało się skuteczne.

Czytaj więcej

Maciej Strzembosz: Prawdziwy wybór Polaków, czyli państwo niepoważne lub nieprzyzwoite

Przed wyborami samorządowymi Lewica po raz kolejny zdana była na łaskę, a ostatecznie niełaskę Donalda Tuska, prosząc szefa rządu o koalicję wyborczą. Z pragmatycznego punktu widzenia było to zrozumiałe, ale tragiczne z perspektywy budowania własnej tożsamości, która Lewicy się rozjeżdża niczym poparcie dla Bronisława Komorowskiego w kampanii wyborczej w 2015 r. Liderzy Lewicy są jak dzieci we mgle i nie widzą lub nie chcą widzieć zachodzących problemów.

Dziś w zasadzie trudno wskazać, kogo reprezentuje lub chce reprezentować Nowa Lewica, jakich wyborców i jaką grupę społeczną. To już dawno nie są pracownicy fizyczni, których zagospodarował PiS i nikomu nie odda.

Liberalna światopoglądowo grupa wyborców wybiera z kolei PO, a po decyzji Rafała Trzaskowskiego, która zakazuje eksponowania symboli religijnych w urzędach w Warszawie, Platforma jeszcze bardziej zyska w ich oczach.

Co z polityką pamięci? Czy dzisiejsza Lewica musi siedzieć 4 czerwca w kącie?

Donald Tusk za to skutecznie buduje politykę pamięci, w której pomija lewicową optykę. Wybory 4 czerwca 1989 r. to przecież ogromny sukces narodowego kompromisu, a od lat budowana jest teza, iż to ówczesna opozycja wysadziła komunizm, przy Okrągłym Stole nikt do nikogo nie strzelał, zwyciężył zdrowy rozsądek obu stron: PRL-owskiej władzy i solidarnościowej opozycji. Jak na tę narrację ma odpowiedzieć dzisiejsza Lewica? Nadal tworzą ją przecież ludzie, którzy przez całe lata 90. i początek XXI wieku powtarzali, że są współodpowiedzialni za budowę III RP, wejście do NATO i UE. Przecież przy Okrągłym Stole opozycja demokratyczna nie dogadywała się sama ze sobą. Jak to ujął kiedyś Włodzimierz Czarzasty, opozycja komunistów nie pokonała, tylko się z nimi dogadała. Jawnie, przy kamerach, otwierając drogę do wolnej Polski. Dziś Lewica jakby zapomniała, że tak było i ona też współdecydowała o kierunku zmian. Nie byłoby przecież III RP, gdyby nie postawa gen. Wojciecha Jaruzelskiego i odpowiedzialność Lecha Wałęsy. Każdy musiał ustąpić i tonować nastroje swojego zaplecza. Może warto, by Lewica nie siedziała dłużej w kącie i zaczęła pisać politykę pamięci własnym piórem?

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Jaki jest polityczny stan gry po oświadczeniu Polsatu w sprawie startu Doroty Gawryluk w wyborach prezydenckich?
analizy
PiS używa migrantów politycznie i budzi rasistowskie demony
Opinie polityczno - społeczne
Roch Zygmunt: Suwerenna Polska znalazła sobie rasistowskie hobby
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Płuciennik: Publikacje jako priorytet nauki to droga do makdonaldyzacji szkolnictwa wyższego
Akcje Specjalne
Mapa drogowa do neutralności klimatycznej
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Ryzykowny węgierski pragmatyzm
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Przepis na wspaniałą katastrofę UE