Marek Migalski: Wybory samorządowe 2024. Znowu Koalicja Obywatelska przegrała z PiS

Donald Tusk ma rację, że powtórzyła się sytuacja z 15 października.

Publikacja: 10.04.2024 04:30

Rafał Trzaskowski i Donald Tusk

Rafał Trzaskowski i Donald Tusk

Foto: PAP, Marcin Obara

Premier miał rację, że 7 kwietnia powtórzył się 15 października – rzeczywiście, podobnie jak pół roku temu, Koalicja Obywatelska przegrała z Prawem i Sprawiedliwością. Choć – również analogicznie do sytuacji po elekcji parlamentarnej – partia Jarosława Kaczyńskiego straci większość posiadanej władzy.

Wybory samorządowe 2024. Młodzi uznali, że „już nie muszą”?

Donald Tusk nie mylił się także, twierdząc, że głównym problemem jego ugrupowania była demobilizacja młodych wyborców. Nie kobiet, bo one – tak jak przed pół rokiem – pojawiły się w lokalach wyborczych w podobnej liczbie, jak mężczyźni i – znowu tak, jak przed pół rokiem – zagłosowały przede wszystkim na PiS, ale właśnie ludzi młodych. To oni w niedzielę w większości woleli wybrać się na plażę lub na imprezę niż do lokali wyborczych.

Mylą się jednak wszyscy, twierdząc, że ta absencja – nie tylko tej grupy elektoratu obozu władzy – była żółtą kartką dla rządzących, bo wynikała z jej rozczarowania. Może być dokładnie odwrotnie – ich nieobecność przy urnach jest konsekwencją tego, że oni są w zasadzie zadowoleni z kierunku, w którym zmierza kraj. Dlatego właśnie uznali, że nie muszą stać do trzeciej w nocy w kolejkach przed lokalami. W przeciwieństwie do zwolenników opozycji, którzy skorzystali z okazji, by wyrazić sprzeciw wobec katastrofy, jaka – w ich opinii – ma miejsce w Polsce pod rządami „niemieckiego agenta”.

Czytaj więcej

Roch Zygmunt: Nowa Lewica przestaje mieć rację bytu. Blamaż samorządowy Czarzastego

Największym przegranym wyborów jest Lewica. Skalę owej przegranej obrazuje to, że jej liderzy największym sukcesem ogłosili zajęcie trzeciego miejsca w Warszawie przez Magdalenę Biejat, a Robert Biedroń wielokrotnie posługiwał się frazą, iż „dała im przykład Magda, jak zwyciężać mają”. Zwyciężać?! Niecałe 13 proc. w najbardziej lewicowym i liberalnym mieście w kraju ma być powodem do dumy? Jeśli to tylko robienie dobrej miny do złej gry, to pół biedy. „Cała bieda” byłaby wówczas, gdyby przywódcy Lewicy naprawdę uwierzyli, że w sumie nie jest źle, a receptą na poprawę notowań jest dotychczasowa strategia, kłótnie w koalicji, wulgarne wpisy posłanki Żukowskiej, skupienie się na kwestiach ideologicznych, stosowanie cancel culture i młotkowanie wszystkich, którzy nie używają feminatywów lub nie chcą aborcji na życzenie.

Kto jest największym wygranym niedzielnej elekcji?

Wystarczyło popatrzeć na miny w sztabach wyborczych, by domyślić się, że nie była to PO. Donald Tusk jako pierwszy ze wszystkich liderów wyszedł do mediów, ale właśnie dlatego, że rozumiał, iż musi nadać swoją narrację rzekomo najważniejszemu wydarzeniu tej elekcji, czyli zwycięstwu Rafała Trzaskowskiego.

Prawda jednak jest taka, że powody do radości mieli politycy PiS, szczególnie Jarosław Kaczyński. Oczywiście, jego partia straci władzę w kilku sejmikach, ale jednak to ona zwyciężyła, co daje mu moralne i polityczne prawo do ogłoszenia, iż PiS nadal się liczy w politycznej grze i że wszyscy potencjalni rebelianci powinni dwa razy się zastanowić, nim zaczną kontestować jego przywództwo. Tym zwycięstwem zalał ich usta betonem i oddalił wszelkie próby secesji lub wewnątrzpartyjnego buntu.

Czytaj więcej

Polska samorządowa. Pozostajemy w cieniu wyborów parlamentarnych

By „krajobraz po bitwie” był pełny, należy wspomnieć o wyniku Trzeciej Drogi. Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia mogą być relatywnie usatysfakcjonowani – zwłaszcza w obliczu ataku, jaki przypuściły na nich w czasie kampanii środowiska lewicowo-liberalne. Daje to PSL i PL 2050 podstawy do dobrego samopoczucia i patrzenia z optymizmem na wybory do PE (nawet jeśli akurat do boju o Brukselę nie pójdą razem).

Na koniec Konfederacja – opłacił się jej sojusz z Bezpartyjnymi (choć chyba lepiej byłoby używać przymiotnika „bezideowymi”) Samorządowcami. Ugrupowanie uchroniło się przed klęską, która była możliwa po ostatnich wewnętrznych zawirowaniach i rozstaniu z Januszem Korwin-Mikkem oraz jego środowiskiem. Dla Konfederacji były to najtrudniejsze wybory, a nadchodząca elekcja europarlamentarna powinna być dla niej łatwiejsza.

Ogólna refleksja dotycząca niedzielnej bitwy o samorządy brzmi następująco: nikt nikogo nie anihilował, nikt jednak nie może być pewnym swojej pozycji w przyszłości. Większość narzędzi do uprawiania polityki mają partie rządzące, szczególnie PO, ale PiS – choć zranione – nadal jest groźne. Przed nami starcie o Brukselę, które będzie – podobnie zresztą jak niedzielna elekcja – jedynie przygotowaniem do najważniejszej konfrontacji, czyli wyborów prezydenckich. To w nich dopiero rozstrzygnie się los poszczególnych partii, ale także kraju.

Premier miał rację, że 7 kwietnia powtórzył się 15 października – rzeczywiście, podobnie jak pół roku temu, Koalicja Obywatelska przegrała z Prawem i Sprawiedliwością. Choć – również analogicznie do sytuacji po elekcji parlamentarnej – partia Jarosława Kaczyńskiego straci większość posiadanej władzy.

Wybory samorządowe 2024. Młodzi uznali, że „już nie muszą”?

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej